Proszę spojrzeć na kopię artykułu Dziennika z 13 lipca 2007. Piszą w nim, że kursy akcji na Warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych lecą na łeb na szyję po wybuchu afery z Lepperem. Lepper miał otrzymać 6 lipca łapówkę od agenta CBA, ale się wycofał w ostatniej chwili. 9 lipca premier Jarosław Kaczyński wyrzucił Andrzeja Leppera z rządu.
W podtytule napisali
Od kilku dni notowania akcji wielu firm na warszawskiej giełdzie bezlitośnie spadają. To oznacza, że coraz mniej można na nich zarobić. Analitycy twierdzą, że najgorsze przyjdzie jesienią, kiedy może dojść do rozwiązania Sejmu i wyborówNie podano jednak nazwiska ani jednego analityka. Artykuł próbuje wmówić ludziom, że mają się bać i zareagować panicznie. Nie było jednak wśród inwestorów giełdowych żadnej panicznej reakcji ani między 6 a 13 lipca, ani w ciągu kolejnych dni. Na wykresie poniżej pionowa zielona linia oznacza 6 lipca. Tego dnia indeks WIG20 pobił rekord wszystkich dotychczasowych notowań. Zwykle po rekordzie następuje tzw. korekta, czyli niewielki spadek kursu. Trudno bowiem oczekiwać, że główny indeks giełdowy będzie bił rekordy dzień po dniu. WIG20 spadł w ciągu dwóch sesji o niewiele ponad 2 procent, po czym w ciągu każdej z trzech kolejnych sesji 11, 12 i 13 lipca wzrastał, łącznie o ok. 1 procent.
Czerwona pionowa kreska na wykresie oznacza 13 lipca. Na ten dzień był datowany artykuł w Dzienniku. Czy tego dnia można było napisać
"notowania akcji wielu firm na warszawskiej giełdzie bezlitośnie spadają"?Nie można było tak napisać. Normalny dziennikarz w normalnej gazecie nie mógłby tak napisać. Różnica między rekordowym notowaniem 6 lipca a notowaniem na zakończenie handlu 13 lipca wynosiła niewiele ponad 1 procent. 13 lipca WIG20 był notowany na drugim najwyższym poziomie w historii warszawskiej giełdy. Artykuł został wypuszczony o godzinie 16:15, czyli na pięć minut przez zakończeniem notowań. W tym momencie wiadomo było, że tego dnia WIG20 znowu wzrósł, podobnie jak w ciągu dwóch wcześniejszych sesji.
Nie było żadnych podstaw do napisania artykułu o tak alarmującej wymowie. Przeciwnie. Jeśli przez trzy kolejne dni po dymisji Leppera WIG20 rósł, to świadczyło to o optymizmie, a nie o strachu inwestorów.
Akcje zaczęły mocniej spadać dopiero w końcu lipca, a mocniejsze tąpnięcie nastąpiło w połowie sierpnia. I było to wynikiem kryzysu na amerykańskim rynku ryzykownych pożyczek hipotecznych (subprime mortgage crisis), a co za tym idzie, konsekwencjami dla gospodarki światowej, a nie jakiejś dymisji Leppera i perspektywie nowych wyborów. Nawet 1,77-procentowy spadek WIG20 10 lipca przypisać należy bardziej niepokojom na rynku amerykańskim, a nie polskiej polityce. W pierwszych dniach lipca pojawiły się bowiem informacje i komentarze na temat wielkości problemu pożyczek hipotecznych typu subprime. A 10 lipca szef amerykańskiego banku centralnego Ben Bernanke miał wystąpić publicznie z wykładem na temat inflacji.
W dniach poprzedzających to wystąpienie obawiano się wzrostu inflacji. Ostrożni inwestorzy woleli więc sprzedać akcje i poczekać na to, co powie Bernanke.
Artykuł Dziennika z 13 lipca 2007 jest manipulacją. Kłamstwem.