sobota, 29 października 2016

Katastrofa Poznawcza Zachodu Względem Europy Wschodniej

Brytyjska gazeta The Telegraph opublikowała 27 października 2016 w dziale opinii artykuł "Czy Rosji wydaje się, że powinna trzymać jakichkolwiek zasad? A jeśli nie, to co powinniśmy z tym zrobić?" ("Does Russia think it should follow any rules at all? And if not, what should we do about it?") Autorem artykułu jest Charles Crawford.

Nie tak dawno wszystko wyglądało zupełnie inaczej. W pierwszych latach po zakończeniu Zimnej Wojny i odzyskaniu przez Rosję niepodległości Londyn i Moskwa usilnie starały się współpracować w wielu dziedzinach [...]. Brałem udział w przygotowaniu tekstu traktatu podpisanego w 1992 przez premiera Johna Majora i prezydenta Rosji Jelcyna, zawierającego deklarację dwustronnych relacji opartych na pokoju i współpracy:

"Strony będą rozwijać swoje stosunki w dobrej wierze. Deklarują przywiązanie do pokojowego rozstrzygania sporów, do społeczeństwa otwartego, zasad demokratycznych i poszanowania praw człowieka oraz rządów prawa..."

Dyplomaci rosyjscy i zachodni zasiadali obok siebie na całym świecie, blisko koordynując swoje poczynania w konflikcie bałkańskim i w innym politycznych miejscach zapalnych. Jedni słuchali drugich i próbowali wypracować dobre wspólne stanowiska w różnych sprawach. Z praktycznego punktu widzenia sytuacja wyglądała normalnie.
Ten fragment artykułu jest dobrym podsumowaniem sposobu myślenia dominującego na Zachodzie odnośnie Rosji. Zimna Wojna jednak nigdy się nie skończyła. Gra pozorów w krajach komunistycznych Europy Wschodniej była kontynuowana, tym razem jako symulacja demokracji i pozornie przyjaznych stosunków z Zachodem.

Można powiedzieć, że zachodni obserwatorzy Europy Wschodniej nie byli zdolni odróżnić sygnału od szumu.

W końcu lat osiemdziesiątych XX wieku komuniści udali, że stracili kontrolę nad sytuacją, oddali władzę i dokonali transformacji demokratycznej. Zachód był kompletnie zaskoczony. Wcześniej nie było oznak, że komunizm w Europie Wschodniej upadnie tak łatwo i szybko. Zachód radośnie zadeklarował zwycięstwo krajów NATO w Zimnej Wojnie pomimo braku wiarygodnego wyjaśnienia, jak się to właściwie stało.

Spojrzenie Zachodu na sytuację z początku lat dziewięćdziesiątych symbolizuje stwierdzenie o "końcu historii" sformułowane przez Francisa Fukuyamę w książce "Koniec Historii i Ostatni Człowiek" w 1993 roku ("The End of History and the Last Man").

Warto w tym kontekście przypomnieć następujący cytat z tygodnika wojsk WCZeKa Czerwony Miecz w bolszewickiej Rosji:
Nie mamy i nie możemy mieć starych fundamentów moralności i "humanizmu", wymyślonych przez burżuazję . . . Nam wolno wszystko.
---
tekst angielski

sobota, 15 października 2016

List Małgorzaty Głuchowskiej do Prezydenta Polski 13 lutego 2013

Nie mamy i nie możemy mieć starych fundamentów moralności i "humanizmu", wymyślonych przez burżuazję . . . Nam wolno wszystko.
Czerwony Miecz, tygodnik komunistycznej tajnej policji WCzeKa w bolszewickiej Rosji

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 
Małgorzata Głuchowska
Zielona Góra

Bronisław Komorowski
Prezydent RP
ul. Wiejska 10
00-902 Warszawa

Zielona Góra, 13 lutego 2012

Szanowny Panie Prezydencie,

Pismo to jest kontynuacją moich listów z 14 października 2012 i 13 grudnia 2012. [...] Chcę przedstawić metody postępowania zorganizowanej grupy w celu zlikwidowania człowieka jako jednostki społecznej i całkowitej anihilacji jego psychiki z możliwością doprowadzenia do samobójstwa. Innymi słowy chcę przedstawić proces duszobójstwa

Cały proces jest szczegółowo opisany w kilkutomowej dokumentacji [...] Znaczna część tej dokumentacji znajduje się w budynku stojącym vis a vis pałacu prezydenckiego, w siedzibie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

To niewiarygodne, że osobę, która była zobowiązana ze względu na pełnione funkcje wyjaśnić sprawy dotyczącego zgodnego z prawem funkcjonowania szkoły poddaje się rozmaitym szykanom i publicznym torturom psychicznym, oczernia, a następnie usuwa bez żadnego uzasadnienia z zajmowanych stanowisk, narażając na utratę szacunku i zaufania uczniów, rodziców, współpracowników i całego środowiska artystycznego.

Jak się okazało, w proces ten oprócz lokalnego układu zaangażowano cały aparat władzy z ministerstwem i prokuraturą, a nad bezpieczeństwem oprawców czuwają najwyższe władze państwowe. Ten fakt dowodzi niezbicie, że żyję w kraju totalitarnym, w kolejnej odsłonie zbrodniczego kolektywizmu. [...] Zdjęto wprawdzie szyld komunizmu i ukryto go, ale zbrodniczy kolektyw jak działał, tak działa nadal. Dawniej mordowano ludzi jawnie, zabijając ich ciała. Teraz torturuje się i zabija ich dusze. Zamiast ludobójstwa otwartego mamy więc duszobójstwo. Słowa duszobójstwo nie ma jeszcze w słowniku języka polskiego. Oddaje ono jednak istotę rzeczy.

Zgromadzone przeze mnie dowody kompromitują MKiDN (Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego) łącznie z nadzorem pedagogicznym, prokuraturę i związki zawodowe. Jednak przede wszystkim świadczą o tym, że rozpoczęta 17 września 1939 eksterminacja polskich elit trwa nadal. Tortury fizyczne i mord fizyczny zamieniono jedynie na tortury psychiczne i mord duszy. Oczywiście mamy ciągle do czynienia z nieustającą kampanią medialną zagłuszającą i fałszującą rzeczywistość.

Niewiarygodny sadyzm, inwigilacja, zastraszanie, oszczerstwa i pomówienia przy jednoczesnym unikaniu zostawiania śladów na piśmie to typowo komunistyczne metody pastwienia się nad człowiekiem. Ktoś słusznie stwierdził, że perfidia jest najwyższą formą komunizmu.

Już po sześciu miesiącach tego piekła zaczęłam się zastanawiać nad definitywnym rozwiązaniem moich kłopotów i nie mam tu na myśli rezygnacji z pracy. Czy wie Pan, Panie Prezydencie, jak czuje się zwierzyna podczas obławy otoczona gromadą myśliwych i sforą psów?

Ja wiem. Wiem także, jak czuje się człowiek, na którego polują inni ludzie. Wiem, jak pragnie, by to się wreszcie skończyło i wytrzymuje tylko dlatego, że potrzebuje go kochająca rodzina.

Oddychałam z trudnością. Ataki kaszlu uniemożliwiały normalne porozumiewanie się z otoczeniem. Miałam bóle głowy i serca. Cierpienie odebrało mi apetyt. Nie chciałam żyć. Objawy nasilały się, kiedy zbliżałam się do szkoły. Z powodu przyjmowanych leków uspokajających, a potem psychotropowych, nie mogłam prowadzić samochodu. Po powrocie z pracy natychmiast zasypiałam, po kilku godzinach budziłam się i marzyłam, żeby znowu zasnąć, a rano wstawałam z płaczem i nie mogłam uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Tak wygląda duszobójstwo.

[...]

Moją osobę zna także doskonale starsza wizytator CEA regionu lubuskiego Krystyna Karcz, która zajmuje to stanowisko od czasów, kiedy byłam nastolatką. Zna doskonale moją postać, mój profil psychologiczny. Zna również moją pracę na stanowisku nauczyciela, koordynatora nadzoru pedagogicznego i kierownika sekcji pianistycznej. Podsumowaniem mojej pracy na tym samym ostatnim stanowisku jest dokumentacja złożona pani wizytator w czerwcu 2011 w związku z ubieganiem się o awans zawodowy na stopień nauczyciela dyplomowanego. Dokumentacja ta została bezprawnie udostępniona osobie postronnej niezwiązanej z procedurą awansową. Mimo że usunięto mnie z funkcji kierowniczej, wykorzystuje się nadal moje pomysły i kontynuuje moje projekty, pomijając mój wkład. Zabrano mi więc to, co stworzyłam. Dokonano kradzieży.

Tytuł nauczyciela dyplomowanego podpisał prof. Wiktor Jędrzejec. Pismem z 22 sierpnia 2011 powierzono mi funkcję kierownika sekcji pianistycznej na kolejne dwa lata, do 31 sierpnia 2013. We wrześniu poproszono mnie po raz trzeci, abym przyjęła funkcję przewodniczącej rady rodziców. Do tej pory odmawiałam. Tym razem zgodziłam się.

14 października 2011 otrzymałam kolejną nagrodę dyrektora, podobnie jak działo się to w ciągu dwudziestu wcześniejszych lat.

Pani dyrektor złożyła mi serdeczne podziękowania za współpracę w realizacji szczytnego celu, jakim jest edukacja artystyczna i wychowanie młodego pokolenia. Życzyła dużo zdrowia, wytrwałości i cierpliwości, niekończących się źródeł inspiracji w swojej pracy oraz samych sukcesów zawodowych, wzorowych uczniów i powodzenia w życiu osobistym.

Podobne życzenia składało mi przez kolejne lata mojej pracy dwóch poprzednich dyrektorów szkoły i Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Kazimierz Michał Ujazdowski.

Ale już 29 listopada 2011 pani dyrektor odmówiła mi, przewodniczącej rady rodziców, dostępu do dokumentacji finansowej rady rodziców i jednocześnie wręczyła upomnienie za rzekomo złe zachowanie i naganę za wizytę u lekarza, o której poinformowałam sekretariat. Tego samego dnia wieczorem odwołano mnie z funkcji przewodniczącej rady rodziców stosunkiem głosów 4 do 3 bez podania przyczyny, ale za to przy gorącym aplauzie pani dyrektor, która była na tym zebraniu obecna. Odwołało mnie dwóch panów, których córki zaledwie we wrześniu 2011 rozpoczęły naukę w pierwszej klasie szkoły podstawowej, nauczycielka fortepianu – moja ówczesna podwładna i jednocześnie protegowana wizytator CEA regionu lubuskiego oraz pani rencistka. Niedługo później, 10 lutego 2012, w kolejnym etapie likwidacji mojej osoby, dyrektor skierowała do mnie wyjątkowo napastliwe pismo (załącznik 1). Warto je zachować dla przyszłych pokoleń i badaczy historii Polski. Wręczono mi je w ostatnim dniu pracy przed feriami zimowymi. Od nagrody dyrektora mijało 51 dni pracy.

Prawnik z południa Polski zapytał po zapoznaniu się z pismem pani dyrektor z 10 lutego 2012, skąd jestem i gdzie pracuję. Następnie stwierdził, że to nie szkoła artystyczna, ale zakład karny o podwyższonym rygorze. […]

Pismo pani dyrektor jest kwintesencją komunistycznego pastwienia się nad obiektem ludzkim przeznaczonym do likwidacji i dlatego przekazuję je najwyższym władzom państwowym RP. Proszę je umieścić wśród najcenniejszych dokumentów naszej epoki. Będzie w przyszłości świadczyć o rozkwicie bestialstwa na niespotykaną wcześniej skalę w kraju rzekomo wolnym i demokratycznym. W kraju przeżywającym jakoby najlepszy czas w swojej tysiącletniej historii! Jak widać, wiedza i umiejętności systemu komunistycznego w zakresie likwidacji jednostki ludzkiej są dziś stosowane przez funkcjonariuszy różnych szczebli z wielką wprawą. Tych umiejętności nie nabywa się przypadkiem. Nie ma tego w programach szkolnych. Nie mówi się o tym w mediach. A jednak w postępowaniu kolektywu likwidacyjnego widać wyraźnie realizację starannie przygotowanego planu działania. Czy usłyszymy od nich za jakiś czas, że wykonywali jedynie rozkazy? Jeśli tak, to czyje rozkazy wykonywali? Społeczeństwo polskie powinno wreszcie poznać dysponenta tej władzy.

Już jesienią 2011 na zlecenie starszej wizytator Centrum Edukacji Artystycznej regionu lubuskiego Krystyny Karcz zaczęły powstawać dokumenty dwojakiego rodzaju. W pośpiechu produkowano dokumentację mającą na celu upozorowanie prawidłowej pracy szkoły. Odpowiednie dokumenty powinny istnieć i być używane co najmniej od kilku lat. Do tej pory nauczyciele nie znają ich treści, a nawet nie wiedzą o istnieniu niektórych nowo wyprodukowanych dokumentów, które rzekomo zaopiniowali w czasie posiedzeń rady pedagogicznej. Ich rzekomi twórcy nie wiedzą o tym, że je napisali. Niektóre dokumenty opatrzono datami fikcyjnych posiedzeń rad pedagogicznych, czyli posiedzeń, które nigdy się nie odbyły. Opis m. in. takich właśnie posiedzeń przedstawia dyrektor Departamentu Szkolnictwa Artystycznego i Edukacji Kulturalnej MKiDN prof. Wiktor Jędrzejec w piśmie z 6 czerwca 2012, DEK/2940/12.

Jednocześnie fałszowano dokumentację bieżącą: protokoły spotkań, zebrań, posiedzeń rad pedagogicznych, dzienniki lekcyjne, produkowano pisma mające na celu oczernianie mojej osoby.

Jest prawdopodobne, że sfałszowano również protokoły egzaminów końcowych szkoły, nanosząc zmiany po podpisaniu ich przez komisje egzaminacyjne. Byłoby to posunięcie konieczne, aby przypieczętować słowa zawarte w piśmie prof. Jędrzejca z 6 czerwca 2012, z których wynika, że wszystkie programy nauczania dostosowano do jednego z ministerialnych rozporządzeń.

Z technicznego punktu widzenia fałszowanie protokołów w przypadku uczniów szkoły podstawowej było przedsięwzięciem bardzo prostym. Znacznie gorzej przedstawiała się sytuacja w przypadku absolwentów szkoły średniej.

Biorąc jednak pod uwagę fakt, że prof. Jędrzejec opisał przebieg posiedzeń rad pedagogicznych, które się nie odbyły, możliwe, że nie poczyniono żadnych zmian i protokoły wyglądają tak, jak w wersji pierwotnej i są kolejnym dowodem na to, że przecież nie o przestrzeganie prawa tu chodziło, lecz o likwidację człowieka.

W maju 2012 pod groźbą utraty pracy podpisałam protokół egzaminu dyplomowego jednego z dyplomantów, który przeprowadzono na skutek manipulacji pani dyrektor nie tylko niezgodnie z ministerialnym rozporządzeniem, ale w ogóle niezgodnie z prawem. Pozostali członkowie komisji złożyli podpisy bez słowa komentarza i najmniejszego sprzeciwu.

Wszystkie mechanizmy fałszerstw są ministerstwu bardzo dobrze znane. Część z nich szczegółowo opisałam w pismach do ministerstwa.

Podstawową metodą, jaką posłużyli się likwidatorzy była metoda prowokacji. W związku z tym, że grupa ta doprowadziła mnie do całkowitego załamania i do chęci pozbawienia się życia, mam społeczny mandat i obowiązek przedstawienia ich z imienia i nazwiska.

  • Honorata Górna, nauczycielka fortepianu, protegowana starszej wizytator CEA regionu lubuskiego
  • Sławomir Mundry, były sekretarz, dzisiejszy przewodniczący rady rodziców szkoły
  • Małgorzata Małaczyńska [obecnie Szumska], dyrektor PSM im. M. Karłowicza w Zielonej Górze
  • Krystyna Karcz, starsza wizytator Centrum Edukacji Artystycznej (Zielona Góra)
  • Wacław Kłaput, główny wizytator CEA (Bydgoszcz)
  • Zdzisław Bujanowski, dyrektor Centrum Edukacji Artystycznej (Warszawa)
  • Wiktor Jędrzejec, dyrektor Departamentu Szkolnictwa Artystycznego i Edukacji Kulturalnej MKiDN (Warszawa)
  • Paweł Sawicki, prokurator Prokuratury Rejonowej (Zielona Góra)

Dzisiejszy przewodniczący rady rodziców, będąc jej sekretarzem, przesłuchiwał mnie z wprawą oficera bezpieki, sabotował prowadzone przeze mnie zebrania, przerywał i zagłuszał moje wypowiedzi, nękał i uprawiał stalking za pomocą e-maili, SMS-ów i telefonów, fałszował protokoły rady. Zaatakował mnie jako przewodniczącą rady rodziców i jednocześnie jako członka kadry kierowniczej szkoły, mimo że jego sześcioletnie dziecko dopiero rozpoczynało w niej naukę gry na fortepianie. Nie znał mnie wcześniej i nie znał samej szkoły. I już w drugim miesiącu kontaktu ze szkołą wykazał się wobec mnie niesamowitą agresją i okrucieństwem psychicznym. Nie ma żadnego uzasadnienia dla takiego postępowania poza jednym: uczestnictwo w grupie likwidacyjnej.

Nauczycielka fortepianu, znajoma przewodniczącego i protegowana wizytator CEA regionu lubuskiego fałszowała protokoły ze spotkań i zebrań sekcji oraz spotkania rady, poświadczała nieprawdę, publicznie pastwiła się nade mną podczas spotkań, zebrań sekcji i posiedzeń rady pedagogicznej, zastraszała mnie pozwami sądowymi i oszczerczymi pismami.

Nad bezkarnością poczynań owej pani czuwała dyrektor PSM Małgorzata Małaczyńska, urządzając prowokacje, zastraszając mnie kolejnymi pismami, upomnieniem i naganą, oraz stosując publiczne tortury upokarzające mnie w oczach innych nauczycieli, rodziców, uczniów oraz pracowników administracji szkoły.

Te trzy osoby, mimo pozorów ogłady prezentowanych na szerszym forum, połączyły się w znęcaniu się nad osamotnioną i de facto całkowicie bezbronną jednostką, która była i jest ubezwłasnowolniona władzą swojego bezpośredniego zwierzchnika. Reprezentowany przez nich sadyzm można określić jako najwyższe stadium przemocy psychicznej.

Protokolantka podpisywała swoim nazwiskiem rzekome protokoły z zebrań sekcji i posiedzeń rady pedagogicznej prowadzonych przez dyrekcję. Treść tych protokołów kilkakrotnie zmieniano po konsultacjach z nadzorem pedagogicznym  w taki sposób, aby  rzekome opisy zebrań i przebiegu rad pedagogicznych podpisane przez protokolantkę diametralnie różniły się  od treści rzeczywistych, przekazywanych ministerstwu przeze mnie.

Zadaniem prokuratora zielonogórskiej prokuratury musiało być sfałszowanie moich zeznań oraz uczynienie ze mnie osoby niewiarygodnej, która pod przysięgą rzuca bezpodstawne oskarżenia.

Kopię pisma informującego o odmowie wszczęcia postępowania wraz z treścią moich rzekomych zeznań prokuratura przesłała członkom rady rodziców, mimo że zeznawałam w swoim własnym imieniu. Obecny przewodniczący przesłał sfałszowane prokuratorskie pismo pocztą elektroniczną wszystkim nowym członkom rady rodziców, których dobrano w tzw. wyborach uzupełniających. Nastąpił kolejny etap oczerniania mnie w oczach kolejnych rodziców i kolejny etap pastwienia się nade mną za pomocą e-maili. Pan Mundry zastraszał mnie usunięciem z rady, a następnie próbował zmusić do rezygnacji. Dawał także do zrozumienia, że mogę być usunięta z pracy.

---

Więcej w witrynie lsborkowski.com/pol/:

List Małgorzaty Głuchowskiej do Prezydenta Polski 13 lutego 2013

środa, 5 października 2016

CIA przekazywała Moskwie tajne informacje wywiadu za pośrednictwem JPII

Po wygraniu wyborów prezydenckich w 1980 przez Ronalda Reagan dyrektorem CIA został William C. Casey. Casey pracował w OSS, organizacji-poprzedniczce CIA, w czasie drugiej wojny światowej i bezpośrednio po jej zakończeniu.

Casey odwiedził Jana Pawła II w Watykanie zaraz na początku pierwszej kadencji prezydenckiej Reagana. Przez kolejnych kilka lat Agencja przekazywała mu swoje najbardziej tajne informacje dotyczące Polski i spraw interesujących papieża i administrację watykańską.

Od wiosny 1981 administracja Reagana utrzymywała bezpośredni kontakt na najwyższym szczeblu między Białym Domem a papieżem, który był regularnie informowany przez Williama Casey i Vernona Waltersa, byłego zastępcy szefa CIA. Walters i Casey łącznie odwiedzili papieża około piętnaście razy w ciągu sześciu lat w celu omówienia spraw interesujących obie strony.
Opinie papieża, zwłaszcza dotyczące Polski i Ameryki Środkowej, wywierały wielki wpływ na Biały Dom, CIA, NSC, a przede wszystkim na samego Ronalda Reagana. [...]
Papież otrzymywał najbardziej tajne informacje i najbardziej zaawansowane analizy pochodzące z satelitów, od agentów wywiadu, z podsłuchu elektronicznego, z dyskusji o kierunkach polityki w Białym Domu, Departamencie Stanu i CIA. Generał Walters mówił, że między 1981 a 1988 spotykał się z papieżem średnio co sześć miesięcy, informując Wojtyłę w zasadzie o wszystkich aspektach polityki amerykańskiej i dostarczając analizy wywiadu - wojskowe, polityczne, ekonomiczne - na każdy temat leżący w kręgu zainteresowania Watykanu.
Carl Bernstein and Marco Politi, His Holiness, Doubleday 1996, p. 269

W ten sposób administracja amerykańska i CIA dostarczały sekrety wywiadu i analizy wywiadowcze bezpośrednio do rąk Moskwy. W drugą stronę, tym samym kanałem kontaktowym wywiad komunistyczny, zarówno moskiewski, jak i warszawski, dostarczał Amerykanom spreparowane bzdury. Jest to jedna z największych klęsk wywiadowczych i politycznych w historii. Katastrofa pod każdym względem. Wojtyła był funkcjonariuszem wywiadu komunistycznego.