sobota, 16 listopada 2013

Junta, prowokacje, historia

Cała demonstracja rzekomych "narodowców" w Warszawie 11 listopada 2013 była spreparowaną fikcją. Junta spędziła, także przywiozła autobusami, swoją młodzież, która miała udawać pochód "narodowców".

W Polsce nie ma ruchu narodowców. Są tylko prowokatorzy junty.

Spalenie budki strażniczej przed ambasadą Rosji było przez juntę zaplanowane, zapewne uzgodnione z Rosjanami. Policja wiedziała, że miała nie chronić ambasady Rosji. I tak dalej.

Warto przypomnieć, że Hitler zarządził, by 31 sierpnia 1939 niemieccy prowokatorzy podający się za powstańców śląskich udawali napad na niemiecką radiostację w Gliwicach. Na rozkaz usunięto ochronę radiostacji, aby nie przeszkadzała podczas pozorowanego ataku. Celem akcji była izolacja Polski na arenie międzynarodowej w momencie wybuchu wojny. Szczególnie chodziło o reakcję Wielkiej Brytanii i Francji, które były związane z Polską umowami sojuszniczymi.

Niemcy przygotowując się do ataku na Polskę, wykonały wiele różnego rodzaju akcji propagandowych. Usiłowano stworzyć wrażenie, że gwałcone są prawa mniejszości niemieckiej w Polsce i dochodzi do przemocy wobec Niemców w Polsce.

Dyktatury komunistyczne jeszcze chętniej posługiwały się prowokacjami. Do tego stopnia, że dziś wszelkiego rodzaju prowokacje należą do elementarza politycznego junty. Symulacje partii politycznych, uruchamianie całkowicie sfabrykowanych ruchów politycznych, produkowanie sztucznych działaczy społeczno-politycznych na zamówienie junty - to wszystko, i jeszcze więcej, jest chlebem powszednim.