PiS powinien jasno i wyraźnie się odciąć od Sakiewicza. Gazeta Polska, której szefuje, jest ubecką fałszywką. Nikt o zdrowych zmysłach i przynajmniej średnio inteligentny nie wydawałby gazety o profilu rzekomo patriotycznym robionej tak nieudolnie i tak nieestetycznie.
Weźmy przykład Beaty Sawickiej. Kiedy jej sprawa stała się głośna, należało przyjrzeć się sprawie bliżej. Nie wymagało to wielkiego wysiłku. W samym Internecie jest bardzo wiele danych na jej temat. Pisałem o ciemnych interesach Platformy Obywatelskiej w bankrutujących szpitalach Dolnego Śląska. Dla normalnej gazety, zwłaszcza takiej, która pozuje na sprzyjającą PiS, jest to temat, który musi być podjęty i przedstawiony szerokiej publiczności.
Co zrobiła Gazeta Polska w tej sprawie? To samo, co reszta funkcjonariuszy, którzy nie kryją tak swojej przynależności, jak Sakiewicz. Nic nie zrobiła. Opublikowała artykuł na całą stronę, w której nie podała żadnych ważnych informacji, o których pisałem. Proszę sprawdzić, klikając odsyłacz "Beata Sawicka" po prawej stronie lub skorzystać z wyszukiwarki pod jej zdjęciem.
W Gazecie Polskiej były same bzdety, powtórzenia tego, co było powszechnie wiadome (pisałem już, że naczelną zasadą funkcjonariuszy na odcinku medialnym jest "odkrywaj tylko to, co już zostało odkryte, ujawniaj ujawnione". Żadnych nowych informacji! Jeśli "nowe" informacje, to takie, jak w sprawie Suboticia, współpracownika WSI - błędne. Wysadzić sprawę w kosmos.
Jak doszło do katastrofalnych długów szpitali w powiatach zarządzanych przez PO? Przecież to świetny temat. Samograj. Nepotyzm i prawdopodobnie korupcja. Niebotyczne zarobki dla człowieka bez kwalifikacji w bankrutującym szpitalu (Bolesławiec). Żona w zarządzie powiatu z ramienia PO, mąż dyrektorem szpitala (sic!) - to w Lubinie. Tenże mąż wchodzi na miejsce człowieka, któremu właściwie nie ma czego zarzucić, bo powstrzymał dalsze zadłużanie się lokalnego szpitala. Jego główną wadą jest chyba to, że nie jest z PO i nie ma żony w zarządzie powiatu.
Pokazać błyskawiczną karierę Norberta Wojnarowskiego, którego usilnie promuje Schetyna. Marek i Norbert Wojnarowscy zaczęli biznes od obsługi wierzytelności szpitali.
Skąd mieli pieniądze na start? Jak dokładnie wyglądał początek firmy Agencja Obrotu Wierzytelnościami Progres? Jak to możliwe, aby w powiecie, w którym w radzie powiatu zasiada Marek Wojnarowski, jest członkiem rady społecznej szpitala, firma braci Wojnarowskich obsługiwała wierzytelności szpitala, pobierając za to prowizję? Do takiej obsługi finansowej trzeba także dysponować pewnym zapleczem bankowym, aby firma miała płynność finansową, umożliwiającą udzielanie ponadmilionowych pożyczek. A przychylność banku, który musiał wyłożyć kasę? Kto i w którym banku sypnął forsą Wojnarowskim?
Wojnarowscy obsługują potem długi szpitala w Bolesławcu, gdzie starostą jest Cezary Przybylski z Platformy Obywatelskiej, bliski znajomy Barbary Sawickiej. Przybylski zatrudnia Piotra Demarczyka na stanowisku dyrektora finansowego. Demarczyk nie ma papierów na to stanowisko, ale otrzymuje miesięczną pensję w wysokości 20 tysięcy złotych. Kilka miesięcy później Demarczyk zostaje aresztowany w Trzciance w Wielkopolsce za próbę przekrętu.
W którą stronę się nie ruszysz na Dolnym Śląsku, tam Platforma Obywatelska, nepotyzm, przekręty.
A może trzeba pytać o związki Sawickiej z Romanem Komaryczko, duchownym związanym ze zbuntowanymi betankami? Przed zamknięciem się w klasztorze w Kazimierzu pełnił posługę w Lubaniu, rzut beretem od Jeleniej Góry. Sawicka bywała w Lubaniu choćby z powodu swoich funkcji w zawodzie nauczycielskim i z powodu związków ze Służbą Graniczną, która ma swój ważny oddział w Lubaniu właśnie. Mąż Sawickiej pracował w Służbie Granicznej.
Albo zadać pytanie o kuzynkę Sawickiej, która miała znajdować się w klasztorze z betankami. Gdzie jest teraz? Czy istniała naprawdę, czy był to tylko pic na wodę?
Sawicka gorączkowo krzątała się w lipcu i sierpniu 2007, kursując między Januszem Kaczmarkiem, ówczesnym ministrem spraw wewnętrznych, arcybiskupem Życińskim, "rodzicami" betanek, funkcjonariuszami.
I u Wałęsy w Gdańsku na obiedzie też była. Bywała kobieta. Ale Sakiewicz wie, że ma się trzymać ściśle linii programowej. A linia programowa wyraźnie mówi: "ujawniać" tylko to, co już zostało ujawnione.
Sakiewicz i jego biuletyn nie zadali żadnego z oczywistych pytań. A na dokładkę proszę, następujący niedawny news.
14 kwietnia spółka Słowo Niezależne (połowę udziałów ma w niej znany dziennikarz Tomasz Sakiewicz kojarzony z PiS) przejęła wierzytelności KGHM – podał na swojej stronie internetowej tygodnik „Newsweek”.
Dług miedziowego koncernu to „efekt” nietrafionej inwestycji w Demokratycznej
Republice Kongo sprzed 11 lat. Rozwiązaniem sytuacji zajęła się firma King &
King, która dostała jedynie połowę ustalonej z KGHM zapłaty.
Sprawa trafiła do sądu, który nie uznał roszczeń K&K. Milczenie trwało pięć lat.
Trzy dni przed odwołaniem, poprzedni zarząd KGHM sprzedał dług.
Pikanterii sprawie dodaje fakt, że Tomasz Sakiewicz od dawna toczy spór z
K&K, która od kilku lat jest udziałowcem Niezależnego Wydawnictwa Polskiego
- spółki wydającej tygodnik "Gazeta Polska". Sakiewicz jako redaktor naczelny
pisma nie uznaje jego legalnych właścicieli.
Sakiewicz nie chce wyjaśnić w jaki sposób Słowo Niezależne nabyło wierzytelność od miedziowego giganta (w którym 42 proc. udziałów ma skarb państwa.
- To nie działalność dziennikarska, a biznesowa, która jest objęta tajemnicą
handlową - tłumaczy Sakiewicz.