niedziela, 25 kwietnia 2010

Funkcjonariusz Isakowicz-Zaleski

Ten też jest ważny. Pokazują go w tv ostatnio bardzo często. 24 kwietnia 2010 namawiał w telewizji Jarosława Kaczyńskiego do kandydowania w wyborach prezydenckich. A przecież ogłaszał nie tak dawno, że nie będzie głosował na Lecha Kaczyńskiego.

Tadeusz Isakowicz-Zaleski jako główny komentator w dniu pogrzebu Lecha i Marii Kaczyńskich, rozmowa z Bogdanem Romanowskim 18 kwietnia 2010

W dniu pogrzebu pary prezydenckiej 18 kwietnia przed pogrzebem (w południe) występował w TVN jako gość specjalny w długiej rozmowie z Bogdanem Rymanowskim z Wawelem w tle, nadanej chyba z hotelu. Po uroczystościach (po południu) był pytany na krakowskim rynku o komentarz w TVP przez Łukasza Warzechę. Jako kto? Ktoś w rodzaju głównego komentatora. To nienormalne. W tygodniu poprzedzającym 18 kwietnia pokazywano go kilkakrotnie w różnych stacjach tv. A to w studio telewizyjnym, a to w Krakowie na ulicy. A przecież nie powinni z nim rozmawiać w ogóle. Przecież nawoływał, żeby nie głosować na Lecha Kaczyńskiego, jeśli ten wystartuje w wyborach! A teraz w roli głównego komentatora uroczystości pogrzebowych Lecha i Marii Kaczyńskich?!

Kim jest? Pisałem o nim w ubiegłym roku. W sierpniu ubiegłego roku wypowiadał się agresywnie w czasie sztucznie nakręconej wrzawy wokół planowanej wycieczki rowerowej małej grupy rowerzystów szlakiem Bandery. Było to kuriozalne. Dzień w dzień informowano o tym, jak o wydarzeniu wagi państwowej. Rowerzyści stali gdzieś niedaleko granicy i szykowali się do wkroczenia do Polski. Isakowicz-Zaleski używał wtedy bardzo agresywnego języka. De facto namawiał do rękoczynów. Mówił, że ludzie mogą rzucać kamieniami do rowerzystów itp. Cel został osiągnięty. Rowerzyści postali kilka dni przy granicy, nie wjeżdżając do Polski, a funkcjonariusze w mediach ubili mnóstwo piany.

W czasie rządu PiS został urobiony przez media na jeden z głównych autorytetów lustracyjnych. W ubiegłym roku BBC wyemitowała film o nim, umieszczając w nim fragmenty wizji lokalnej dokonywanej przez Służbę Bezpieczeństwa w 1985 na plebanii, gdzie został jakoby napadnięty przez nieznanych sprawców. Film został rzekomo zapomniany przez SB i ostał się w archiwach, a Isakowicz-Zaleski natrafił na niego jakoby przypadkiem w IPN, szukając materiałów do swojej książki. Prawie jak ksiądz Popiełuszko, tylko że nie zamordowany. W latach stanu wojennego był duszpasterzem związanym ze "środowiskiem opozycyjnym".

Potem zaczął pisać felietony w prasie i pojawiać się regularnie w telewizji. Często podburza, wypowiada się agresywnie, prowokująco. Klasyczny prowokator.

SB nie zostawiała przypadkiem filmów w archiwach. Archiwa zostały skrupulatnie przeczyszczone w 1989 i 1990. Film "się odnalazł", bo miał się odnaleźć i służyć uwiarygodnieniu Isakowicza-Zaleskiego.

Gdyby Isakowicz-Zaleski był księdzem, nie zachowywałby się tak, jak się zachowuje i nie byłby tak nachalnie pokazywany w mediach.

czwartek, 22 kwietnia 2010

Funkcjonariusz Nałęcz w obronie środowiska stalinizmu

W portalu dzieci stalinizmu www.gazeta.pl występuje dziś funkcjonariusz Nałęcz. Obok tytuły trzech wiadomości mają budzić jak najgorsze skojarzenia z wiarą chrześcijańską i Czeczenami. Dzień jak co dzień. Zajadły atak na Polskę i wartości bliskie Polakom, aby nie dopuścić do odbudowy Polski w sercach i umysłach.

Tomasz Nałęcz, 22 kwietnia 2010, ubloid, propaganda, socjotechnika, atak na Polskę i tradycyjne polskie wartości, TOK FM, Adam Michnik

sobota, 17 kwietnia 2010

Funkcjonariusz Krasnodębski

Jest ważną osobą. Jest właśnie urabiany na tzw. "autorytet". Tzw. autorytety to stara sztuczka komunistów. Wytwarzanie sztucznych autorytetów było jedną z kluczowych metod socjotechniki w PRL. Funkcjonariusze mają bardzo dobre rozeznanie nastrojów społecznych. To nic trudnego, bo wystarczy porozmawiać z ludźmi w różnych miejscach i już wiadomo. Następnie sadza się takiego przed kamerą, gdzie cedząc słowa i stękając, wypowiada te same rzeczy, o których mówi społeczeństwo (pamiętamy o zasadzie "ujawniaj ujawnione", o której pisałem wcześniej). Widzowie przed telewizorami mówią "no proszę, mówi to, co i mnie przyszło na myśl". Stara sztuczka.

W procesie przechwytywania nastrojów społecznych funkcjonariusze próbują wytworzyć sztuczne autorytety na potrzeby sytuacji. Po wstępnej odruchowej akceptacji słów takiego sztuczniaka, następuje druga faza. W drugiej fazie funkcjonariusze usiłują wzniecić silne emocje negatywne. Gniew. Agresję. Próbują połączyć je z "rozpaczą". Wszystko, co skrajne, byle zburzyć spokój i podniosły nastrój. Zburzyć skupienie, zamyślenie, powagę, zadumę, refleksję.

Kilka, kilkanaście minut temu pewien pan odpytywany przed Pałacem Prezydenckim przez pana Przemysława Babiarza z TVP powiedział bojowym tonem o panu wypijającym publicznie małpki, potem pochwalił się znajomością ze świętej pamięci Krzysztofem Putrą ("widziałem go parę miesięcy temu", śp. Putra nie jest w stanie potwierdzić, ani zaprzeczyć), po czym pochwalnie wymienił Krasnodębskiego i Zybertowicza. Zastosował jeden ze znanych chwytów. Powtórzył słowa Krasnodębskiego, który podobno się zastanawiał, jaka część Polski jest tutaj (przed Pałacem, w sensie duchowym), że może mniejszość. Czy 10, 20, 30 procent? Jeśli tak, to trudno. Itp. Kim jest ten pan? Ten pan jest podstawiony. Taka socjotechnika ma wmówić ludziom, że są w mniejszości, ma wzbudzić poczucie niższej wartości.

Dalej pan podstawiony oskarżał sędziów wydających wyroki. Żalił się, że Zybertowiczowi dali niedawno grzywnę 30 tysięcy, bo coś powiedział, czy napisał. Widać, że po Krasnodębskim i Zybertowicz jest lansowany przez funkcjonariuszy.

To, co zacytowałem to próba rozniecenia złych nastrojów i zniszczenia powagi żałoby. Pod pozorem rozmów "ze społeczeństwem" bardzo łatwo wstawić w media podstawionych prowokatorów, których zadaniem jest unicestwić spokój, wzbudzić gniew i agresję. Społecznością ludzi odczuwających złe emocje jest łatwo manipulować.

Inne słowa, które padały wczoraj i dzisiaj w innych wypowiedziach to "prowincja", "Polska powiatowa" (Krasnodębski). To rozpaczliwe próby wmówienia społeczeństwu, że to, co widzą i odczuwają, nie jest tym, co widzą i odczuwają. To też jest stara sztuczka.

Krasnodębski był parokrotnie pokazywany wczoraj i dzisiaj. Wczoraj gadał z funkcjonariuszem Gwiazdą u Pospieszalskiego, innego funkcjonariusza, który lubi rozmawiać.

Skoro już o tym mówimy, warto wspomnieć o "odpaleniu" w ostatnich dniach posła PiS Artura Górskiego, który gadał jakieś banialuki pod adresem Rosjan. Po wyborze Obamy na prezydenta Górski został odpalony w Sejmie, gdzie wygłosił durnowaty, rasistowski tekst. Widać, że to człowiek do specjalnych odpaleń.

środa, 14 kwietnia 2010

Funkcjonariusz Wajda

Wszystko się zgadza. Funkcjonariusz Wajda, pupilek dyktatury komunistycznej, dla której wykonywał nieocenione usługi propagandowe, dziś atakuje decyzję pochowania prezydenta Kaczyńskiego na Wawelu.

Wajda był bardzo cennym funkcjonariuszem komunizmu. Jego zadaniem było przedstawianie patriotów jako ludzi oderwanych od rzeczywistości i irracjonalnych. Ludzi, z którymi młodzi ludzie nie mogą się utożsamiać. Komuniści szybko się zorientowali, że jednostronna propaganda nie może być skuteczna. Dlatego zmienili strategię prania mózgu. Stworzono "środowisko" rzekomo opozycyjne wobec komunizmu po to tylko, aby przechwycić nastroje społeczeństwa i sprowadzić je na manowce. Wajda fałszował historię, pokazując m.in. w swoim filmie "Lotna" szarżę ułanów w 1939 na niemieckie czołgi. Takiej szarży w rzeczywistości nie było. Komunistom była ona potrzebna w celach propagandowych. Wajda wykonał zadanie. Wart Żukrowski Wajdy, wart Wajda Żukrowskiego. Żukrowski, autor "Lotnej", publicznie poparł wprowadzenie stanu wojennego w 1981. Obaj warci Jaruzelskiego.

Kolejny raz Wajda sfałszował historię w filmie "Katyń". W nim jedyną zarysowaną postacią rosyjską jest "dobry enkawudzista", a główną postacią polską jest zdrajca z obozu jenieckiego, który decyduje się na kolaborację z Sowietami. Syn oficera zamordowanego w Katyniu ginie przejechany przez samochód, a nie w walce, co oczywiście ma wymiar symboliczny. Ma poniżyć i zdeptać pamięć i szacunek dla ofiar, a wierność Polsce pokazać jako bezsens.

"Katyń" Wajdy jest zrobiony według schematu propagandy komunistycznej. Jest tam m.in. konstruktor samolotów, który ma "postępowe" (czyli komunizujące) poglądy i pyta z pretensjami, dlaczego Polska przed II wojną światową nie produkowała więcej samolotów. To jest jeden ze starych chwytów komunistycznego prania mózgu.

Ofiary ludobójstwa są w jego filmie odczłowieczone, bez głębszego wyrazu. Nie ma wśród nich wyraźnej postaci, wyraźnego bohatera.

Prosty schemat propagandowy.

Kłamstwo katyńskie

Film Wajdy "Katyń" jest bardzo złym filmem.

Jedyną zarysowaną postacią rosyjską w tym filmie jest enkawudzista o dobrym sercu.
Główną postacią polską w tym filmie jest zdrajca.

Kłamstwo.

poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Katyń

Dół katyński chcą zasypać bełkotem o "pojednaniu".

Funkcjonariusze i przyjaciele szesnastej republiki.

niedziela, 11 kwietnia 2010

Haniebne słowa funkcjonariusza Kraśko

W jednym z serwisów BBC World News 10 kwietnia 2010 nadano nagranie rozmowy telefonicznej z Piotrem Kraśko, który znajdował się w pobliżu miejsca katastrofy samolotu polskiej delegacji na uroczystości 70 rocznicy zbrodni katyńskiej. Piotr Kraśko mówił po angielsku. Aby przybliżyć anglosaskim widzom kontekst tragedii, powiedział, że jest to tak, jakby rozbiła się delegacja rządowa któregoś z głównych państw sprzymierzonych lecąca na rocznicę obchodów lądowania aliantów w Normandii w 1944.

Przypomnijmy.

  • W Normandii w 1944 wojska alianckie stoczyły wielką bitwę z wojskami Niemiec.
  • W Katyniu nie było bitwy.
  • W Katyniu NKWD, czyli siły specjalne ministerstwa spraw wewnętrznych Rosji sowieckiej dokonały zbrodni ludobójstwa na polskich oficerach, jeńcach wojennych.
  • Funkcjonariusze Rosji sowieckiej zamordowali tysiące polskich oficerów strzałem w tył głowy.
  • Ofiary zostały wrzucone do grobów masowych i zasypane ziemią, a zbrodnię Rosja sowiecka starała się ukryć aż do 1990.
  • Po odkryciu tych grobów przez Niemców wiosną 1943, władze rosyjskie oskarżyły Niemcy o dokonanie tej zbrodni.
  • W zacieraniu śladów komunistyczna Rosja i jej gorliwi pomocnicy z państw przez nią okupowanych po II wojnie światowej szeroko stosowali okrucieństwo, od zastraszania po fizyczną likwidację, a rodziny zamordowanych i wszystkich tych, którzy podtrzymywali pamięć o zbrodni były prześladowane perfidnymi metodami.

Powtórzmy jeszcze raz. Piotr Kraśko wypowiedział słowa haniebne. Porównał bitwę w Normandii do zbrodni NKWD w Katyniu.