piątek, 24 października 2014

Funkcjonariusz Zifcak

[tekst pisany 24 października, uzupełniony 27 października 2014]

17 listopada 1989 odbyła się w Pradze wielka demonstracja studencka. Funkcjonariusz czechosłowackiej komunistycznej tajnej policji StB Ludvik Zifcak, leżał na chodniku, udając martwego Martina Smida, który rzekomo zginął z rąk komunistycznej milicji. Była to jego fałszywa tożsamość. Udawał działacza studenckiego "opozycyjnego" do dyktatury komunistycznej. Nakaz udawania martwego otrzymał najwyraźniej od przełożonych StB. Była to po prostu inscenizacja. Symulacja.

Wcześniej poprowadził demonstrantów w milicyjną zasadzkę na ulicy Opletalovej. Tam czekali na nich milicjanci. Była szarpanina i wielkie zamieszanie. Zifcak upadł, udając zabitego. Zabrała go karetka pogotowia.

Symulacja się udała. Nastroje gniewne demonstrantów się zaostrzyły. W kolejnych dniach demonstracje zgromadziły znacznie większe tłumy. Nie pomogło nawet publiczne oświadczenie Zifcaka, że nic mu się nie stało.

Nie wiemy, jaki procentowo był udział symulantów wśród demonstrantów. Był wystarczająco duży, by kontrolować przebieg wydarzeń. Ponieważ po wielu latach komunistycznego terroru ludzie bali się jawnie wyrażać swoje poglądy, demonstracje musieli zainspirować sami funkcjonariusze komunistyczni.

A ludzie uwierzyli w mit "welwetowej rewolucji".

Podczas dorocznego szczytu Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego, który odbywał się w Pradze w dniach 18-26 września 2000 roku, Zifcak odgrywał rolę przywódcy radykalnego ruchu z terenu Moraw pod nazwą Front Zjednoczony, którego celem było obalenie międzynarodowego systemu kapitalistycznego i bankowego. W demonstracjach brało udział również wielu anarchistów z Europy zachodniej i członków znanych międzynarodowych organizacji. Policja zareagowała zdecydowanie i aresztowała najbardziej gwałtownych demonstrantów.

Zifcak jest postacią symboliczną. Regułą, nie wyjątkiem.

A jeśli chodzi o symulowanie wydarzeń nadzwyczajnych, to po roku 1990 niewiele się zmieniło. Życie publiczne znajduje się pod kontrolą tego samego środowiska, co przed rokiem 1990. Wielu ludziom się zdaje jednak, że mają do czynienia z naturalnym biegiem wydarzeń. Niestety, są w błędzie.

Proceder uśmiercania ludzi na niby nie został wymyślony w Czechosłowacji. Na podstawie wieloletnich obserwacji można stwierdzić, że to narzędzie było stosowane szeroko w całym bloku komunistycznym.

I jest stosowane nadal.