Po aresztowaniu Sawickiej w październiku ubiegłego roku stało się jasne, że ciemne sprawy wokół służby zdrowia prawdopodobnie prędzej czy później wyjdą na jaw. W końcu do mojego bloga zaglądają czasem także posłowie Sejmu, media i ministerstwa (pozdrawiamy Agorę, TVN, TVP, Rzeczpospolitą, Axel Springer, Polskie Radio, Radio Zet, Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, Ministerstwo Sprawiedliwości, Komendę Główną Policji, Komendę Wojewódzką Policji we Wrocławiu, Narodowy Fundusz Zdrowia), a ja jesienią ubiegłego roku pisałem już o zaangażowaniu działaczy PO w obsługę długów placówek służby zdrowia.
Jeśli później Wojnarowski podpisuje ustawę o przekształceniach własnościowych w ZOZ-ach, to czyni to zapewne z pełnym poparciem władz partyjnych (na pewno Schetyna to w pełni aprobował, bo Wojnarowski to jego protegowany), dla których późniejsze ewentualne odpalenie tej afery w mediach (można to zrobić półgębkiem, jak to uczynił właśnie Newsweek w ubiegłym tygodniu - opublikowali w portalu i zaraz potem usunęli) może być dość wygodne.
Z pędzących sań czasem trzeba zrzucić tego i owego (później można im na różne sposoby wynagrodzić tę parę siniaków), aby odwrócić uwagę społeczeństwa (nie bardzo chce mi przejść przez gardło "uwagę mediów", bo mediów to my w Polsce praktycznie nie mamy) od spraw jeszcze ważniejszych.
Wiele wskazuje, że sama sprawa byłej posłanki PO Beaty Sawickiej została w ubloidach skonstruowana według podobnego schematu. Odpalono aferę z łapówką w sferze służby zdrowia, ale całkowicie przemilczano zaangażowanie Sawickiej w kontakty ze zbuntowanymi betankami z Kazimierza Dolnego, Januszem Kaczmarkiem i innymi osobami, a Sawicka otrzymała darmową obsługę medialną typu full service. Miała nieporównanie lepszą obsługę medialną niż Rywin. Dlaczego? Przecież w odróżnieniu od Sawickiej to Rywin miał niezłe znajomości wśród funkcjonariuszy w mediach.
A propos betanek. Niedawno "ujawniono", że betanki przebywały w jakimś miasteczku pod Warszawą przygarnięte przez litościwego przedsiębiorcę (?) w budynku, który zdaje się miał być przeznaczony na coś związanego ze służbą zdrowia (wszędzie ta służba zdrowia, TW Michał Boni też się zajmuje w rządzie służbą zdrowia). 53 kobiety miałyby zniknąć bez śladu w dzisiejszych czasach? Przecież same zakupy dla takiej grupy ludzi to niezła logistyka. Ile to wózków w supermarkecie? Samego chleba trzeba im dać paręnaście sztuk dziennie. A gdzie wizyty u lekarza, dentysty i inne takie sprawy? Ukryć grupę 53 osób? Dlatego uśmiałem się po pachy, słysząc z telewizorni, że prokuratura odkryła miejsce przebywania byłych betanek.
No, dobrze. A Jadwiga Ligocka, szefowa tych 53 kobiet podobno miała raka krtani i jedną nogą stała już po tamtej stronie. I co? I nic. Choroba się cudownie cofnęła?
W nagłe nawrócenie ubloidów nie wierzę. Nie nawrócili się podczas sprawy Rywina. Było trochę rytualnych pomrukiwań i na tym się skończyło. Wszystko zostało po staremu.
P.S. Publikacja materiału o Wojnarowskim w Newsweeku jest już drugim przypadkiem, w którym medium tradycyjne opublikowało materiał później niż ja i nie wspomniało o moim pierwszeństwie. Poprzednio uczynił to tygodnik Nasza Polska, który popełnił plagiat na temat Sawickiej (aby zobaczyć tę informację, wystarczy kliknąć odsyłacz "Nasza Polska", który znajduje się z prawej strony).
W wydawnictwie Axel Springer wiedzą o moim blogu już od dawna. Wskazują na to statystyki serwera. Dlatego trudno uwierzyć w tłumaczenie Jana Osieckiego, że dowiedział się o moim blogu od anonimowego posła.
Uzupełniam listę pozdrowień, kierując je do jeszcze jednego urzędu, z którego zaglądano już do mojego bloga:
Kancelarię Prezesa Rady Ministrów