czwartek, 30 czerwca 2016

Państwo Przestępcze Polska

Władze państwowe Polski, łącznie z premierem i prezydentem, otrzymywały w ciągu ostatnich kilku lat szczegółowe informacje na temat prześladowania mojej rodziny. Brak jakiejkolwiek reakcji z ich strony oznacza udział w przestępstwie. Oznacza to także, że osoby te akceptują łamanie prawa i nie wolno im pełnić żadnych funkcji państwowych ani międzynarodowych.


Mój email z 23 lutego 2014 został wysłany do szerokiej grupy odbiorców pełniących czołowe role w życiu publicznym Polski. Poinformowałem w nim o łamaniu prawa przez funkcjonariuszy zatrudnionych w Centrum Edukacji Artystycznej przy ulicy Brzozowej 35 w Warszawie. W czasie mojej wizyty w CEA w październiku 2012 cztery osoby: Dyrektor CEA Zdzisław Bujanowski i troje prawników, wśród nich pani Sowa przypisana do sprawy mojej żony, groziły zemstą za posługiwanie się prawami obywatelskimi, jakie teoretycznie przysługują każdemu obywatelowi Polski. Są to groźby karalne ścigane z urzędu. Są na to w kodeksie karnym odpowiednie artykuły. Odbiorcy listu nie zareagowali w żaden sposób, dowodząc tym samym, że prześladowanie naszej rodziny odbywa się za ich pełną wiedzą i zgodą. Premier i ministrowie kultury i dziedzictwa narodowego, nauki i szkolnictwa wyższego, edukacji narodowej są bezpośrednio odpowiedzialni za łamanie prawa w instytucjach im podległych. Dotyczy to także służb specjalnych, bowiem odpowiednie informacje otrzymała ode mnie Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego w roku 2008.

Oto odbiorcy listu:

D. Tusk
R. Sikorski
B. Komorowski
B. Kudrycka
B. Arłukowicz
C. Olejniczak
D. Rosati
E. Kopacz
G. Napieralski
J. Piechociński
J. Śniadek
J. Gowin
J. Kluzik-Rostkowska
K. M. Ujazdowski
L. Miller
P. Naimski
R. Kalisz

Groźby karalne wypowiedziane przez Dyrektora Centrum Edukacji Artystycznej Zdzisława Bujanowskiego i zatrudnionych tam prawników zostały wykonane za wiedzą i zgodą najwyższych władz państwowych. Dotyczy to zarówno rządu poprzedniej kadencji, jak i obecnego rządu. Jesienią 2015 moją żonę wyrzucono z pracy w Państwowej Szkole Muzycznej I i II stopnia w Zielonej Górze, a mnie wyrzucono z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

Polska jest państwem przestępczym.

środa, 29 czerwca 2016

Poznański Uniwersytet Sowiecki

13 października 1963 w Opolu 10 Sudecka Dywizja Pancerna armii komunistycznej w Polsce otrzymała imię Bohaterów Armii Radzieckiej.



Nadanie imienia odbyło się podczas obchodów 20-lecia komunistycznego wojska polskiego. 10 Dywizja została założona jesienią 1944. Dowódcą odbierającym to wyróżnienie był płk. dypl. Marian Koper, szkolony wcześniej w jednej z radzieckich akademii wojskowych. Koper był później szefem Wyższej Szkoły Wojsk Pancernych w Poznaniu.

W Poznaniu znajduje się także Uniwersytet Poznański, znany dziś pod nazwą Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Interesujące jest to, że wśród nazwisk członków Rady Wydziału Fizyki UAM pojawiają się nazwiska identyczne z nazwiskami pojawiającymi się w Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych w Poznaniu, w które przekształcono jakiś czas temu Wyższą Szkołę Wojsk Pancernych.

Po roku 1945 Uniwersytet Poznański został ukształtowany według wzorców bolszewickich. Pracowałem tam od 1995 do 2015, z roczną przerwą w roku akademickim 1997-1998.

Z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu wyrzucono mnie w październiku 2015, mimo że mam habilitację, czyli tytuł doktora habilitowanego. Dokonano tego z powodów politycznych. Mój ojciec Bolesław Borkowski zdezerterował z armii komunistycznej 13 stycznia 1943 razem z kilkudziesięcioma innymi, którzy podjęli tę samą decyzję. Był wśród nich Józef Franczak, który później wykonywał akcje z bronią przeciwko dyktaturze komunistycznej. Franczak zginął 23 października 1963 we wsi Majdan Kozic Górnych pod Lublinem. Był ostatnim partyzantem antykomunistycznego ruchu oporu w granicach Polski po 1945.

Mój ojciec rozmawiał z Franczakiem przed podjęciem decyzji o ucieczce. Franczak był w tej jednostce wojska komunistycznego sierżantem. Ojciec zapamiętał go jako człowieka otwartego i życzliwego dla swoich podwładnych. Decyzja, jaką podjęli, była oczywiście bardzo trudna i dramatyczna. Ci, którzy dokonali takiego wyboru, stawiali na szali swoje życie. Czy mogli zobowiązać się do wierności Związkowi Radzieckiemu, jak wymagał tego tekst przysięgi? Nie mogli. Nie mogli przysięgać wierności wrogom Polski. Rozmowa z Franczakiem wywarła na ojcu duże wrażenie. Jednak każdy z grupy dezerterujących decyzję podejmował samodzielnie. Nikt  nie był zmuszany. Przypomniał im o tym kapitan, dowódca oddziału.

Ojciec znalazł się w dużej grupie, która przekroczyła Bug z zamiarem dotarcia na ziemię wileńską, by tam w stronach rodzinnych pozostawać w ukryciu i w gotowości do walki z sowieckim najeźdźcą. Po wschodniej stronie Bugu grupa ta stoczyła walkę z siłami NKWD, które ich otoczyły. W tej walce mój ojciec został ranny. Całą grupę uwięziono w twierdzy brzeskiej. Warunki były nieludzkie. Funkcjonariusze NKWD torturowali polskich więźniów. Nocami rozlegały się krzyki torturowanych.

Związek Radziecki był sojusznikiem Niemiec nazistowskich w latach 1939-1941 i dokonał mordów masowych na polskich jeńcach wojennych, ludności cywilnej oraz innych zbrodni przeciwko całemu państwu polskiemu. Kiedy Sowieci ponownie weszli na terytorium Polski w 1944, dokonywali masowych aresztowań i mordów na członkach polskiego ruchu oporu. Większość Polaków została wcielona do armii komunistycznej w 1944 wbrew swojej woli.

Dzisiejsza polska klasa polityczna udaje postawę pro-zachodnią i głośno domaga się stacjonowania sił NATO na terytorium Polski. Jest to jednak tylko gra pozorów. Zachód do dziś nie zrozumiał komunistycznej gry pozorów. Jeżeli dojdzie do rozmieszczenia sił NATO w Polsce, Zachód prawdopodobnie uwierzy złudzeniu, że broni Polski jako członka NATO. W rzeczywistości odziały stacjonujące w Polsce będą pionkami manipulacji, w której główne role odgrywają Rosja i jej polscy podwładni.

Jedna opowieść jest prezentowana publicznie zachodnim liderom i mediom, a w rzeczywistości rozgrywa się opowieść całkowicie odmienna.

Dr hab. Lech S. Borkowski

sobota, 25 czerwca 2016

Zorganizowane działania przestępcze Ministerstwa Kultury przeciwko Małgorzacie Gluchowskiej

W piśmie Małgorzaty Głuchowskiej i jLecha Borkowskiego do Prokuratora Generalnego Z. Ziobro z 25 kwietnia 2016 jednym z wielu załączników jest pismo M. Głuchowskiej z 14 lutego 2012 do prokuratora Pawła Sawickiego z Prokuratury Rejonowej w Zielonej Górze. Oto fragment tego listu. Dotyczy on postępowania Wacława Kłaputa z Bydgoszczy, Głównego Wizytatora Centrum Edukacji Artystycznej w Warszawie, instytucji należącej do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Po złożeniu skargi do CEA skontaktował się ze mną wizytator Wacław Kłaput. Poinformował mnie, że nie przyjmuje tego do wiadomości i według niego nadal jestem przewodniczącą. Powiedział też, że w Warszawie w Centrum Edukacji Artystycznej, prawnicy wnikliwie analizują tę sytuację, to znaczy badają, czy w ogóle można uznać, że odwołano mnie z funkcji. W piśmie z 7 grudnia tytułował mnie Przewodniczącą i poprosił o zwołanie zebrania w dniu 19 grudnia (załącznik 8). Zebranie Rady Rodziców zwołuje jej przewodniczący, członek Rady nie może tego zrobić. Tym samym prośba (choć słowo "polecenie" wydaje się tu bardziej właściwe, ponieważ wizytator jest przedstawicielem nadzoru pedagogicznego) podkreślała jego słowa, że jestem nadal przewodniczącą. Wystosowałam w tej sprawie prośbę do pani Aleksandry Budrewicz o powiadomienie o zebraniu członków Rady Rodziców (załącznik 9). Ponieważ odmówiła mi ona - cytuję wykonania tego polecenia", choć z mojej strony nie było to polecenie, a jedynie prośba - powiadomiłam o tym telefonicznie pana wizytatora i przygotowałam notatkę na piśmie (załącznik 10). Pan Kłaput powiedział, że to niedopuszczalne, bowiem do obowiązków sekretarza szkoły należy powiadamianie członków Rady o zebraniach. Pan Kłaput stwierdził, że to załatwi i zdyscyplinuje panią dyrektor i panią sekretarz szkoły. 13 grudnia 2011 otrzymałam email od dyrektor Małaczyńskiej (załącznik 11). Pani Małaczyńska pisze tam nieprawdę: skargę wniosła Przewodnicząca Rady Rodziców, a nie Rada. Ponadto pani Małaczyńska pisze w tym mailu, że wizytator poprosił ją o "zaproszenie wszystkich członków Rady Rodziców na spotkanie" z nim w dniu 19 grudnia 2011. Porównując słowa wizytatora Kłaputa i jego pismo z 7 grudnia 2011 r. z mailem dyrektor Małaczyńskiej stwierdzam, że pan Kłaput najprawdopodobniej świadomie wprowadził mnie w błąd. Nie będąc już przewodniczącą nie mogłam już zwoływać zebrań. Dyrektor Małaczyńska też nie mogła zwołać zebrania. Dlatego napisała o zaproszeniu na spotkanie.

Pan Kłaput nakazał mi zwołanie zebrania, wiedząc że po odwołaniu z funkcji przewodniczącej nie mogę jako członek Rady samodzielnie zwoływać zebrań. Możliwe, że była to z jego strony gra mająca na celu zyskanie mojej przychylności w czasie kontroli przeprowadzonej przez niego w dniach 19-20 grudnia. W mojej ocenie zasadne jest pytanie, czy wizytator Kłaput działał w zmowie z dyrektor Małaczyńską. Nie umiem logicznie wytłumaczyć, dlaczego tak doświadczony wizytator mógł popełnić tak elementarny błąd odnośnie skuteczności odwołania mnie z funkcji przewodniczącej w dniu 29 listopada. Zwracam uwagę, że do 12 lutego 2012 nie otrzymałam protokołu z przeprowadzonej kontroli.

Spotkanie 19 grudnia zwołane z inicjatywy pana Kłaputa miało niejasny status prawny. Nikt z obecnych nie protokołował tego zebrania, choć pan Mundy jako ówczesny sekretarz Rady miał obowiązek sporządzania protokołów.

Kiedy skontaktowałam się telefonicznie z działem prawnym CEA w pierwszej połowie stycznia, okazało się, że tamtejsi prawnicy wcale nie analizowali, czy odwołanie mnie z funkcji Przewodniczącej Rady Rodziców było skuteczne i czy według prawa jestem jeszcze przewodniczącą czy już nie. W mojej ocenie oznacza to, że wizytator Kłaput mówił nieprawdę w rozmowie ze mną 7 grudnia 2011 i podtrzymywał tę nieprawdę w piśmie z 7 grudnia 2011.

Rano 12 stycznia 2012 wysłałam email do pana Kłaputa (załącznik 12), w którym poinformowałam go, że nadal jestem szykanowana przez dyrektor Małaczyńską. Zaledwie dzień wcześniej dowiedziałam się od pani Sowy z CEA, że sprawa dręczenia mojej osoby była rzekomo przez pana Kłaputa badana. Byłam tym mocno zdumiona, ponieważ nie jest to zgodne z prawdą. Spodziewałam się, że kontrola w sprawie szykan dopiero nastąpi. W mailu tym prosiłam też o wyjaśnienie wyników kontroli odnośnie usunięcia mnie z funkcji Przewodniczącej Rady Rodziców. Do 12 lutego 2012 nie otrzymałam pisemnego stanowiska CEA w tej sprawie, a przypomnę, że zarówno w rozmowie telefonicznej 7 grudnia, jak i piśmie z 7 grudnia pan Kłaput tytułował mnie Przewodniczącą i prosił, aby zwołała zebranie Rady Rodziców.

W rozmowie telefonicznej przeprowadzonej 12 stycznia, która trwałą ok. godziny, Wacław Kłaput powiedział, że oprócz spraw Rady Rodziców badał też podniesioną przeze mnie w pismach do CEA sprawę szykanowania i psychicznego dręczenia mnie przez dyrektor Małaczyńską. Nikt z CEA nie informował mnie wcześniej, że kontrola 19-20 grudnia miałaby także dotyczyć kwestii dręczenia mnie przez dyrektor Małaczyńską. Wprawdzie w rozmowie telefonicznej 11 stycznia 2012 z panią Sową, prawnikiem CEA, usłyszałam od niej, że wizytator Kłaput badał także wątek psychicznego nękania mnie jako kierownika sekcji, ale była to pierwsza jakakolwiek wzmianka ze strony nadzoru pedagogicznego, że ten wątek miał być badany. Nie ma najmniejszego śladu na piśmie, że CEA zamierzało uwzględnić w czasie kontroli problem dręczenia mojej osoby. W związku z tym muszę stwierdzić, że CEA w osobie wizytatora Kłaputa wprowadziła mnie w błąd co do przedmiotu kontroli. Być może też ktoś w CEA potwierdził nieprawdę w dokumentach dotyczących kontroli. Na razie nie jestem w stanie tego stwierdzić ze stuprocentową pewnością ani temu zaprzeczyć, ponieważ nie otrzymałam protokołu pokontrolnego.

W rozmowie telefonicznej 12 stycznia 2012 pan Kłaput doradził mi też, abym "nie pchała się tam, gdzie mnie nie chcą". Brzmiało to jak pogróżka, abym zaprzestała jakiejkolwiek aktywności związanej z Radą Rodziców i szerzej, związanej z analizą poczynań dyrektora szkoły.

Pan Mundry, sekretarz Rady Rodziców, w emailu z 1 grudnia 2011 adresowanym do członków Rady, wysłanym z adresu slawomir.mundry@zgora.pgnig.pl o godzinie 14:08, czyli prawdopodobnie w godzinach pracy i z miejsca pracy, napisał
"Jednocześnie proszę Państwa o przyjęcie ewentualnej rezygnacji pani Głuchowskiej z funkcji członka Rady i tym samym umożliwienie jej skoncentrowania się na pracy dydaktycznej."

Biorąc pod uwagę kontekst sytuacji i to, że pisał to ojciec dziecka uczącego się dopiero w pierwszej klasie fortepianu w PSM, a więc osoba nie znająca specyfiki szkoły artystycznej, uznaję, że były to pogróżki pod moim adresem. Pan Mundry działał i nadal działa w zmowie z dyrektor Małaczyńską. Dziś pan Mundry jest nowym przewodniczącym Rady Rodziców.

W połowie stycznia przeprowadziłam rozmowę telefoniczną z panią Sową, prawnikiem CEA, która była wyznaczona przez dyrektora Zdzisława Bujanowskiego do sprawowania nadzoru nad sprawami poruszonymi przeze mnie w pismach do CEA. Pani Sowa powiedziała, że otrzymam protokół pokontrolny. Natomiast pan Kłaput we wspomnianej rozmowie 12 stycznia poinformował, że dyrektor Małaczyńska już podpisała protokół pokontrolny po naniesieniu niewielkich poprawek. Można zatem stwierdzić, że protokół pokontrolny powinnam otrzymać jeszcze w styczniu. Jednak protokołu pokontrolnego nie otrzymałam do dnia dzisiejszego.

Z dzisiejszej perspektywy oceniam, że kontrola przeprowadzona przez Wacława Kłaputa była obarczona poważnymi wadami prawnymi. Pan Kłaput wprowadził mnie w błąd, co do przedmiotu kontroli. Na tej podstawie uważam, że mógł działać w zmowie z dyrektor Małaczyńską.

Dziś jest całkowicie jasne, że Kłaput uczestniczył czynnie w działaniach przestępczych przeciwko Małgorzacie Głuchowskiej. Gdyby nie chciał tego zrobić, po prostu nie mógłby pełnić funkcji wizytatora. W państwie przestępczym nie ma miejsca dla normalnych, porządnych ludzi. Aparat państwowy jest bowiem tożsamy z aparatem przestępczym.

Trzeba też jasno stwierdzić, że wyodrębnienie CEA ze struktury Ministerstwa Kultury to typowy dla instytucji komunistycznych (tu można zamiennie użyć słowa "przestępczych", bowiem są to słowa równoznaczne) outsourcing działań przestępczych i rozłożenie odpowiedzialności na większą liczbę osób.

piątek, 17 czerwca 2016

Zorganizowana przemoc społeczna w Państwowej Szkole Muzycznej w Zielonej Górze

List Małgorzaty Głuchowskiej do Głównego Wizytatora CEA, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego

mgr Wacław Kłaput
Główny Wizytator
Centrum Edukacji Artystycznej
Zielona Góra, 17 grudnia 2011
Szanowny Panie Wizytatorze,

Przedstawiłam Panu działania trzech osób: Małgorzaty Małaczyńskiej, dyrektor Państwowej Szkoły Muzycznej w Zielonej Górze, Honoraty Górnej, nauczycielki sekcji pianistycznej i Sławomira Mundrego, członka Rady Rodziców, który podjął się pełnienia funkcji Sekretarza Rady. Najszerzej opisałam poczynania pani Małaczyńskiej.

Na forum Rady Rodziców rolę atakujących odgrywali p. Mundry i p. Górna, czyniąc wszystko, by nie dopuścić do normalnej pracy. Swoimi prowokacjami starali się stworzyć jak najwięcej problemów, poczynając od wysuwania absurdalnych żądań na dosłownie każdy temat, odmawiając dyskusji nad regulaminem i nie dopuszczając do jego uchwalenia.

Nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek stanę się obiektem takiego ataku, i to w instytucji podległej Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego!

Staranne planowanie ataków i prowokacji wskazuje na ścisłe porozumienie między wspomnianymi trzema osobami. Biorąc pod uwagę dość krótki, bo dwuletni, staż p. Górnej w naszej szkole oraz jeszcze krótszy staż p. Mundrego w społeczności szkolnej - zjawił się on jako rodzić w szkole dopiero we wrześniu br., dochodzimy do wniosku, że osoby te łączy bardzo silna więź i poczucie wspólnego interesu w rozbijaniu szkolnej społeczności, wykraczające poza ramy szkolne.

W pismach p. Małaczyńskiej i w e-mailach p. Mundrego podstawowym narzędziem ataku jest usuwanie mojej tożsamości. Nieużywanie mojego nazwiska, pomijanie pełnionych przeze mnie funkcji bądź pisanie ich małą literą. Jasny jest ostateczny cel ataku: zniszczyć rozpoznawalność zaatakowanej osoby, jej dobre imię, doprowadzić wręcz do anihilacji jej autorytetu. Dlaczego? Niezależne środowiskowe autorytety są bowiem najważniejszą przeszkodą w funkcjonowaniu grup takich, jak opisana przeze mnie. Działalność tych osób wykazuje wysoki stopień zorganizowania. Wspólnie i w porozumieniu są w stanie uczynić praktycznie wszystko, byleby tylko przejąć kontrolę nad wszystkimi podmiotami szkoły, nie licząc się z nikim i z niczym, poza patologicznym interesem swojej grupy.

Celem uzupełnienia dokumentacji załączam dwie najnowsze wiadomości rozesłane przez p. Małaczyńską i p. Mundrego.

Z poważaniem,
Małgorzata Głuchowska

Do wiadomości: Krystyna Karcz, Starszy Wizytator CEA Regionu Lubuskiego

środa, 15 czerwca 2016

Kot Schroedingera

Tekst listu Małgorzaty Głuchowskiej do premier B. Szydło z 7 grudnia 2015

Beata Szydło
Premier RP
Al. Ujazdowskie 1/3
00-583 Warszawa

Zielona Góra, 7 grudnia 2015

Szanowna Pani Premier,

Informuję o łamaniu w Polsce praw człowieka i praw konstytucyjnych. Jako narzędzie ataku i przemocy społecznej wykorzystywana jest także służba medycyny pracy. Jej gorliwi funkcjonariusze bez wahania łamią prawo i fałszują dokumentację, jeśli takie są polecenia i oczekiwania organizacji przestępczej.

Szczegółowe informacje o rozmiarach patologii przekazywałam D. Tuskowi, B. Komorowskiemu i E. Kopacz. Wbrew głośnym deklaracjom publicznym władze nie chcą poważnego traktowania zapisów Konstytucji RP i Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej. Konstytucja i Karta Praw Podstawowych są dobre tylko wtedy, kiedy obywatel z nich nie korzysta.

26 października 2015 zostałam skierowana przez dyrektor szkoły, w której pracuję, na badania profilaktyczno-kontrolne w związku ze zwolnieniem lekarskim przekraczającym 30 dni. Zwolnienie było wystawione przez lekarza rodzinnego.

Lekarz Wojewódzkiego Ośrodka Medycyny Pracy w Zielonej Górze M. Ryngier poinformował mnie ustnie, że muszę się poddać badaniu psychiatrycznemu w związku z pismem, jakie wpłynęło od dyrektor szkoły do dyrektor WOMP. Jednak to pismo nie zostało mi przedstawione. Lekarz zagroził, że jeśli nie zgłoszę się do psychiatry, on nie podpisze orzeczenia o zdolności do pracy. Skierował mnie do pokoju 14, w którym miał przyjmować psychiatra. Na drzwiach tego pokoju nie było żadnych informacji o tym, kto w nim urzęduje i w jakich godzinach. Kiedy weszłam do środka i przedstawiłam się, mężczyzna siedzący za biurkiem nie odpowiedział na moje powitanie i nie przedstawił się. Milczał. Następnie wyciągnął kartkę papieru i demonstracyjnie ją czytał (lub udawał, że czyta), trzymając ją tak, bym nie mogła dojrzeć, co się na niej znajduje. Czytał i dość długo milczał.

Psychiatra nie przeprowadził żadnych badań. Nie zrobił niczego, co można byłoby uznać za wywiad lekarski. Nie mógł tego przecież zrobić w czasie dwóch kilkuminutowych „widzeń”. Na jego zlecenie musiałam udać się do wskazanej pani psycholog. Psycholog nie wykonała żadnych badań ani testów pisemnych. Podczas dwóch ok. półgodzinnych rozmów brak było jakichkolwiek symptomów badania, racjonalnego myślenia i działania.

Zapoznałam się z przepisami regulującymi badania wykonywane przez służbę medycyny pracy w Polsce i za granicą. Zielonogórski WOMP nie spełnił podstawowych wymagań. Zamiast pomagać i zastanowić się nad środowiskiem pracy, w którym nauczyciel jest przedmiotem znęcania się psychicznego, postąpił wbrew etyce lekarskiej. Służba medycyny pracy jest wykorzystywana w Polsce jako represyjne narzędzie władzy. Możemy ją nazwać władzą medyczną, bo z opieką nie ma nic wspólnego. Ten rodzaj „opieki” medycznej ma swój ideowy rodowód w obozach koncentracyjnych, a nie w pełnej poświęcenia służbie człowiekowi.

Pismo dyrektor szkoły do WOMP udostępniono mi dopiero 17 listopada 2015. Zacytowane są w nim wyrwane z kontekstu słowa z mojego listu do premiera D. Tuska z 2012 roku. List nie stracił aktualności i trzeba go czytać w całości. Dyrektor szkoły podjęła pracę w naszej instytucji 1 września 2013, prawie rok po dacie mojego listu do Tuska. Iście bolszewicka gorliwość pani dyrektor znamionuje narrację, do której należy. Jest to narracja dozorców. Ja i mój mąż reprezentujemy narrację odmienną. Załączam Komunikat nr 8 „Dezinformuj i karz” z 1 lutego 2014 i Komunikat nr 26 „Mord społeczny w Polsce” z 14 lipca 2015. Oba zostały szeroko rozesłane do władz różnych szczebli i instytucji publicznych. W sprawach ważnych nie zamierzamy milczeć, czy się to komuś podoba, czy nie.

WOMP nie wydał orzeczenia o zdolności bądź niezdolności do pracy. Według funkcjonariuszy WOMP nie wiadomo, czy Małgorzata Głuchowska jest zdolna do pracy czy też nie. Trochę jest zdolna do pracy, a trochę nie. W fizyce kwantowej określa się taki stan jako superpozycję stanów. Erwin Schrödinger przedstawił w 1935 roku Gedankenexperiment, którego celem było wyjaśnienie niektórych paradoksów mechaniki kwantowej. Jeśli w pudełku znajduje się kot, to aby stwierdzić, czy jest on żywy czy martwy, należy zajrzeć do środka. Do tego czasu jego stan można określać jako kombinację liniową dwóch funkcji: funkcji kota żywego i funkcji kota martwego.

Wielokrotnie mieliśmy do czynienia z podobnymi paradoksami w kontakcie z aparatem prześladowczym udającym aparat państwowy. Najczęściej dotyczyło to informacji i faktów, których istnienie i jednoznaczna wymowa nie powinny być przedmiotem sporu. Okazywało się jednak, że dokumenty w instytucjach publicznych są często manipulowane. Czytelnicy twórczości Stanisława Mackiewicza powiedzieliby, że informacja i fakty są fabrykowane zgodnie z bieżącymi potrzebami dynamiki rewolucyjnej, jak opisał to w książce „Myśl w obcęgach”.

Warto wspomnieć, że 25 marca 2014 po przeprowadzeniu okresowych badań kontrolnych ten sam WOMP wydał orzeczenie o zdolności do pracy ważne do 25 marca 2018.

Uważny obserwator życia publicznego i społecznego wie, że decyzje władzy jaskrawo krzywdzące człowieka po pewnym czasie stają się bardzo niewygodne, co wymaga dalszych manipulacji i dalszych kłamstw. Dlatego cały wysiłek ukierunkowany jest na złamanie odporności psychicznej i pewności siebie osoby zaatakowanej, by ułatwić dokonanie mordu społecznego. Przypomnijmy o wykorzystywaniu psychiatrii w Związku Radzieckim do likwidowania osób krytykujących władze i o roli, jaką odegrali w tych prześladowaniach Andrei Vyshinsky oraz Andrei V. Snezhnevsky.

W piśmie do premiera Tuska wspomniałam o postaci K. Woźniaka. Jego podpis widnieje w załączniku 11. Natomiast w piśmie do prezydenta Komorowskiego zdanie „Dokumentacja ta została bezprawnie udostępniona osobie postronnej niezwiązanej z procedurą awansową” dotyczy dzisiejszej dyrektor PSM w Zielonej Górze R. Lato. W chwili, w której dokumentacja mojego awansu zawodowego była udostępniona pani Lato, nie była ona w żaden sposób związana z naszą szkołą ani z CEA.

W kolejnych załącznikach znajdują się wszystkie dokumenty, jakie wydano mi w WOMP. We wniosku zaznaczyłam, że proszę o wydanie „wszystkich dokumentów dotyczących mojej osoby”. W dolnej części wniosku znajduje się data oraz mój podpis. Jest to jedyny dokument, jaki przedłożono mi do podpisania w WOMP w czasie od 29 października do 17 listopada 2015.

Jestem jednym z najlepszych pedagogów szkoły, o czym świadczą wyniki moich uczniów, zdobywane przez nich laury na konkursach krajowych i międzynarodowych oraz liczne świadectwa materialne dotyczące mnie jako człowieka, nauczyciela i pianisty. Poziom mojego nauczania nie obniżył się nawet w okresach najgorszych represji.

Praca pedagoga i pianisty w szkole muzycznej jest bardzo intensywna. Wymaga nieustannego skupienia, zaangażowania i ciągłej pracy zarówno nad uczniami, jak i nad sobą. Bardzo często gram publicznie zarówno w Zielonej Górze, jak i innych miastach naszego kraju. Muzyka jest moją pasją. Wzmacnia mnie wewnętrznie, inspiruje do stawiania czoła wszelkim przeciwnościom. Podobnie jest ze wsparciem osób najbliższych. Są to dość oczywiste fakty psychologiczno-społeczne.

Żyjemy jednak w miejscu zagłady cywilizacji, a w nowej narracji publicznej narzucanej przemocą od 1945 zlikwidowano także i oczywistość prawd najprostszych. Wszystko bowiem podporządkowano nowej organizacji przestępczej podszywającej się pod aparat państwowy.

Zarówno przebieg psychicznego znęcania się nade mną, jak i fałszerstwa i matactwa osób związanych z tą nadzwyczajną sprawą od 2011 roku są starannie udokumentowane, m.in. w postaci zeznań złożonych w prokuraturze rejonowej w Zielonej Górze.

Sprawa prześladowania naszej rodziny jest bardzo niewygodna. Jej ujawnienie obala całą piramidę mitów.

Z poważaniem,
Małgorzata Głuchowska

Załączniki

1. List do D. Tuska z 14 listopada 2012
2. List do B. Komorowskiego z 13 lutego 2013
3. Komunikat nr 8 z 1 lutego 2014
4. Komunikat nr 26 z 14 lipca 2015

oraz cała dokumentacja udostępniona mi przez WOMP:

5. Skierowanie na badania z 26 października 2015
6. Karta badania z 29 października 2015
7. List dyrektor R. Lato datowany na 29 października 2015
8. Karta badania profilaktycznego. Widnieją tam daty 29 października, 2 listopada, 17 listopada 2015 oraz w jednym miejscu pieczątka i podpis lekarza M. Ryngiera
9. Zaświadczenie lekarskie z 2 listopada i wynik EKG z 3 listopada 2015
10. Polecenie skontaktowania się z psychologiem z 3 listopada 2015 podpisane przez M. Ryngiera
11. Dwustronicowy bełkot psychiatry K. Woźniaka. Widnieją tam daty 2015.11.03 i 2015.11 (dzień miesiąca nie został wpisany) oraz pieczątka i podpis Woźniaka
12. Tzw. opinia psychologiczna podpisana przez S. Sobkowską datowana na 16 listopada 2015
13. Zaświadczenie lekarskie zielonogórskiego WOMP-u wydane 25 marca 2014 poświadczające zdolność do pracy wobec braku przeciwskazań zdrowotnych ważne do 25 marca 2018
14. Wniosek do WOMP o wydanie dokumentów z 17 listopada 2015
15. Rachunek WOMP za usługę ksero z 17 listopada 2015

List Małgorzaty Głuchowskiej do Prezydenta, 14 października 2012

Bronisław Komorowski
Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej
ul. Wiejska 10
00-902 Warszawa

Zielona Góra, 14 października 2012

Szanowny Panie Prezydencie,

Od roku, po dwudziestu latach wzorowej pracy i nienagannej postawy społecznej, jestem celem serii prowokacji zaaranżowanych w celu zlikwidowania mojej egzystencji zawodowej i społecznej. Ja i moja rodzina cierpimy wskutek tego ogromne straty zdrowotne, moralne i finansowe. Jestem nauczycielką fortepianu w szkole muzycznej I i II stopnia. Staram się jak najlepiej wykonywać swoje obowiązki. Przekazuję swoją wiedzę i pasję zawodową młodemu pokoleniu.

Oboje z mężem, profesorem uniwersyteckim, staramy się dać Polsce to, co najlepsze. Jesteśmy dobrze wykształceni, kreatywni i ambitni. Wychowani zostaliśmy na ludzi wrażliwych, łatwo nawiązujących kontakt z podopiecznymi i współpracownikami. Pochodzimy z rodzin utożsamiających się z tradycyjnymi wartościami, na których nasi przodkowie zbudowali Polskę.

We wrześniu 2011 przystąpiono do likwidacji Małgorzaty Głuchowskiej. Zgotowano mi piekło na ziemi. Dokumentacja tego procesu jest w posiadaniu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. MKiDN otrzymywało ode mnie informacje i dokumenty na bieżąco. Proces ten przebiegał więc za wiedzą i, jak wskazuje przebieg wydarzeń, pełną aprobatą rządu.

Państwo, jego społeczność to zbiór jednostek. Znęcanie się nad jednym choćby obywatelem jest działaniem na szkodę Państwa. Jest to totalitaryzm nowego typu, dyktatura różniąca się od komunizmu nazwą, kolorem dekoracji i zestawem kłamstw stale powtarzanych publicznie, ale nie ulega wątpliwości, że jest to dyktatura. Pierwszymi ofiarami dyktatury są podstawowe prawa jednostki, jego godność i dobre imię.

Oficjalna propaganda ostatnich dwudziestu lat próbowała nam wmówić, że jest to czas najlepszy dla Polski w ciągu całego tysiąclecia jej historii. Jest to nieprawda wynikająca z pominięcia najbardziej oczywistych faktów z codziennego życia naszego kraju. Żyjemy w państwie totalitarnym, w którym nie obowiązują żadne prawa, bezwzględnie niszczeni są ludzie  ich zdrowie, życie osobiste i kariery zawodowe. Moje doświadczenia wskazują, że w Polsce nie działają żadne instytucje, które miały stać na straży prawa. Nie reagują też najwyższe władze państwowe. To dowodzi słuszności mojej oceny sytuacji.

Z wyrazami szacunku,
Małgorzata Głuchowska

Do wiadomości:
Donald Tusk, Premier RP
Bogdan Zdrojewski, Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego

czwartek, 9 czerwca 2016

Niszczenie dziedzictwa narodowego

Ostatnio jedna z gazet doniosła, że na obrzeżach Warszawy zniszczono dziewiętnastowieczną willę. Dokonał tego inwestor, który kupił tę nieruchomość wcześniej. Budynek był zaniedbany i wymagał gruntownego remontu. Był jednak zarejestrowany w rejestrze zabytków i żadna zmiana jego formy architektonicznej nie była możliwa. Remonty takich obiektów wymagają uzyskania zezwolenia i mają przebiegać pod nadzorem wojewódzkiego konserwatora zabytków. Rozbiórka budynku jest absolutnie niedopuszczalna.

Zabytkowa willa została jednak najpierw zburzona, a następnie usunięta z rejestru zabytków przez ministra kultury i dziedzictwa narodowego.

Złamano prawo. Część historycznego dziedzictwa zniknęła. Takie historie powtarzają się w Polsce regularnie. Dlaczego tak się dzieje?

Odpowiedź jest prosta. Kontynuowany jest proces stopniowego usuwania dziedzictwa sprzed 1945 roku. Ten sam proces realizowano przed rokiem 1990. Jest to planowe wymazywanie przeszłości sprzed drugiej wojny światowej. Wykonywane jest krok po kroku, aby sprawić wrażenie, że jest to ciąg niefortunnych okoliczności. W teorii prawo i odpowiednie władze muszą temu zapobiec. Jednakże stosowanie prawa w Polsce podlega regułom dynamiki rewolucyjnej, jak ujął to Stanisław Mackiewicz w książce “Myśl w obcęgach”. Czasem prawo jest stosowane, a czasem nie jest.

Główną różnicą między niszczeniem przeszłości dokonywanej przed 1990 i po 1990 jest rodzaj wymówek używanych przez władze. Podstawową wymówką po 1990 jest kapitalistyczna samowola deweloperów. Jednakże prawdziwa przyczyna w większości przypadków, jeśli nie we wszystkich, jest ta sama, co przed 1990.

Upadek rozumu

W 2000 roku Instytut Hoovera opublikował książkę "The Collapse of Communism". Znajduje się w niej artykuł Zbigniewa Brzezińskiego "The Grand Failure", który został napisany na podstawie jego książki z 1989 pod tym samym tytułem. Artykuł rozpoczyna się następująco.

“A single crucial fact is the key to understanding the fall of communism in Eastern Europe: Marxism-Leninism was an alien doctrine imposed on the region by an imperial power whose rule was culturally repugnant to the dominated peoples. As a result, a process of organic rejection of communism by East European societies – a phenomenon similar to the human’s body rejection of a tranplanted organ – ensued. This process played out in a contest between national forces seeking ways to free their societies from Moscow’s dogma and Soviet attempts to develop new ways to retain ultimate control over region’s destiny.”

Ta interpretacja jest niepoprawna, niezgodna z rzeczywistością.

Komunizm nie upadł. Zamiast mówić o "upadku komunizmu", należy mówić o upadku rozumu wśród obserwatorów komunizmu. Komunizm został poddany restrukturyzacji kontrolowanej całkowicie przez komunistów i częściowo subsydiowanej przez demokracje zachodnie. Władza pozostała w tych samych rękach. Państwa komunistyczne były organizacjami przestępczymi i takimi pozostały. Zakres działalności nielegalnej określanej słowem "przestępczy" nie jest taki sam, jak w demokracjach zachodnich. W Polsce mamy do czynienia z rodzajami działalności przestępczej, które nie istnieją na Zachodzie. Jest to spowodowane tym, że struktury władzy komunistycznej pozostały bez zmian.

Symbolizm komunistyczny sprzed 1990 został zastąpiony symbolizmem religijnym. Jest to jednak tylko kamuflaż. Symbolizm religijny w wykonaniu polskiego aparatu państwowego odgrywa rolę munduru polowego. Jest kamuflażem. Jest to broń w służbie falsyfikacji życia publicznego, a nie religijna gorliwość aparatczyków politycznych.

Leninowi przypisuje się powiedzenie “kapitaliści sprzedadzą nam linę, na której ich powiesimy". Okazało się, że Lenin był pesymistą. Komuniści nie muszą kupować liny u kapitalistów zachodnich. Zachód dostarcza linę bezpłatnie.

wtorek, 7 czerwca 2016

Fałszyści w Unii Europejskiej i w NATO

Obserwatorzy zachodni nie zdają sobie sprawy z tego, jak głęboko przestępcza jest działalność aparatu państwowego w Polsce, niezależnie od tego, kto aktualnie sprawuje władzę. Unia Europejska i NATO umożliwiają funkcjonariuszom polskiego państwa przestępczego współudział w decydowaniu o sprawach Unii i NATO poprzez ich instytucje. Oznacza to, że ludzie odpowiedzialni za państwo przestępcze uczestniczą w wyznaczaniu reguł i w podejmowaniu decyzji, którym mają podporządkować się państwa demokratyczne.

Ta sytuacja wywrze negatywny wpływ zarówno na sytuację w Europie, jak i w NATO. Zachodnia klasa polityczna jest bardzo naiwna odnośnie sytuacji w państwach Europy Wschodniej. Słowem kluczowym jest  w tym kontekście "falsyfikacja".

Istota rzeczy pozostała bez zmian. Związek zawodowy Solidarność został stworzony przez komunistyczne służby wywiadowcze w celu dokonania kontrolowanych zmian dekoracji publicznych, bez uszczerbku dla zakresu sprawowanej władzy i z podtrzymaniem pełnej kontroli sytuacji. Partie polityczne w Polsce są tworami całkowicie fałszywymi.

NKWD ma swoich następców w Polsce

LS Borkowski

Komunikat 35, Polska, 25 kwietnia 2016

Prześladowanie z powodów politycznych w Polsce

Jesienią 2015 zostaliśmy oboje równocześnie pozbawieni pracy z powodów politycznych po wielu latach prześladowań i różnego rodzaju prowokacji. Dra hab. Lecha Borkowskiego wyrzucono z pracy na Uniwersytecie w Poznaniu, a Małgorzatę Głuchowską – z Państwowej Szkoły Muzycznej I i II stopnia w Zielonej Górze. Zastosowano metody typowo komunistyczne.

Po powrocie LB do Polski po uzyskaniu doktoratu z fizyki na University of Florida nieustannie poniżano go i uniemożliwiano normalną pracę zgodnie z jego wykształceniem i kwalifikacjami. Przyczyną prześladowań jest postawa jego rodziców skazanych w 1945  i 1949 roku przez trybunał wojenny NKWD na długoletnie więzienie w obozie koncentracyjnym. LB jest dumny z postawy swoich rodziców, był zawsze przeciwny dyktaturze komunistycznej i nie uznawał dla niej żadnego wytłumaczenia. [...]

Pełny tekst w witrynie lsborkowski.com/pol/