Zdumiewający tekst Jana Rokity w Dzienniku z 21 stycznia, w którym chwali Ćwiąkalskiego. Styl artykułu zgodny z socjotechnicznymi chwytami ubekistanu. W pierwszym zdaniu pada zwrot "profesor Zbigniew Ćwiąkalski", czyli pełny szacunek dla ludzi ubekistanu, ponieważ wymieniony został tytuł naukowy, imię i nazwisko. Dalej Rokita pisze, że Ćwiąkalski musiał odejść, bo... zabrakło mu politycznego instynktu. Kuriozum. Odszedł przecież zhańbiony śmiercią trzeciego z głównych oskarżonych w sprawie o uprowadzenie i zabójstwo Krzysztofa Olewnika w więzieniu w Płocku.
Rokita szydzi z nas wszystkich, używając wyrażenia "podnieconej gawiedzi". W ten sposób drwi z demokracji. Pod słowa "nastrój podnieconej gawiedzi" można byłoby bowiem podciągnąć oburzenie wywołane każdym skandalem, każdym przestępstwem.
Słowa te pisane ręką człowieka, który zdobył wielką popularność dzięki przesłuchaniom komisji śledczej właśnie na oczach "podnieconej gawiedzi", są co najmniej dziwne i jest to określenie najdelikatniejsze z możliwych.
Następnie mamy perełki w postaci "Jest wielce prawdopodobne, że śledztwo jest dziś prowadzone dobrze, a w więzieniu w Płocku nikt nie dopuścił się poważniejszych niedociągnięć".
To zdanie doszczętnie kompromituje Rokitę, bowiem śledztwo toczące się od 8 lat wciąż się nie kończy, a o przekrętach w tym śledztwie słyszało się bardzo wiele:
W 2004 w centrum Warszawy zaginęły całe akta śledztwa razem z nieoznakowanym radiowozem, w którym się znajdowały.
Jak to możliwe? Śledztwo partaczone w sposób wyjątkowo kuriozalny, akta ginące razem z radiowozem policyjnym, trzy śmierci głównych oskarżonych w więzieniu. I to nie stanowi materiału na komisję śledczą? Oto niektóre fakty:
- Ślady biologiczne na miejscu przestępstwa nie zostały zabezpieczone
- Policja nie rejestrowała telefonicznych rozmów między porywaczami a rodziną Olewników w sprawie okupu
- Przekazanie okupu nie było w żaden sposób monitorowane, a banknoty nie były oznaczone
- Nazwiska sprawców porwania i zabójstwa często pojawiały się w śledztwie, ale mimo to śledczy nie weryfikowali tych tropów
- W czerwcu 2004 roku w niewyjaśnionych okolicznościach zginęło 16 tomów akt śledztwa. Dokumenty skradziono w Warszawie wraz z samochodem funkcjonariuszy z wydziału kryminalnego radomskiej komendy wojewódzkiej. Policjantom postawiono zarzuty, ale prokurator umorzył postępowanie.
W tekście pojawia się też sformułowanie "zbrodnie Ziobry". Co to jest? To jedna z cech charakterystycznych funkcjonariuszy. Pozorując opis rzeczywistości za pomocą ironii, używają zwrotów obelżywych wobec przeciwników ubekistanu.
Pisze, że Ćwiąkalski przeszedł w ciągu ostatniego roku "istotną ewolucję". Ćwiąkalski nie przeszedł żadnej metamorfozy. Był i pozostał człowiekiem ubekistanu. Ale kim jest Jan Rokita, opisujący Ćwiąkalskiego jako niewinną ofiarę politycznej gry?