czwartek, 28 lutego 2008

Socjotechnika über alles. Następca Goebbelsa w akcji

Funkcjonariusz Ziemkiewicz wyjaśnia kwintesencję działań ubekistanu wobec liderów Prawa i Sprawiedliwości:

Nie trzeba być wielkim specem od „czarnego pijaru”, by wiedzieć, że przedstawianie przeciwnika w taki sposób, aby tworzyć u odbiorcy poczucie zagrożenia z jego strony, to bardzo skuteczna metoda propagandowa. Lęk zawsze idzie w parze z niechęcią, więc jeśli przekonamy ludzi, że nasz rywal jest dla nich groźny, sami wyciągną właściwe wnioski. Równie potężną bronią jest ośmieszenie rywala. Ponieważ szyderstwo idzie w parze z pogardą, jeśli uczynimy go obiektem kpin, także wtedy odbiorca wyciągnie wnioski, na jakich nam zależy.
Rafał Ziemkiewicz, Rzeczpospolita, 26 Luty 2008

Oto lista pejoratywnych określeń użytych wobec liderów Prawa i Sprawiedliwości.
grupa przygłupów niewiedzących, jak działa komputer
policja polityczna
harcerze po 17-dniowych kursach
zamach na demokrację
przyprawić normalnego człowieka o zgrozę
Kaczory
poprzednia władza zagrażała demokracji
budowała państwo policyjne
po orwellowsku starała się kontrolować wszystko i wszystkich
rządził nami jakiś gang
gang Olsena
gromada nieudaczników
knowania
nacjonalistyczno-faszystowska dyktatura
totalna zagłada
Jaś Fasola
Ilu było tych studentów
Ziobro i jego ludzie
niecne postępki
w gabinecie Ziobry niszczono niezwykle dużo dokumentów
poszlaka wskazująca na coś podejrzanego
wielu spraw Ziobro w ogóle nie dokumentował
z niecnych przyczyn w ogóle nie dokumentował
przywlekli bez sensu aparaturę zagłuszającą
udało się poważnie zdezorganizować pracę rządu
dowód przejawu paranoi
otaczanie się przez szefów PiS elementem dworsko-głupawym
zagrożenie dla demokratycznego ładu
przypisywane Jarosławowi Kaczyńskiemu zło
grupa przygłupów niewiedzących, jak działa komputer (po raz drugi!)
policja polityczna (po raz drugi)
harcerze po 17-dniowych kursach (po raz drugi)
siepacze
po kursach jeszcze krótszych
zbrojna w wypożyczoną zagłuszarkę telefonów
zamach na demokrację
pławić się w perfumach kupowanych za służbowe karty kredytowe
normalnego człowieka przyprawić o zgrozę
Stalin XXI wieku
dziesięć lat za podpisanie kwitu
Beria
wynoszenie laptopa z tajnymi danymi poza obręb budynku ministerstwa
Niekończące się oskarżenia
rozliczenie
dorżnięcie
wypalenie żelazem Kaczyńskich
Kaczor (po raz drugi)
tamci byli straszni
A to pozytywne stwierdzenia odnośnie rządu PO-PSL.
na specjalnej konferencji prasowej z błyskiem w oku prezentował jego następca
Rozumiem gorliwość, z jaką ludzie Donalda Tuska starają się
Funkcjonariusz Ziemkiewicz wykonał kolejne zadanie. Wyprodukował bełkot składający się prawie wyłącznie z obelżywych określeń zastosowanych wobec Prawa i Sprawiedliwości. Celem tego bełkotu jest socjotechnika:

Nie tłumaczyć i nie dociekać żadnych faktów. Stale, bezwzględnie bombardować czytelnika ubloidów strumieniem obelg pod adresem PiS. Celem jest wytworzenie automatycznych negatywnych skojarzeń i niechęci zaprogramowanej na poziomie prymitywnych odruchów.

Żadnej dyskusji programowej. Żadnej analizy faktów. Żadnej analizy otaczającej rzeczywistości. Funkcjonariusz ubekistanu Rafał Ziemkiewicz.

piątek, 22 lutego 2008

Funkcjonariusz Ziemkiewicz pamięta o Lepperze

Funkcjonariusz Ziemkiewicz walczy w Rzeczpospolitej o pamięć o Lepperze.

Artykuł Rafała Ziemkiewicz o Lepperze w Rzeczpospolitej 22 lutego 2008

czwartek, 21 lutego 2008

Funkcjonariusz Ziemkiewicz

Oto ubloid dla niepoznaki zatytułowany "Rzeczpospolita". Proszę zwrócić uwagę na tytuł artykułu na obrazku poniżej: bezsilność.

Rafał Ziemkiewicz, Rzeczpospolita, 20 luty 2008

O czym jest artykuł? Czy wnosi cokolwiek? Coś rozjaśnia, tłumaczy, analizuje? Jedynym jego celem jest nawalanka.

Najpierw Rzeczpospolita od pierwszych dni stycznia, czyli od półtora miesiąca, prowadziła agresywną kampanię mającą na celu wzniecenie emocji na bazie książki Jana Tomasza G.

Uparcie maglowano temat jednej słabej książki. Teraz, po kilku tygodniach tej kampanii, funkcjonariusz Ziemkiewicz wmawia ludziom, że mają czuć się bezsilni. Doskonały przykład na pranie mózgów. Pobudzić, rozjątrzyć, pomieszać różne sprawy, a na końcu wmawiać ludziom, że są bezsilni. Odwrócić uwagę od spraw ważnych, dziejących się tu i teraz, a przy tym stworzyć klimat bezradności w sprawie postawy współczesnych władz rosyjskich względem ludobójstwa w Katyniu.

A to właśnie redakcja Rzeczpospolitej stała na czele kampanii osadzonej na książce Jana Tomasza G. Powyższy artykuł ma niby być o Katyniu, a co stoi w podtytule? No właśnie. Znowu książka Jana Tomasza G. Uparta, agresywna kampania wciskania wszędzie wątku tej książki. Dokładnie ten sam chwyt zastosował funkcjonariusz Lisicki, dla niepoznaki zwany redaktorem naczelnym Rz, pisząc o książce "Atlas polskiego podziemia niepodległościowego, 1944-1956".

Funkcjonariusz Ziemkiewicz jest ulokowany na osi Michnik-Rydzyk. Ma wzniecać emocje w jedną i drugą stronę, aby zagłuszać i uniemożliwiać debatę publiczną. Jak najdalej od opisu rzeczywistości dzisiaj, aby nie dopuszczać do spokojnej analizy spraw publicznych. Dlatego co chwilę wrzuca w swoje felietony Michnika i radio Maryja. Emocjonalna nawalanka ma niczego wyjaśniać, a jak najwięcej zagłuszać.

sobota, 16 lutego 2008

Ubloidy. Zarządzanie strachem i histerią

Biuletyny propagandowe, dla niepoznaki zwane gazetami lub dziennikami, zamieściły w piątek po południu straszne ostrzeżenie. Pozostałości nieczynnego amerykańskiego satelity szpiegowskiego, który w najbliższym czasie ma być zestrzelony rakietą, mogą spaść na terytorium Polski! Kto straszy? Rzeczpospolita:

Rzeczpospolita, amerykański satelita szpiegowski, rakieta, zniszczenie, Polska, artykuł, strach, 16 Luty 2008

Wprawdzie z mapki wynika, że satelita może spaść gdziekolwiek na Ziemi - do oceanu, w stanie Iowa, w Andach, Togo, Australii czy Wielkiej Brytanii, ale w tytule pojawia się Polska, jakby Polska była najbardziej prawdopodobnym miejscem, w które uderzą resztki satelity.

Rzeczpospolita, amerykański satelita szpiegowski, rakieta, zniszczenie, Polska, artykuł, strach, 16 Luty 2008

Dziennik pokazuje, że szczątki zniszczą Warszawę lub jej okolice:

Rzeczpospolita, amerykański satelita szpiegowski, rakieta, zniszczenie, Polska, artykuł, strach, 16 Luty 2008

GW też uczyniła z tej wiadomości temat dnia:

Gazeta Wyborcza, amerykański satelita szpiegowski, rakieta, zniszczenie, Polska, artykuł, strach, 16 Luty 2008

W GW i Dzienniku nie poprzestali na jednym artykule. W portalu Dziennika umieścili sondę na ten temat, a w GW dodatkowy materiał zastraszający.

A co na to gazety europejskie? Zajrzałem do kilkunastu. Znalazłem dwie niewielkie wzmianki. Ani śladu histerii. Le Monde:

Le Monde, 16 Luty 2008

Lewacki Guardian, na którego uwielbia się powoływać GW:

The Guardian, 16 Luty 2008

Nie znalazłem żadnej wzmianki o satelicie na stronach głównych w portalach następujących gazet:

La Repubblica
La Stampa
Il Giornale
The Times
The Sun
The Independent
The Daily Telegraph
Die Frankfurter Allgemeine Zeitung
Die Sueddeutsche Zeitung
Der Frankfurter Rundschau
Der Tagesspiegel
Die Bild Zeitung
De Telegraaf
Mlada Fronta Dnes
Lidove Noviny
SME

Możliwe, że celem było nie tylko odwrócenie uwagi od bieżących spraw Polski i problemów obecnego rządu, ale i próba zastraszenia przed obecnością amerykańskiej techniki wojskowej na polskiej ziemi - tarczy antyrakietowej.

środa, 13 lutego 2008

Prawdziwa twarz funkcjonariusza Lisickiego

dla niepoznaki zwanego redaktorem. Paweł Lisicki użył 8 lutego 2008 w swoim blogu następujących zwrotów:

o strukturach policyjnego państwa PiS
listę ofiar podsłuchów poprzedniego reżimu
Pisowskiej hydrze miał zostać ukręcony łeb
pokazać zbrodnie
babranie się w pisowskich brudach
druzgocący raport o złowrogiej działalności CBA
zbrodni, ofiar i reżimu
A wobec PO i ubekistanu użył następujących zwrotów:
odwaga Janusza Kaczmarka
Spokojne i rozjaśnione troską o Najjaśniejszą Rzeczpospolitą oblicze marszałka Komorowskiego
minister Ćwiąkalski (dwukrotnie)
posłowie PO w ogóle mają zbyt wrażliwą naturę
minister Pitery
Podawanie funkcji politycznej i nazwiska to normalna praktyka w normalnej gazecie - pod warunkiem, że jednakowo stosowana wobec wszystkich uczestników życia politycznego. Tutaj jednak Lisicki stosuje ubecką socjotechnikę w stosunku do PiS, a dla PO zostawia słowa pełne szacunku.

W zakończeniu instruuje:
Może zbrodni, ofiar i reżimu po prostu nie było? Nie, to nieprawda. Na pewno. Aż wstydzę się, że coś takiego przemknęło mi przez myśl. Po prostu muszę nauczyć się cierpliwie czekać.
Ten ubek jest redaktorem naczelnym Rzeczpospolitej?

wtorek, 12 lutego 2008

Prosimy nie regulować

odbiorników. Wkrótce dalszy ciąg programu.

Na razie odnotowujemy postępowanie sprzeczne z polską racją stanu. Tusk pojechał do Moskwy (po wskazówki?), mimo że wizyta nie była do niczego potrzebna. Przypominała raczej podróż lennika w celu złożenia hołdu. Wcześniej rząd PO-PSL zaakceptował dyktat Rosji w sprawie eksportu mięsa: wskazywanie przez Rosję zakładów mięsnych, które mogą eksportować mięso do Rosji. Od kiedy to Rosja ma wyższe standardy sanitarne niż Unia Europejska? Zdaje się, że pięć (!) zakładów mięsnych ma w tej chwili pozwolenie na eksport mięsa. A rząd, który ma pełną gębę frazesów o Unii Europejskiej akceptuje takie postępowanie, sprzeczne i z racją stanu i z zasadami Unii Europejskiej? Kompromitacja to najłagodniejsze słowo.

Po co więc Tusk pojechał do Moskwy?

PS. Wczoraj BBC pokazała ciekawy dokument o Borysie Bierezowskim, jego działaniach przeciwko reżimowi Putina i jego roli w pomarańczowej rewolucji na Ukrainie. Należałoby pokazać go w Polsce odciętej od strumienia informacji i opinii normalnego świata.

środa, 6 lutego 2008

Lampka funkcjonariusza Janke

Rzeczpospolita, 5 lutego 2008.



Klasyka. Funkcjonariusz udaje zatroskanego. Ale już w podtytule grubą czcionką pisze usprawiedliwienie dla Pawlaka. Tytuł i podtytuł przekazują główną myśl autora. Tytuł jest też kłamliwy. Bo stoi w nim "wyjaśnijmy". Czyli my wszyscy - funkcjonariusze mediów, społeczeństwo, no i rząd. Wszyscy razem w jednej kupie. Żadnego podziału na oni - rządzący i my - reszta. Bo jak inaczej traktować tę formę "my"? To jest socjotechnika utożsamiania się z obecnym rządem. Funkcjonariusz na posterunku.

Tekst pojawia się dopiero dziś, dlatego że nie wyraża niepokoju ani oburzenia decyzją Pawlaka, a jest tekstem w obronie rządu PO-PSL. Gdyby wyrażał niepokój lub oburzenie, to pojawiłby się natychmiast po ogłoszeniu decyzji Pawlaka w sprawie umorzenia kary dla J&S. Od tamtej chwili minęło już sporo czasu. Dziś dziennikarz napisałby artykuł pogłębiony i dociekliwy. Nazwiska, daty, skojarzenia faktów. Kto, gdzie, z kim, dlaczego. Analiza. Taki tekst napisałby dziennikarz. A Janke nie jest dziennikarzem i dlatego zamiast tego puścił trochę szumu zgodnie z zasadą

Ujawniaj ujawnione, odkrywaj odkryte

Proszę tę zasadę dobrze zapamiętać, bo jest to naczelna zasada funkcjonariuszy udających czasem nutkę krytyki. Ujawniają oni tylko to, co już stało się jawne i odkrywają to, co już zostało odkryte lub to, co za chwilę stanie się jawne. Funkcjonariusze ujawniają wtedy, kiedy wiadomo już, że zrobi to ktoś inny spoza ich grona. Tak było z raportem Macierewicza na temat WSI. Gazeta Polska wyskoczyła z artykułem na temat Suboticia. Ujawniła to, co za chwileczkę stało się jawne w raporcie o WSI. Wywołała nawalankę, która miała zogniskować uwagę na sprawie artykułu o Suboticiu, a nie na samym raporcie. Zadanie wykonane.

Według tej samej zasady w Gazecie Polskiej pojawiają się utyskiwania na prasę, która nie docieka szczegółów i prawdy np. w aferze Sawickiej i szerzej w całej służbie zdrowia. Duży artykuł parę tygodni temu o tym, jakie to media niedobre. Kuriozum. Gazeta narzeka, że media się tematem nie zajmują. Co zatem zrobiła Gazeta Polska? Nic. Jej funkcjonariusze opublikowali narzekanie.

Wróćmy na chwilę do oficera Janke.
Nie wiem, czy J&S powinno zostać ukarane, czy nie. Nie jestem entuzjastą nękania prywatnych przedsiębiorców. Ale nic dziwnego, że nam, dziennikarzom, zapala się czerwona lampka, kiedy wicepremier rządu osobiście decyduje o losie jednej konkretnej firmy. Pamiętamy przecież, jak przedstawiciele państwa lubili się układać z biznesem w czasach Leszka Millera.

Jeśli Waldemar Pawlak ma w tej sprawie czyste sumienie, niech przedstawi pełną dokumentację i wytłumaczy szczegółowo, dlaczego osobiście tak zdecydował. Bo nie przypominam sobie, by inne decyzje dotyczące prywatnych przedsiębiorstw zapadały na tak wysokim szczeblu. No, może poza ustawą medialną z czasów Rywina…
Jemu zapala się tylko czerwona lampka. Paradne. Funkcjonariusze, dla niepoznaki zwani dziennikarzami, sobie siedzą w redakcji, trochę biegają po mieście i czasem to tu, to tam zapali im się lampka. I piszą artykulik w gazecie o tym, jak to właśnie im się lampka zapaliła. I proszą rząd, żeby im sam wyjaśnił, samemu nie kiwając palcem w bucie, aby to zrobić.

Polska demokracja jest w bardzo, bardzo złym stanie.

niedziela, 3 lutego 2008

Igor Janke w kręgu znajomych

9 stycznia odbyło się pewne spotkanie, na którym rozmawiano o tzw. dziennikarstwie obywatelskim. W jednej z głównych ról wystąpił Igor Janke. W zakończeniu cytowanego przeze mnie artykułu widzimy informację, że podczas spotkania lansowano ludzi związanych z Indymedia.





Indymedia to bardzo nieciekawe towarzystwo, o czym można przeczytać pod adresem www.indymedia.republika.pl. Proszę tam zajrzeć i przekonać się samemu. Lansowanie tych ludzi to działalność haniebna. I w tym hańbiącym towarzystwie znalazł się właśnie Igor Janke. Nieprzypadkowo.

Nawiasem mówiąc, ubecki i postubecki klimat serwisu Salon24.pl, którym zawiaduje Igor Janke, przypomina indymedia. Bardzo brzydko.