poniedziałek, 22 września 2008

Aleksander Wolszczan, tajny współpracownik SB

Prezydent University of Pennsylvania, gdzie obecnie pracuje Wolszczan powiedział kilka lat temu, że uniwersytet powinien także stymulować rozwój charakteru (osobowości), świadomości, postawy obywatelskiej i odpowiedzialności społecznej:

But while intellectual development is the primary purpose of higher education, I believe that a university should also promote the development of character, conscience, citizenship and social responsibility. In my view, this is one of the most fundamental problems facing higher education today and we cannot ignore our obligation to help foster the development of solid values and sound character.
Edukacji nie da się oddzielić od zachowań społecznych, od pojęcia dobra i zła.

Funkcjonariusze w mediach znów zalali nas kłamstwami o rzekomo nieszkodliwej działalności Wolszczana. Nieszkodliwy donos do SB nigdy nie istniał. Najdrobniejsza informacja służyła m.in. do tworzenia portretu psychologicznego inwigilowanego, dzięki czemu dalsze destrukcja przeciwko danej osobie i jego rodzinie mogły być prowadzone coraz łatwiej i coraz dokładniej.

Świat akademicki był dokładnie kontrolowany. Komu pozwolić, komu zabronić. Komu awans, komu blokada. Kogo zniszczyć, komu robić dobrą opinię. Szczegółowo i dokładnie. Z ramienia PZPR i z ramienia SB.

Jeżeli ktoś myśli, że tajni współpracownicy SB przestali działać przeciwko Polsce i społeczeństwu polskiemu, to się grubo myli. Najłatwiej to zauważyć w mediach. Ale są w każdym liczącym się środowisku. Proszę nie mieć co do tego żadnych złudzeń.

Dlatego współpraca z SB to nie historia. To współczesność.

Wszystkie dotychczasowe ujawnienia współpracowników SB były rozgrywane w mediach podobnie. Najpierw kontrolowane ujawnienie afery, ale tylko takiej, o której wiadomo już, że wyjdzie na jaw i nie da się jej uniknąć. O Wolszczanie wiedziały już przecież władze Uniwerstytetu w Toruniu. Gazeta Polska postąpiła więc zgodnie z regułą: ujawniaj ujawnione, nic ponadto. Dalej szybkie zamiatanie afery przez posłusznych funkcjonariuszy. Żadnych dociekań, trudnych pytań, dotarcia do ludzi, których niszczyli esbecy i ich TW.

Wystarczy zadać pytanie, dlaczego w mediach nie ma historii ofiar esbeckich prześladowań?

Firma rodzinnego Polaka

Dolnośląski Urząd Marszałkowski. Przyjazny dla członków i sympatyków Polskiego Stronnictwa Ludowego i Partii Demokratycznej. Wcześniej wiedzieliśmy, że przyjazny on jest dla Platformy Obywatelskiej (afera z Joanną Naliwajko, szwagierką prezydenta Jeleniej Góry, Marka Obrębalskiego z PO).

Gazeta Wyborcza dzisiaj anonsuje na stronie głównej swojego portalu artykuł o przyjaznym pracodawcy:



Zaglądamy do niego i co widzimy?
Agnieszka Rauk pracuje w dolnośląskim Urzędzie Marszałkowskim. Zajmuje się pozyskiwaniem funduszy z Unii Europejskiej - doradza, pisze programy, jeździ na szkolenia. Dwa lata temu urodziła córkę. Gdy po pięciu miesiącach wróciła do pracy, urząd zaproponował jej udział w pionierskim programie telepracy dla mam. - To było coś zupełnie nowego. Miałam być w grupie pracowników testujących unijny program "Rodzic - pracownik". Mieliśmy przetestować, czy w polskich warunkach telepraca się sprawdza - opowiada. Eksperyment trwał rok. Kilkudziesięciu pracodawców przez rok zatrudniało osoby na urlopach wychowawczych i przez internet zlecało im prace.
Agnieszka Rauk startowała w wyborach do rady miejskiej Wrocławia w 2006 z ramienia PSL, lista nr 6, na miejscu 5.

Dalej same peany na cześć programu. A kto koordynował program? Koordynatorem programu był Wojciech Sury, członek Partii Demokratycznej demokraci.pl (wcześniej w młodzieżówce Unii Wolności):
Wojciech Sury, koordynator zakończonego już unijnego projektu "Rodzic - pracownik": - Po raz pierwszy w Polsce pokazaliśmy, że jeśli się chce, to można połączyć życie rodzinne z zawodowym.
Panie Sury, my już wiemy, że można połączyć życie rodzinne z zawodowym. Najlepiej to wychodzi członkom Platformy Obywatelskiej na Dolnym Śląsku.

Przypomnijmy, że Wojciech Sury, koordynator tego programu to kolega partyjny Piotra Borysa z Partii Demokratycznej. Borys nie tak dawno przepisał się do PO i natychmiast jego kariera ruszyła z kopyta pod troskliwym okiem Grzegorza Schetyny, który za tą karierą stoi.

Gazeta Wyborcza nie zadała następujących pytań:
  • W jaki sposób Wojciech Sury z Partii Demokratycznej został koordynatorem programu "Rodzic - pracownik"?
  • Jakie wynagrodzenie otrzymał Sury za nadzorowanie tego programu?
  • Czy na decyzję o powołaniu go na koordynatora miał wpływ Piotr Borys z PO (wcześniej Partia Demokratyczna, kolega partyjny Surego)?
  • W jaki sposób wybrano Agnieszkę Sury na beneficjenta programu? Kto podjął decyzję? W jaki sposób przeprowadzono selekcję kandydatów?
Gazeta Wyborcza: oczy szeroko zamknięte.