poniedziałek, 30 czerwca 2008

Narada

16 marca 2008
Piotr Zaremba, Paweł Lisicki, Piotr Stasiński, Wiesław Dębski

TVN, TVN24, WSI, Piotr Zaremba, Paweł Lisicki, Piotr Stasiński, Wiesław Dębski, studio telewizyjne, dyskusja

Czy aktyw sędziowski nas słyszy?

niedziela, 29 czerwca 2008

William Easterly

Znany ekonomista amerykański. Specjalista od zagadnień pomocy międzynarodowej przeznaczonej dla krajów ubogich. Profesor ekonomii w New York University. Współpracownik Brookings Institution and Center for Global Development w Waszyngtonie. Redaktor naukowych czasopism ekonomicznych The Quarterly Journal of Economics, The Journal of Economic Growth, The Journal of Development Economics.

Dopiero w tym roku ukazała się pierwsza książka Williama Easterly po polsku, "Brzemię białego człowieka" (PWN).

W Polsce praktycznie nieznany i przemilczany. Dlaczego? Bo wygłasza opinie odmienne od poglądów Jeffrey'a Sachsa, popierającego Balcerowicza. Co mówi Easterly? Oto cytat z recenzji książki w amazon.com:

With all of Easterly's aid-bashing, one might imagine that he is a conservative promoter of market solutions. But some of his most powerful criticism is reserved for the Planners who advocated "shock therapy" free-market reforms in Eastern Europe and the former Soviet Union. Free markets can't be imposed from outside, he insists, citing the example of the inefficient Soviet-era plants that survived their entry into the market era via their communist bosses' genius for bartering and cronyism. "The Soviet-trained plant managers at the bottom outwitted the shock therapists at the top," he writes.

Mówi o komunistycznych dyrektorach przedsiębiorstw. A tego cenzura polskiego ubekistanu nie może przełknąć. Przecież Balcerowicz sam był członkiem partii komunistycznej i zadbał o to, by na przemianach po 1989 skorzystała przede wszystkim kasta komunistycznej nomenklatury i pracownicy aparatu przemocy PRL.

poniedziałek, 23 czerwca 2008

Janusz Zemke

Janusz Zemke mówi właśnie w TVP INFO, że w PRL były nie tylko złe rzeczy. Było wiele dobrych. Że nie można mówić o PRL tylko źle.

Tak, panie Zemke. W III Rzeszy Hitlera też były nie tylko złe rzeczy. Przypomnijmy przypadek Evy Herman, prezenterki niemieckiej telewizji:

She was Germany’s favourite newsreader - a blonde, blue-eyed television star who became a campaigner for old-fashioned feminity.

Now Eva Herman has fallen from her pedestal - she has been sacked for praising Hitler’s policies towards women, families and motherhood. The Nazi years, she said, while presenting her latest book, The Noah’s Ark Principle, were a cruel time. They had, though, a redeeming quality: they celebrated family values. “There were the good things too, that is to say the values, the children, the mothers, the families, the solidarity . . .”

Within hours Herman, 48, was dismissed from state television. She has lost her talk show with immediate effect and her position as the presenter of the cult quiz programme called Did You See . .?
Eva Herman natychmiast straciła pracę w telewizji po wypowiedzi, w której wypowiedziała się pochlebnie o macierzyńskiej polityce nazistowskich Niemiec.

Jakie sankcje spotykają osoby publicznie wypowiadające się pochlebnie o komunistycznej dyktaturze PRL?

niedziela, 22 czerwca 2008

Maleszka, Wildstein, Gargas

Przełączając kanały, zauważyłem dziś funkcjonariusza Pawła Lisickiego w TVN24. Wił się jak piskorz, próbując grać wyznaczoną rolę. Mówił mniej więcej to:

no, wszystko wskazuje na to, że Wałęsa to Bolek, dokumenty... archiwa... ale wicie rozumicie, zawsze jest jakaś wątpliwość, że nigdy tak na sto procent nie można stwierdzić, że to na pewno on; no bo kto wie, co było na kartkach usuniętych z teczki Bolka
He he. Funkcjonariuszu Lisicki. Słabo się przygotowaliście do tej roli.

Połączone redakcje naczelne ubekistanu (Gazeta Wyborcza i TVN) odgrywają przedstawienie pt. "Usunięcie ubeka Maleszki z redakcji Gazety Wyborczej". Mają pokazać w poniedziałek 23 czerwca w TVN. TVN rzekomo ma pokazać, jak Maleszka został przyłapany na wydawaniu przez telefon aroganckich instrukcji komuś w redakcji.

Wolne żarty. Ubek ubekowi oka nie wykole. Wierzycie, że TVN 'demaskuje' zagrania ubeka? Jest to schematyczna zagrywka z cyklu "ujawniaj ujawnione". Podjęli decyzję, że trzeba czymś zagłuszyć ostateczne zdemaskowanie Bolka. Ustawili teatrzyk. Odegrali role.

Schemat zgrany jak stara płyta. Najpierw kilka dni ataków na autorów książki o donosach Wałęsy, Cenckiewicza i Gontarczyka. Potem próba przejęcia inicjatywy i sprowadzenie tematu na manowce, czyli zagłuszanie. Jednocześnie Wildstein rytualnie ogłasza, że najlepiej Maleszkę zamilczeć.

Zamilczeć zło?! Zamilczenie zła oznacza sprzyjanie złu. Milczenie wobec zła jest oczywistym fałszem i oczywistym złem. Jednak zamilczenie dla ubeka jest wyborem najlepszym, bo inaczej mógłby poplątać się w zeznaniach. Dlatego Wildstein ogłasza, że Maleszkę trzeba zamilczeć.
Maleszka jest tematem bezpiecznym, bo jest rozpoznany (ujawniaj tylko to, co już powszechnie wiadomo!).
Podobnie Misja Specjalna, program Anity Gargas w TVP 'demaskuje' tylko pozornie, bo skupia się na rzeczach bezpiecznych dla ubekistanu. Wiosną zrobili program o jakimś działaczu Platformy Obywatelskiej z Bielska Białej, o którym od dawna wiadomo już było, że jest spalony i skompromitowany. Tak w praktyce wygląda zasada "ujawniaj tylko to, co już jest ujawnione". Gdyby Anicie Gargas zależało na prawdzie, zrobiłaby parę reportaży o funkcjonowaniu i rekordowym zadłużaniu się szpitali pod kontrolą samorządów z Dolnego Śląska, zdominowanych przez działaczy Platformy Obywatelskiej.
Aby robić dobre programy, wcale nie trzeba sięgać do materiałów tajnych. Wildstein i Gargas w swoich programach w TVP pozorują odsłanianie tajemnic. Udają, że dopuszczają widza do czegoś zupełnie dotychczas nieznanego. Wykonują wyznaczone dla nich role zagłuszarek. Aby nie dopuścić do głosu społeczeństwa i nie mówić o sprawach dotychczas szerzej nieznanych, a kompromitujących dla obecnej ekipy rządzącej.
Gdyby Wildstein był wrogiem ubekistanu, nie otrzymałby programu w czasie wysokiej oglądalności i TVN nie współpracowałaby z nim podczas przygotowania programu. A tu proszę, lansują Wildsteina w TVN!

czwartek, 19 czerwca 2008

Funkcjonariusz Tomasz Lis

Niedawno w swoim programie kładł uszy po sobie, słuchając w skupieniu Jerzego Urbana, którego zaprosił do studia. Człowiek, który powinien być poddany wiecznemu ostracyzmowi, funkcjonariusz komunistycznej dyktatury zaproszony do studia telewizji publicznej opłacanej ze składek publicznych!

Funkcjonariusz Lis nie śmiał przerywać Urbanowi. Przypomnijmy, że Lis był szkolony przez Suboticia, o którym wiadomo, że był funkcjonariuszem WSI. Lis później występował w obronie Suboticia.

Przypomnijmy też zagrywkę funkcjonariusza Lisa w piątek 31 sierpnia 2007. Tego dnia w porannym programie w radio TOK FM zaatakował wulgarnie Joannę Lichocką:

W piątkowej porannej dyskusji w radiu TOK FM doszło do niemającego precendensu ordynarnego zachowania Tomasz Lisa.

Publicysta "Polsatu" posunął się do wulgarnego przedrzeźniania kobiety, naszej koleżanki Joanny Lichockiej. Nie spotkało się to z żadną reakcją prowadzącego dyskusję Jacka Żakowskiego, który zachęcał jeszcze do tak ordynarnego zachowania. Nie nastąpiła także żadna reakcja ze strony uczestniczących w dyskusji Tomasza Wołka i Jacka Rakowieckiego.

Nie przypominamy sobie, by w ostatnim czasie miał miejsce podobny wybryk, świadczący o braku kultury. Trudno nam znaleźć odpowiednie słowa na wyrażenie naszego niesmaku i oburzenia.

Po kiego licha robić z siebie chama i idiotę? O co chodzi? Wieczorem tego samego dnia, 31 sierpnia 2007, na specjalnej konferencji prasowej prokurator Engelking demonstrował nagrania audio i wideo dotyczące przestępcznych kontaktów Janusza Kaczmarka, Ryszarda Krauze, Jaromira Netzla, Mirosława Kornatowskiego, "pana od śrub". Najwidoczniej Lis dostał wcześniej cynk, że coś grubego się szykuje i trzeba włączyć zagłuszanie. To jedyne logiczne wytłumaczenie zachowania w radiowym studio rankiem 31.08.2007. Celem było dostarczenie pretekstu funkcjonariuszom mediów do zajęcia się względnie błahym tematem (w porównaniu do wielkiej afery wysokich urzędników państwowych) chamstwa Tomasz Lisa(*) i wytwarzania szumu zagłuszającego ogromny skandal wokół Ryszarda Krauze.

Funkcjonariusze mediów udawali następnie, że nie widzą oczywistości.

(*) Oczywiście chamstwo Lisa dyskwalifikuje z pracy w mediach publicznych. Jednak dostał posadę w TVP z pensją bodaj 70 tysięcy miesięcznie. Proszę pomyśleć, o czym to świadczy.

środa, 18 czerwca 2008

Funkcjonariusze wszystkich mediów, łączcie się!

Funkcjonariusze Tomasz Wołek,Tomasz Wróblewski,Tomasz Lis...

Jaki jest funkcjonariusz, każdy widzi.

niedziela, 8 czerwca 2008

Tomasz Sakiewicz

PiS powinien jasno i wyraźnie się odciąć od Sakiewicza. Gazeta Polska, której szefuje, jest ubecką fałszywką. Nikt o zdrowych zmysłach i przynajmniej średnio inteligentny nie wydawałby gazety o profilu rzekomo patriotycznym robionej tak nieudolnie i tak nieestetycznie.

Weźmy przykład Beaty Sawickiej. Kiedy jej sprawa stała się głośna, należało przyjrzeć się sprawie bliżej. Nie wymagało to wielkiego wysiłku. W samym Internecie jest bardzo wiele danych na jej temat. Pisałem o ciemnych interesach Platformy Obywatelskiej w bankrutujących szpitalach Dolnego Śląska. Dla normalnej gazety, zwłaszcza takiej, która pozuje na sprzyjającą PiS, jest to temat, który musi być podjęty i przedstawiony szerokiej publiczności.

Co zrobiła Gazeta Polska w tej sprawie? To samo, co reszta funkcjonariuszy, którzy nie kryją tak swojej przynależności, jak Sakiewicz. Nic nie zrobiła. Opublikowała artykuł na całą stronę, w której nie podała żadnych ważnych informacji, o których pisałem. Proszę sprawdzić, klikając odsyłacz "Beata Sawicka" po prawej stronie lub skorzystać z wyszukiwarki pod jej zdjęciem.

W Gazecie Polskiej były same bzdety, powtórzenia tego, co było powszechnie wiadome (pisałem już, że naczelną zasadą funkcjonariuszy na odcinku medialnym jest "odkrywaj tylko to, co już zostało odkryte, ujawniaj ujawnione". Żadnych nowych informacji! Jeśli "nowe" informacje, to takie, jak w sprawie Suboticia, współpracownika WSI - błędne. Wysadzić sprawę w kosmos.

Jak doszło do katastrofalnych długów szpitali w powiatach zarządzanych przez PO? Przecież to świetny temat. Samograj. Nepotyzm i prawdopodobnie korupcja. Niebotyczne zarobki dla człowieka bez kwalifikacji w bankrutującym szpitalu (Bolesławiec). Żona w zarządzie powiatu z ramienia PO, mąż dyrektorem szpitala (sic!) - to w Lubinie. Tenże mąż wchodzi na miejsce człowieka, któremu właściwie nie ma czego zarzucić, bo powstrzymał dalsze zadłużanie się lokalnego szpitala. Jego główną wadą jest chyba to, że nie jest z PO i nie ma żony w zarządzie powiatu.

Pokazać błyskawiczną karierę Norberta Wojnarowskiego, którego usilnie promuje Schetyna. Marek i Norbert Wojnarowscy zaczęli biznes od obsługi wierzytelności szpitali.

Skąd mieli pieniądze na start? Jak dokładnie wyglądał początek firmy Agencja Obrotu Wierzytelnościami Progres? Jak to możliwe, aby w powiecie, w którym w radzie powiatu zasiada Marek Wojnarowski, jest członkiem rady społecznej szpitala, firma braci Wojnarowskich obsługiwała wierzytelności szpitala, pobierając za to prowizję? Do takiej obsługi finansowej trzeba także dysponować pewnym zapleczem bankowym, aby firma miała płynność finansową, umożliwiającą udzielanie ponadmilionowych pożyczek. A przychylność banku, który musiał wyłożyć kasę? Kto i w którym banku sypnął forsą Wojnarowskim?

Wojnarowscy obsługują potem długi szpitala w Bolesławcu, gdzie starostą jest Cezary Przybylski z Platformy Obywatelskiej, bliski znajomy Barbary Sawickiej. Przybylski zatrudnia Piotra Demarczyka na stanowisku dyrektora finansowego. Demarczyk nie ma papierów na to stanowisko, ale otrzymuje miesięczną pensję w wysokości 20 tysięcy złotych. Kilka miesięcy później Demarczyk zostaje aresztowany w Trzciance w Wielkopolsce za próbę przekrętu.

W którą stronę się nie ruszysz na Dolnym Śląsku, tam Platforma Obywatelska, nepotyzm, przekręty.

A może trzeba pytać o związki Sawickiej z Romanem Komaryczko, duchownym związanym ze zbuntowanymi betankami? Przed zamknięciem się w klasztorze w Kazimierzu pełnił posługę w Lubaniu, rzut beretem od Jeleniej Góry. Sawicka bywała w Lubaniu choćby z powodu swoich funkcji w zawodzie nauczycielskim i z powodu związków ze Służbą Graniczną, która ma swój ważny oddział w Lubaniu właśnie. Mąż Sawickiej pracował w Służbie Granicznej.

Albo zadać pytanie o kuzynkę Sawickiej, która miała znajdować się w klasztorze z betankami. Gdzie jest teraz? Czy istniała naprawdę, czy był to tylko pic na wodę?

Sawicka gorączkowo krzątała się w lipcu i sierpniu 2007, kursując między Januszem Kaczmarkiem, ówczesnym ministrem spraw wewnętrznych, arcybiskupem Życińskim, "rodzicami" betanek, funkcjonariuszami.

I u Wałęsy w Gdańsku na obiedzie też była. Bywała kobieta. Ale Sakiewicz wie, że ma się trzymać ściśle linii programowej. A linia programowa wyraźnie mówi: "ujawniać" tylko to, co już zostało ujawnione.

Sakiewicz i jego biuletyn nie zadali żadnego z oczywistych pytań. A na dokładkę proszę, następujący niedawny news.

14 kwietnia spółka Słowo Niezależne (połowę udziałów ma w niej znany dziennikarz Tomasz Sakiewicz kojarzony z PiS) przejęła wierzytelności KGHM – podał na swojej stronie internetowej tygodnik „Newsweek”.

Dług miedziowego koncernu to „efekt” nietrafionej inwestycji w Demokratycznej
Republice Kongo sprzed 11 lat. Rozwiązaniem sytuacji zajęła się firma King &
King, która dostała jedynie połowę ustalonej z KGHM zapłaty.

Sprawa trafiła do sądu, który nie uznał roszczeń K&K. Milczenie trwało pięć lat.

Trzy dni przed odwołaniem, poprzedni zarząd KGHM sprzedał dług.

Pikanterii sprawie dodaje fakt, że Tomasz Sakiewicz od dawna toczy spór z
K&K, która od kilku lat jest udziałowcem Niezależnego Wydawnictwa Polskiego
- spółki wydającej tygodnik "Gazeta Polska". Sakiewicz jako redaktor naczelny
pisma nie uznaje jego legalnych właścicieli.

Sakiewicz nie chce wyjaśnić w jaki sposób Słowo Niezależne nabyło wierzytelność od miedziowego giganta (w którym 42 proc. udziałów ma skarb państwa.

- To nie działalność dziennikarska, a biznesowa, która jest objęta tajemnicą
handlową - tłumaczy Sakiewicz.

sobota, 7 czerwca 2008

Porażka Barbary Kamińskiej i Pawła Lisickiego

Wrócę na chwilę do wymiany e-maili z Barbarą Kamińską z grudnia ubiegłego roku. Większość tej wymiany zamieściłem już w blogu. Pora na postscriptum. Jedną wiadomość opuściłem. Zamieszczam ją jednak teraz. Zwracam uwagę na arogancję w zdaniu "Dla mnie to może pan naszą korespondecję i Papieżowi wysłać." Wysoce nieprofesjonalne zachowanie. Na końcu zamieszczam moją odpowiedź.

W mailu pada także zdanie, że Paweł Lisicki "na pewno zgodzi sie ze wszystkim, co napisalam". Jeśli tak jest, to tym gorzej dla niego. O Pawle Lisickim pisałem już kilkakrotnie.

Ten mail świadczy o czymś znacznie ważniejszym niż arogancja.

Barbara Kamińska
do Klient Nasz Pan
data 14 grudnia 2007 11:59
temat Re: porazka porazki i prawda o prawdzie

Bardzo dziekuje, ze mnie Pan tak promuje. Tyle ze nasz naczelny nie nazywa sie Piotr Lisiecki tylko Pawel Lisicki. I na pewno zgodzi sie ze wszystkim, co napisalam.

Dla mnie to moze Pan nasza korespondencje i Papiezowi wyslac. Przynajmniej dowie sie, ze ja istnieje.
Pozdrawiam serdecznie
BK

--
Barbara Kamińska
Dziennikarka Działu Krajowego "Rzeczpospolitej"
tel. (022) 46 30 452
-------------------------
RZECZPOSPOLITA
ul. Prosta 51
00-838 Warszawa
_________________________________________________________________
Klient Nasz Pan
do Barbara Kamińska
data 14 grudnia 2007 12:43
temat Re: porazka porazki i prawda o prawdzie

W e-mailu popełniłem literówkę w nazwisku Lisickiego, ale w blogu jego nazwisko pojawiło się poprawnie.

Wzmianka o Papieżu nie przydaje wiarygodności.

Pozdrawiam

środa, 4 czerwca 2008

Indoktrynacja na maturze 2008

Na maturze z języka polskiego w maju 2008 pojawił się m.in. artykuł funkcjonariusza Janke z Rzeczpospolitej dotyczący blogów. Pojawiają się w nim następujące nazwiska:

Rafał Ziemkiewicz - dwukrotnie
Ewa Milewicz
Daniel Passent
Jan Pospieszalski - dwukrotnie
Michnik
Janina Paradowska - dwukrotnie
Rybiński
Szczuka

Proszę bardzo. Maturzystom wrzuca się nazwisko Passenta, jak gdyby nigdy nic. A przecież to reprezentant komunistycznej dyktatury PRL.

O funkcjonariuszu Ziemkiewiczu pisałem już wcześniej.

O Pospieszalskim nie pisałem. A trzeba o nim powiedzieć, że jest współodpowiedzialny za lansowanie znacznej części funkcjonariuszy Dziennika. W jego programach parokrotnie wisiał plakat "Zapluty karzeł reakcji", kiedy w studio mowa była o ofiarach komunistycznego reżimu. Czy to normalne, zaprosić do studia obrońców Polski przed komunistyczną okupacją i jednocześnie powiesić plakat prześladowców i morderców? Tego normalny i dobry człowiek nie robi. Ale zrobił to Jan Pospieszalski.

Czy można sobie wyobrazić, że do programu publicystycznego zaprasza się np. Żydów, którzy ledwie uszli z życiem z piekła Holocaustu, a w studiu na oczach milionów widzów wywiesić plakat nazistowskich prześladowców obrażający godność ofiar? No właśnie.

Pozostałe nazwiska zostawiam bez komentarza. Funkcjonariusz Janke gra w drużynie. Wykonał zadanie.

Prócz nazwisk pojawiły się w tekście nazwy

salon24.pl - serwis firmowany nazwiskiem funkcjonariusza Janke, na którym rzekomo miał zarabiać, a który został stworzony w celu wykonania ważnych zadań propagandowych i inwigilacyjnych.

"Fakty", TVN24 - czym są, wiadomo.

Maturzyści dostali więc do analizy tekst politycznego propagandzisty. Za pieniądze podatnika wykonano klasyczne pranie mózgu metodą bezpośrednią. Kto wybrał ten tekst do matury i kto zatwierdził tę decyzję?