sobota, 25 października 2008

Bełkot funkcjonariusza Zaremby

Oto artykuł funkcjonariusza Zaremby z okazji 30 rocznicy wyboru Jana Pawła II na papieża. Pozorując życzliwość, Zaremba wykonuje socjotechniczną robotę, która ma na celu zniszczenie wizerunku Jana Pawła II jako duchowego pasterza Kościoła i nauczyciela. Identyczny cel realizowała dyktatura komunistyczna. W artykule Zaremba pisze, że lubił Gierka. Zapraszam do uważnej lektury fragmentów artykułu.



16 października 1978 r. ja, piętnastolatek, kąpię się w łazience, a w pokoju rodzice oglądają telewizyjny dziennik. Mama woła nagle: Polak został papieżem! Wydostaję się z wanny. Słucham, jak donośny głos anonsuje wybór Jana Pawła II, kalecząc nazwisko "Wojtyła" - pisze w DZIENNIKU Piotr Zaremba.
Już na samym początku artykułu próbuje sprowadzić myśli czytelnika do najniższego poziomu. Stąd bezsensowne wspomnienie o łazience (kogo obchodzi to, czy był wtedy w łazience czy nie?). Dalej "kalecząc nazwisko Wojtyła". W tym zdaniu także mamy do czynienia z próbą zniszczenia doniosłości tej chwili. Zwraca uwagę na rzeczy nieistotne, pomijając to, co najważniejsze. To typowy chwyt funkcjonariuszy.
(...) Co dalej? Pamiętam moje i moich rówieśników poczucie: Wojtyła to fajny gość. Inny niż księża, których poznawaliśmy na co dzień. Już wtedy krążyły opowieści o tym, jak jeździł z młodzieżą na narty, jak biwakował. Moje najbardziej atrakcyjne koleżanki z liceum powtarzały z egzaltacją: "nasz papież". Zupełnie jakby mówiły o gwiazdach rockowych.
Tu mamy atak na duchowieństwo: "Inny niż księża, których poznawaliśmy na co dzień". Próba przeciwstawienia Karola Wojtyły całemu polskiemu duchowieństwu, co jest kompletnym absurdem. "Fajny gość", czyli znów negacja duchowości. Pisze o egzaltacji, sugerując tym samym płyciznę doznań duchowych. Ustawia papieża w rzędzie z muzykami rockowymi. Trudno o większy bezsens.
(...) Lubiłem Edwarda Gierka, wydawał mi się sympatyczny i zachodni. Ale każdy by się roześmiał, słuchając kawału: "Przychodzą polscy dziennikarze do Gierka i pytają: Towarzyszu pierwszy sekretarzu, cieszycie się, że Wojtyła został papieżem? Oj, cieszę się cieszę - pada odpowiedź. Ale naprawdę się cieszycie? Oj, cieszę się cieszę, bardzo się cieszę. Ale towarzyszu pierwszy sekretarzu, naprawdę się cieszycie? No tak naprawdę, to wolałbym, żeby został Babiuch". Edward Babiuch był bardzo mało charyzmatyczną osobą numer trzy w PZPR.
"Lubiłem Edwarda Gierka". Dalej: "każdy by się roześmiał, słuchając kawału". Nie każdy. Zaremba próbuje ocieplić komunistyczną dyktaturę. "Kawał" o Babiuchu brzmi, jakby był przeznaczony dla betonu PZPR. Proszę zauważyć, że Zaremba ciepło pisze o Gierku, a lodowato o papieżu. To nie pomyłka. Tak piszą funkcjonariusze.
To poczucie bezsilności władzy, ba państwa, ujawniło się najmocniej wiosną 1979 r., gdy Jan Paweł II przyjechał do nas. W przeddzień jego wizyty w Warszawie i nasza wychowawczyni, i pani od łaciny w liceum powtórzyły z naciskiem, że następnego dnia mamy być normalnie w szkole. Obie nie były partyjne. Dzień później przyszły podobno tylko trzy osoby. Nikt nigdy do tych nieobecności nie nawiązywał. Jakby to się nie zdarzyło.
"nie były partyjne"? Co z tego wynika? Nie wiemy kim były. Równie dobrze mogły współpracować z SB lub mogły być zastraszone przez dyrekcję szkoły.
Kolejne papieskie pielgrzymki to był gigantyczny tor z przeszkodami. W 1979 r. żeby pójść ze swoją grupą na mszę dla młodzieży na Placu Zamkowym, wyszedłem z domu przed trzecią rano. W 1983 r. wraz kolegami ze studiów (historia, Uniwersytet Warszawski) zapisaliśmy się do papieskiej służby porządkowej. Spędziłem z nimi cały dzień na Stadionie Dziesięciolecia, zanim przyjechał On. Potem z dwoma kolegami wyruszyłem pociągiem do Wrocławia. Pół nocy w podróży, drugie pół - wędrówka na wrocławski hipodrom, żeby Go posłuchać i zobaczyć. Wreszcie znów pełen ludzi pociąg i msza w Nowej Hucie. Nieprzespane noce, tłok i stałe poczucie, że nic nie widać, niewiele słychać.
"gigantyczny tor z przeszkodami". Tak, dla funkcjonariuszy to był tor z przeszkodami. Wierni przeżywali podniosłe chwile. A funkcjonariusze mieli tor z przeszkodami.

"nic nie widać, niewiele słychać". Te słowa podkreślają dystans i wyobcowanie. Funkcjonariusz musi tak pisać - ma przedstawiać papieża jako osobę całkowicie daleką i obcą.
Bo pozostał białą figurką, która gdzieś mignęła, do której nie można się było dopchać. I której, prawdę mówiąc, słuchałem jednym uchem. W roku 1979 msza na Placu Zamkowym to była wyprawa z nowymi kolegami z liceum. W 1983 integrowałem się z kolei na potęgę z kolegami ze studiów. Na dokładkę wtedy już wszędzie szukaliśmy antykomunistycznej zadymy. Kiedy na uliczkach Nowej Huty doszło go ganianek z milicją, poczułem ulgę. Wreszcie się dzieje!
Dalej to samo. Traktowanie pielgrzymki papieskiej jak koncertu piosenkarza. Prymitywizacja uczuć wiernych i doznań duchowych. Funkcjonariusz.
Bo doszła polityka! Pamiętam nadsłuchiwanie z rodzicami głosu papieża w Wolnej Europie na początku stanu wojennego. Ludzie "Solidarności" wspominają, jak to obawiali się Wałęsy po wyjściu z internowania. Czy nie okaże się za miękki? Ja, wstyd się przyznać, bałem się głosu Jana Pawła II. Byłem już po kuble zimnej wody, który wylał nam na głowy, szkoda, że w wyjątkowo niezręczny sposób, prymas Glemp. Więc się bałem. Niepotrzebnie. Do dziś nie wiem, czy Kościół grał na kilku fortepianach z rozmysłem, czy to była naturalna różnica temperamentów. Mocny czysty głos z Rzymu mówiący o "naszych niezbywalnych prawach" był tym, czego wyczekiwaliśmy. Papież okazał się papieżem powstańczym, nawet jeśli do powstania nikt nie wzywał.
Tu próbuje wmawiać, że papież to nie Ewangelia, wiara, zmartwychwstanie ducha, ale polityka. "Papież okazał się papieżem powstańczym" - cóż za bełkot. Typowy bełkot funkcjonariusza.
Dopiero w wiele lat później, pisząc książkę o Ruchu Młodej Polski, dowiedziałem się, że w 1979 r. podczas Jego pierwszej pielgrzymki niektórzy członkowie straży papieskiej do spółki z milicjantami wyrywali ludziom opozycji transparenty. W 1983 r. nikt by się na coś takiego nie odważył, ale pamiętam nasze zgorszenie, gdy jeden z naszych "dowódców" ze straży przechadzał się za pan brat z oficerem MO. Więc była ta dwuznaczność - my ludzie "Solidarności", ale na ile reszta Kościoła za nami nadąża? Byliśmy przekonani, że Jan Paweł II jest w tej sprawie z nami, ale czy na pewno? Po wyjeździe papieża próbowaliśmy jeszcze działać w straży. Skończyło się na jednej procesji Bożego Ciała. Nasz papież był wodzem narodu.
"Nasz papież był wodzem narodu". Papież nigdy nie był wodzem narodu. To oczywiste kłamstwo. Takie same kłamstwo jak kłamstwo funkcjonariusza Michalskiego, że Jan Paweł II był społecznym Mesjaszem. Jest to kontynuacja prób propagandy komunistycznej, której celem było zniszczenie ducha.
Z następnej pielgrzymki 1987 r. Aleksander Hall zapamiętał morze transparentów "Solidarności" w Gdańsku. Ale ja zapamiętałem samotność małej, rozpędzonej przez milicję demonstracji po mszy, gdzieś na warszawskim Powiślu. I artykuł Tomasza Wołka pod pseudonimem Józef Wierny w podziemnej "Polityce Polskiej" wyklinający tych, którzy "wykorzystują Kościół do swoich celów".
Wołek? Śmiechu warte. Wołek jest nikim. Prostym funkcjonariuszem. Funkcjonariusz Zaremba całe papiestwo Jana Pawła usiłuje wtłoczyć w politykę i demonstracje. Nie jest jednak idiotą. Wykonuje zadanie.
Jak na to patrzę po latach? Zarzucając nam upolitycznienie wszystkiego, także kolejnych papieskich pielgrzymek, tacy katoliccy intelektualiści jak Andrzej Grzegorczyk dotykali jakiegoś problemu. Moi koledzy ze studiów nawet jak organizowali pikiety antyalkoholowe przed sklepem monopolowym (tak, tak), walczyli ze znienawidzoną władzą. Tyle że ja ludzi, którzy się tym oburzali, także księży, odbierałem jako "sztukatorów" z piosenki Gintrowskiego. Jako tych, którzy wszystko chcą na siłę upiększyć. Nawet plecy tych co siedzą w więzieniu pomalować na różowo.
Ale gdzie w tym biała figurka widziana z daleka? To, co mówił, jednym uchem wlatywało, drugim wylatywało - może poza: Niech zstąpi duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi. Ale to zapamiętać, to straszny banał. Ja zresztą cały czas się wadziłem z papieżem. Miałem do niego pretensję - na przykład o to, że jeżdżąc po świecie, nie rozróżnia między demokratycznymi przywódcami i dyktatorami. I nie chodziło mi tylko o Jaruzelskiego, ale o Pinocheta. Powiedzmy też sobie szczerze, nie dawaliśmy sobie rady z niektórymi punktami jego nauki. Ja nie miałem jak Andrzej Horubała snów, w których debatuję z księdzem Wojtyłą o seksie przedmałżeńskim. Ale dowiedziałem się kiedyś, że papież naucza: grzeszyć można nawet z własną żoną. Pobiegłem z tym do kolegi, który uchodził za związanego z Kościołem. - No tak, to przesada - przyznał po namyśle.
Ostatni akapit to kwintesencja pisaniny funkcjonariusza. Próba całkowitej anihilacji nauki papieskiej. Żaden szanujący się człowiek nie mógłby tak napisać. Że nic nie zapamiętał. Co za bzdura. Zaremba przedstawia siebie tutaj jako najbardziej prymitywnego z prymitywnych: nic nie zapamiętał, miał pretensje do Jana Pawła II i nie wie, że grzech ma różne oblicza. Funkcjonariusz.
(...) Właśnie, moja mama... U schyłku lat 80. wdałem się w kłótnię z grupą kolegów o tak zwaną ludową religijność. - Siedzą, śpiewają te swoje grafomańskie pieśni, modlą się do Matki Boskiej, jakby była trzecią osobą Trójcy - krzywili się moi rówieśnicy, którzy poprzednie lata spędzili przy grobie księdza Popiełuszki, ale mieli dosyć. Mnie się zrobiło żal tych ludzi, wśród których była też moja mama. Czułem, że są jakoś tam prawdziwsi od nas. - A papież? - przypomniałem, przywołując obraz krzepkiego mężczyzny, który zawodzi "Barkę", nieco fałszując. To było nasze... Przynajmniej moje.
Tu znów próby rozdzielenia papieża od całego polskiego kościoła. Proszę zwrócić uwagę na następujące zwroty:
grafomańskie pieśni
modlą się do Matki Boskiej
mieli dosyć
Mnie się zrobiło żal tych ludzi
zawodzi "Barkę", nieco fałszując
To typowa socjotechnika funkcjonariuszy, usiłujących opakować chrześcijaństwo w negatywne zwroty. Pogarda dla chrześcijaństwa i głębokiej wiary. Tak pisze tylko funkcjonariusz.
Była i historia, o odmiennej wymowie. Kolega ze studiów Maciej Podbielkowski obeznany z kościelnymi sprawami opowiadał, jak na audiencji papież ściskał ludziom ręce. A tu jakiś Polak wczepiony w papieską dłoń po prostu zaczął przekazywać ją stojącej obok kobiecie. - Bierz pani tę rękę - burknął mężczyzna. Zobaczyłem wtedy innego papieża, już umęczonego (choć były jeszcze lata 80.), traktowanego przez rodaków jako cenny, ale jednak przedmiot. To była druga, mniej sympatyczna strona tej ludowej religijności, której broniłem.
Dalszy ciąg socjotechniki. Próba wdeptania papiestwa w ziemię.
Tylko czy ja byłem lepszy? W 1991 r. papież znów przyjechał. Zerkałem na telewizor ze zniecierpliwieniem. Raz wybrałem się na mszę, ale nawet go nie zobaczyłem. Znów byłem daleko. I poirytowały mnie słowa Jana Pawła II. Kazał nam być niezadowolonym z tego, co jest. Z transformacji? Z liberalnej demokracji? Z tego jak się prowadzimy? Czego od nas chce? Może powinien mówić jaśniej? - zastanawiałem się. Ja, 28-latek, który wciąż niewiele rozumiał.
"Poirytowały mnie słowa Jana Pawła II". Podkreślanie dystansu i obcości. "Czego od nas chce?" - tak funkcjonariusze widzą papieża.
Dziś myślę, że nie chciał mówić jaśniej z powodu "zatwardziałości naszych serc". Pozwalał nam nie brać swoich słów do siebie. Ale przestał być trochę fałszującym, krzepkim księdzem od wypraw na narty i powstańczym papieżem mile nas łechcącym wzmiankami o "Solidarności". Zaczynał nową debatę o Polsce, w której nie byliśmy już trzymającymi się za ręce dziećmi Sierpnia. Do dziś niepokoją mnie jego groźne słowa...
Dalsze wdeptywanie w najniższy poziom:
fałszujący, krzepki ksiądz od wypraw na narty
powstańczy papież
mile łechcący wzmiankami o "Solidarności"
groźne słowa
Arogancki, zarozumiały funkcjonariusz. Osadzony w roli bełkocącego sceptyka, który niczego nie rozumie. Podobnym bełkotem posługiwały się władze komunistyczne i ich służby.

poniedziałek, 20 października 2008

Bełkot funkcjonariusza Michalskiego

Cezary Michalski, Dziennik, funkcjonariusz, bełkot, propaganda komunistyczna, ubekistan

Oto jak pisze o 30. rocznicy wyboru Karola Wojtyły na papieża funkcjonariusz Michalski w artykule z 16 października 2008. Prymitywna socjotechnika typowa dla funkcjonariusza. Socjotechnika polega na tworzeniu negatywnych skojarzeń z osobą papieża. Jan Paweł II nie jest atakowany wprost. Atak polega na implantowaniu negatywnych skojarzeń u czytelnika i powtarzaniu propagandy komunistycznej.
Karolowi Wojtyle zawdzięczam pierwszą "Solidarność", wydarzenie dla mnie i znacznej części mojego pokolenia formacyjne - na dobre i złe. (...)
byłem dzieckiem zupełnie niereligijnym.
Typowy funkcjonariusz udający sympatyka religii.
uważam, że młodzież w gierkowskim PRL była zdecydowanie mniej religijna, mniej żarliwa i głęboka w swoich związkach z katolicyzmem, niż to się zwykło później powtarzać
Powyższe zdanie to typowe pustosłowie, którego celem jest negowania zaangażowania religijnego w społeczeństwie. To miał być artykuł na okoliczność 30. rocznicy pontyfikatu. Pseudosocjologiczny bełkot jest tu zupełnie od rzeczy.
nie byłem jakimś wyjątkiem jako zeświecczony, zsekularyzowany młodzieniec, którego papież uwiódł - wcale zresztą nie w wymiarze religijnym
Michalski zapomniał dodać, że nie był wyjątkiem w środowisku funkcjonariuszy, z jakiego się wywodzi. Z doświadczeniem narodu (społeczeństwa) nie ma to nic wspólnego. Typowy bełkocik funkcjonariuszowski. Zwracam uwagę na słowo "uwiódł". Uwiedzenie oznacza chwilowe zauroczenie, słowo zupełnie nie na miejscu w tym kontekście. Czytelna podpowiedź funkcjonariusza.

Szczyt zarozumiałego bełkotu mamy tutaj:
Moim jedynym kontaktem z Kościołem w tamtych czasach był spóźniony nieco rok nauki religii będący przygotowaniem do równie spóźnionej pierwszej komunii. Wszystko to pod naciskiem bardzo religijnych dziadków przy całkowitej obojętności zarówno rodziców, jak i mojej własnej. Ten rok nauki religii w późnej podstawówce nastroił mnie raczej antyklerykalnie. Jako przyszły uczeń licealnej klasy biologiczno-chemicznej zamęczałem naszą siedemdziesięcioletnią katechetkę łatwymi paradoksami wynikającymi z najnowszych odkryć nauk przyrodniczych i medycyny aż po sztuczne zapłodnienie włącznie. A wszystko to ku rozbawieniu kilku innych, równie spóźnionych i niedopasowanych neokatechumenów. Ale cóż, jaka katecheza, taki dziecięcy antyklerykalizm. Kiedy ten rok upłynął - bo w liceum nauki religii nie kontynuowałem - odeszła również niechęć do Kościoła. Pozostała obojętność.
Totalna pogarda dla chrześcijaństwa.
Ponieważ w ogóle bezpośrednie kontakty z ludźmi są dla mnie trudne, to dzięki mediom - literaturze, gazetom, telewizji czy internetowi - czegoś się na temat naszego gatunku dowiaduję, a nawet zyskuję zdolność do empatii.
Dziennikarz i komentator gazety mówi, że ma trudności w kontaktach z ludźmi i wiedzę o ludziach czerpie z mediów? Trudno o większą głupotę. Funkcjonariusz.
Gdybym pojechał wtedy na którąś z mszy papieskich, nic by się może nie zdarzyło. Ale ponieważ śledziłem pielgrzymkę za pośrednictwem telewizji, bardzo realnie mnie ona dotknęła i w sposób istotny przemieniła.
Nic by się nie wydarzyło, gdyby uczestniczył bezpośrednio w spotkaniach z papieżem? Co za bzdura. Tak może pisać tylko funkcjonariusz, którego zadaniem jest negacja duchowego doświadczenia chrześcijaństwa i wspólnoty. Kościół to przecież wspólnota.
Cały cykl papieskiego wpływu, który miliony Polaków zaliczyło pomiędzy Sierpniem ’80 a stanem wojennym, miałem okazję skonsumować parę miesięcy wcześniej.
To też bełkot zarozumiałego funkcjonariusza.
O ile dzięki kardynałowi Wyszyńskiemu polski Kościół stał się potęgą w PRL, z którego mógł przecież wyjść zniszczony albo przynajmniej osłabiony, to monumentalny zdroworosądkowy konserwatyzm prymasa tysiąclecia sprawiał, że pod jego chłodnym spojrzeniem żadna "Solidarność" by się nie narodziła.
Przeciwstawienie kardynała Wyszyńskiego Janowi Pawłowi II. Znów kompletna bzdura i negatywna socjotechnika. Próba oderwania Jana Pawła od tradycji polskiego Kościoła. Trudno o coś bardziej idiotycznego.
Polskie społeczeństwo było wtedy sparaliżowane nie tylko przez pawłowowskie wychowanie, na które składały się represje lat 40., poznański Czerwiec ’56, Grudzień ’70. Blokował je także nigdy nieprzezwyciężony feudalny podział na elity i lud będący przekleństwem jeszcze w oczach naszych romantyków, a później Żeromskiego czy Brzozowskiego. Typowe dla nas feudalne rozwarstwienie owocujące snobizmem i resentymentem pogłębiła nadzorowana przez władze sekwencja Marca ’68 i Grudnia ’70, akcentująca izolację elit i ludu. Wolne Związki Zawodowe były w tym pejzażu wyjątkiem, przełomem, ale na zupełnie miniaturową, laboratoryjną skalę.
Pisze "Typowe dla nas feudalne rozwarstwienie". Powtarza komunistyczny atak na polskie społeczeństwo. Tak właśnie komuniści próbowali dzielić polskie społeczeństwo: na wrogie sobie klasy. Typowy funkcjonariusz.
Tymczasem papież, ze społecznego pochodzenia drobny polski inteligent zaściankowy, polonista, ksiądz, a potem purpurat, ale bez arystokratycznego zadęcia, uosabiał mit utrwalony w polskiej tradycji literackiej pod postacią okrzyku "z polską szlachtą polski lud!".
Pogłębianie podziału klasowego w stylu komunistycznym. Dalej, "purpurat" to słowo negatywne. Tam pisali komuniści. I tak pisze funkcjonariusz Michalski, wykonując zadanie.
Takim młodym ludziom jak ja, dzieciom inteligencji z awansu, stwarzał też złudzenie - jakże przyjemne, jakże radosne - że żyjemy w społeczeństwie naprawdę bezklasowym, a jedyną przeszkodą na drodze objawienia się polskiego narodu jako wspólnoty naturalnie demokratycznej czy wręcz republikańskiej są Oni, komuniści zainstalowani tutaj przez Moskwę.
Tu się przyznaje do pochodzenia z rodziny funkcjonariuszy. Bełkot o społeczeństwie bezklasowym. Terminologia komunistyczna. Prawdziwy funkcjonariusz.
No i jeszcze jedno, Karol Wojtyła był pierwszym Polakiem na czele wielkiej światowej instytucji. Kimś bez porównania większym niż Mirosław Hermaszewski.
Porównanie z Hermaszewskim. Niby "bez porównania", ale to przecież porównanie. Hermaszewski był nikim w społeczeństwie i nikim pozostał. Kimś mógł być tylko wśród funkcjonariuszy. Kłamstwo za kłamstwem. Co za język: "na czele wielkiej światowej instytucji". Język PZPR-owców i esbeków. To samo z Hermaszewskim.
Tyle że kolejnym naturalnym krokiem na tej drodze ku narodowej potędze było wyzwolenie się spod dominacji Rosji i przegnanie jej kolonialnych namiestników. W ten sposób, z takiej oto plątaniny nadziei, mitów i realnego społecznego ożywienia powstała pierwsza "Solidarność". A Jan Paweł II był jej ojcem. Słynny spór w hali Oliwii, gdzie większość delegatów na pierwszy zjazd NSZZ "Solidarność" chciała za związek podziękować papieżowi a mniejszość Jackowi Kuroniowi, jest niestety rozstrzygalny. To papież przełożył cały obecny w polskiej tradycji potencjał wielkości na konkret społecznego ruchu.
Nierozstrzygalny spór? Jacek Kuroń? Słynny spór, którego nikt w społeczeństwie nie pamięta? Co za bzdura. Funkcjonariusze mogą rzeczywiście Kuroniowi dziękować.

Ostatnie zdanie:
To papież przełożył cały obecny w polskiej tradycji potencjał wielkości na konkret społecznego ruchu.
To znów ideologia komunistyczna. Wmawianie, że to nie społeczeństwo stworzyło Solidarność, ale papież je zorganizował - padają przecież słowa "przełożył (..) na konkret społecznego ruchu". Przypomnijmy, że to był jeden z chwytów propagandy komunistycznej i to bardziej moskiewskiej. A tu funkcjonariusz Michalski posłusznie go powtarza.

Przypomnijmy tytuł artykułu: "Mój społeczny mesjasz". Trudno o większy idiotyzm. Mesjasz to zbawca duchowy, nigdy społeczny. Taki tytuł jest negacją całej postaci Jana Pawła II i chrześcijaństwa.

Spocznijcie, funkcjonariuszu Michalski. Zadanie wykonane. Cały styl tego artykułu jest charakterystyczny dla socjotechniki Służby Bezpieczeństwa.

czwartek, 16 października 2008

15 października 2008 w Brukseli

Premier Donald Tusk i minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski na szczycie przywódców państw UE w Brukseli.

Donald Tusk, twarz Tuska, portret, premier, Prime Minister of Poland, Tusk, Radosław Sikorski, Sikorski, Radek Sikorski, Platforma Obywatelska, 15 października 2008, 15 October 2008, traktat lizboński, Unia Europejska, Europaeische Union, the meeting of European Union leaders in Brussels, agenda, global financial crisis, the Lisbon treaty

wtorek, 14 października 2008

Prymitywizm TVN24

Ekonomiczna Nagroda Nobla została przyznana Paulowi Krugmanowi z Princeton University. Po ogłoszeniu werdyktu prezenterka TVN24 nie kryła zdziwienia, że Amerykanin dostał tego Nobla, a tam przecież szaleje kryzys bankowy.

Pan z Centrum im. Adama Smitha grzecznie wyjaśniał pani, że w dziedzinie ekonomii amerykańskie uniwersytety nie mają sobie równych, bo tam toczą się najżywsze debaty i konstruowane są oryginalne teorie ekonomiczne. A za kryzys można obwiniać nie wykładowców uniwersyteckich, ale finansistów, a to trochę inna grupa ludzi.

Pani z TVN24 nie mogła odżałować, że ekonomicznego Nobla nie otrzymał Balcerowicz. Tu pan grzecznie wyjaśnił, że Balcerowicz nie stworzył spójnej myśli ekonomicznej.

Powyższa wymiana zdań doskonale ilustruje prymitywizm panujący w polskich mediach. Funkcjonariusze mediów nie rozumieją świata. Pół biedy, gdyby po prostu nie rozumieli świata. Ale oni nie tylko nie rozumieją, ale narzucają swój prymitywizm społeczeństwu.

Propaganda Gazety Wyborczej wyprała ludziom mózgi do tego stopnia, że przestali rozumieć, że sukces ekonomiczny (ci, którzy go odnieśli, bo nie wszystkim się powiodło) zawdzięczają sobie samym i swojej ciężkiej pracy, a nie Balcerowiczowi. Najlepiej Balcerowicza wspomina komunistyczna nomenklatura, esbecy i przestępcy.

Jak powiedziałby ubekistan, te trzy kręgi były skuteczne w kradzieży majątku społecznego.

środa, 8 października 2008

Funkcjonariusz Zaremba broni Jaruzelskiego

Zaremba jest usytuowany na pograniczu Polski i ubekistanu. Jego zadaniem jest łagodzenie potępienia stanu wojennego, komunizmu i PRL. Wytrwale pracuje nad ociepleniem wizerunku komunistycznej junty. Tytuł artykułu sugeruje, że prawdziwy Jaruzelski to nie krwawy i bezwzględny dyktator, ale ktoś inny, niejednoznaczny.

Piotr Zaremba, Dziennik, dziennik.pl, Wojciech Jaruzelski, WRON, stan wojenny, oskarzenie, sąd, proces, mowa obronna, wystąpienie, przemowa, kłamstwo, zbrodnia, przestępstwo, kodeks karny, Polska, NSZZ Solidarność

Zaremba używa sformułowania o "nienagannej polszczyźnie". Tego typu wyrażenia mają właśnie sugerować, że Jaruzelski to nie człowiek Moskwy odpowiedzialny za zbrodnie wobec narodu Polskiego. Główną zasadą obrony komunistycznych i postkomunistycznych przestępców jest używanie wobec nich zwrotów pozytywnych. Zgodnie z tą zasadą Tomasz Lis w studio telewizyjnym wychwalał inteligencję Oleksego po skazującym wyroku sądu lustracyjnego. Jeśli będzie bezwzględnym przestępcą niszczącym porządek i dorobek obywateli, ubekistan powie o nim, że jest "skuteczny". Tak zapewne mówiliby o Feliksie Dzierżyńskim: inteligentny i skuteczny.

Zaremba odwraca uwagę czytelnika od odpowiedzialności Jaruzelskiego za zbrodnie komunizmu:
Ciekawe jest co innego. Jaruzelski ostatnie lata poświęcił walce o miejsce w historii.
A co w tym ciekawego? Hitler, gdyby żył, też poświęciłby swoje ostatnie lata walce o swoje miejsce w historii.

Funkcjonariusz Zaremba broni zbrodniarza, kłamiąc, że istotą rzeczy nie jest odpowiedzialność za stan wojenny i zbrodnie komunistyczne.
Równocześnie nie wykluczam, że przy końcu drogi Jaruzelski, dawny wychowanek księży marianów, naprawdę widzi siebie jako rzecznika "polskości". Może należy mu się z tego powodu cień współczucia.
Napiszmy to samo o Hitlerze.
Równocześnie nie wykluczam, że przy końcu drogi Hitler, dawny miłośnik malarstwa, naprawdę widzi siebie jako rzecznika "niemieckości". Może należy mu się z tego powodu cień współczucia.
Funkcjonariusz Zaremba pozuje na intelektualistę, dla którego ważne są nie zbrodnie, ale nieszkodliwa intelektualna gra. Tym samym bierze udział w komunistycznym kłamstwie.

poniedziałek, 6 października 2008

Gugała gęgała

Dziś w CNN leciały kilkuminutowe wstawki z serii Eye on Poland.

Redaktorka z CNN przeprowadziła kilkuminutowy wywiad z Jarosławem Gugałą na Starym Rynku w Warszawie. Kiepsko wybrali. Gugała kaleczył angielski, jąkał się, yyyy... eee... Czy "gugała" znaczyło w dawnych czasach "jąkała"? Zanim jeszcze się odezwał, już widać było brak profesjonalizmu. Miętolił jakąś kartkę w dłoniach, obracał ją, jak speszony uczniak.

Kiedy przychodzi sprawdzian umiejętności, okazuje się, że strasznie cienkie bolki w tych mediach siedzą. Znaj granicę swoich kompetencji mociumpanie. Nie musisz dobrze znać angielskiego i posługiwać się nim, ale kto ci kazał leźć na ekrany CNN i stękać na cały świat?

Ot i cała prawda o kukiełkach w garniturach gadających z pudełka.

Wsio POjebałos' w PZPN

Rano jeszcze myślałem, że rząd PO-PSL ma chytry plan pozbycia się problemu organizacji Euro 2012 za pomocą UEFA i FIFA:

  • Wchodzą z kuratorem do PZPN
  • FIFA i UEFA stawiają ultimatum
  • Rząd się nie ugina
  • UEFA odbiera Polsce organizację Euro 2012
  • Tusk ze Schetyną mają z głowy problem organizacji Euro 2012 (po co urobić się po łokcie, skoro słupki poparcia wyżej nie podskoczą, tylko spadną, gdy problemy organizacyjne związane z Euro 2012 wyjdą na jaw?)
  • Czegotoniedojący działacze Platformy mogą dalej kręcić kasę na funduszach Unii Europejskiej, na zadłużonych szpitalach i w radach nadzorczych czegosięda pod specjalnym nadzorem funkcjonariuszy w mediach
Okazało się, że jest inaczej. Nagle ugoda z PZPN. Kto pociągał za sznurki kukiełek rządowych?

Niesmak, żenada. Dominuje wrażenie źle odegranej sztuki w podłym teatrzyku. Jakby ktoś za kulisami zmienił scenariusz. Sensu nie widać. Może i od początku miało go nie być. Po co w takim razie wychodzić na scenę? Kto im kazał?

Konflikt na linii rząd PO-PZPN od początku wyglądał na sztucznie rozdmuchany. Działacze PZPN mają przecież tyle wspólnego z działaczami Platformy Obywatelskiej. Wielu ma nieciekawe korzenie w PRL. Nie umiem sobie wyobrazić konfliktu interesów między PZPN a Platformą. Tu doją i tam doją. Po co mieliby sobie skakać do gardła?

Funkcjonariusze w mediach nie wykazują ani krzty dociekliwości. Wyobrażam sobie, że pod względem jakości mediów Polska sytuuje się gdzieś między Wenezuelą a Białorusią. The usual suspects odgrywają swoje role. Wiedzą, że mają głupio się uśmiechać i nie zadawać dociekliwych pytań. Sytuacja aż krzyczy, a tu głupie uśmieszki w studio.
Nam dociekać nie kazano.
Wstąpiłem do studia.
Dwieście głupów grzmiało.
A Listkiewicz dziś na Białorusi. Coś ostatnio Białoruś stała się popularnym celem podróży...

sobota, 4 października 2008

Euro 2012

Atak na PZPN wygląda na szyty grubymi nićmi. Rząd Schetyny i Tuska nagle zaatakował Polski Związek Piłki Nożnej. Najpierw roztoczył parasol ochronny nad przestępcami, a teraz udaje, że będzie zwalczał łapówkarzy.

Jest to zapewne też chęć zagłuszenia problemu polskich stoczni. Raczej nieprzypadkowo atak na PZPN następuje tuż przed ogłoszeniem spodziewanej negatywnej decyzji Komisji Europejskiej w tej sprawie.

Kim jest Grzegorz Schetyna

Haniebne wystąpienia nad grobami pomordowanych polskich oficerów, żołnierzy i policjantów w Miednoje.

Pamięć i prawda jest wspólna; komunizm nie wybierał, a dziś i Polacy, i Rosjanie żyją w wolnych krajach - mówił w Miednoje, nad grobami 6361 pomordowanych przez NKWD policjantów i żołnierzy, wicepremier i szef MSWiA Grzegorz Schetyna.
Rosjanie nie chcą pamiętać tych zbrodni. Ukrywają przed Polską ich dokumentację. Ostatnio rosyjski sąd wydał haniebny wyrok z haniebnym uzasadnieniem. Więc gdzie ta prawda, gdzie pamięć? Rosja nie uznaje zbrodni w Katyniu, Miednoje i Charkowie za ludobójstwo. Panie Schetyna, co znaczy idiotyczne zdanie "komunizm nie wybierał"? Co to znaczy, Grzegorzu Schetyno?

Człowiek wymawiający te słowa jest ministrem spraw wewnętrznych Rzeczypospolitej? Hańba. Komunizm wybierał dokładnie tak samo jak nazizm. Wybierali ludzie, zabijali ludzie. Mordowali elity polskiego społeczeństwa. Mordowali i zwykłych ludzi, kochających Polskę. To nie grypa zabiła polskich oficerów. O jakiejś chorobie można byłoby od biedy tak powiedzieć, ale nie o ludobójstwie.
Pamięć o przeszłości łączy nasze narody" - mówił Anatolij Gałubkin, szef administracji obwodu twerskiego.
Nie, panie Gałubkin, pamięć o przeszłości nie łączy naszych narodów. Nie chcecie pamiętać tych zbrodni. Zakłamujecie je, podobnie jak wiele, wiele innych. Dotąd nie spojrzeliście prawdzie w twarz jako naród. To jeszcze wciąż przed wami.
Galina Obrazcowa, wicedyrektorka petersburskiego Muzeum Historii Najnowszej, któremu podlega memoriał w Miednoje, podkreślała, że jest "jeszcze wiele do zrobienia przed historykami i muzealnikami, by przekazywać społeczeństwu prawdę o historii". Jej zdaniem śmierć Polaków i Rosjan, których szczątki spoczywają w wielu zakątkach Rosji, "powinna zostać oceniona pod kątem prawnym, ale nie trzeba dziś szukać, kto strzelał, a kto był rozstrzelany, kto katem, kto ofiarą, bo nie trzeba dzielić społeczeństwa".
Nie trzeba szukać, kto strzelał, a kto był rozstrzelany? Kto katem, kto ofiarą? Straszliwie kompromitujące, haniebne słowa.

Te haniebne słowa padają w obecności polskiego ministra spraw wewnętrznych i podczas rosyjskiej okupacji 1/3 terytorium Gruzji.

I po coś tam jechał, Grzegorzu Schetyno? Po co? Kim jest Grzegorz Schetyna?

Grzegorz Schetyna, TVN, TVN24, kropka nad i, monika olejnik, platforma obywatelska, MSWiA, minister spraw wewnętrznych, PO-PSL, twarz Schetyny

czwartek, 2 października 2008

Lisicki na posterunku

Oto fragment strony portalu rp.pl, internetowego ramienia dziennika Rzeczpospolita z 27 września 2008. Proszę zwrócić uwagę na fragmenty zaznaczone czerwonymi ramkami.

portal Rzeczpospolita, 27 września 2008, 27-09-2008, propaganda, socjotechnika, Paweł Lisicki, redaktor naczelny, PiS, Prawo i Sprawiedliwość, Jarosław Kaczyński, blog

Omówimy je po kolei.

Snajperzy z Prawa i Sprawiedliwości. Taki tytuł artykułu ma sugerować militarne skłonności członków PiS. Tworzyć wokół nich klimaty bojówkarskie. Prasa ubekistanu jest cała przesycona podobnymi określeniami. Tytuł jest najważniejszą częścią artykułu. Czytelnik często widzi tylko tytuł, a artykułu nie czyta.

Posłowie formacji Jarosława Kaczyńskiego. Znów sugestia partii wodzowskiej typu faszystowskiego. Czy widzieliście w prasie zdania typu "formacja Tuska", "partia Schetyny i Tuska"? Nie widzieliście. A "partia braci Kaczyńskich" jest powtarzane bardzo często. Tusk w kampanii wyborczej powtarzał stale to właśnie wyrażenie.

Inne zwroty często używane do określeń Jarosława Kaczyńskiego i PiS to "do bólu", "po bandzie", "tych dwóch", "Kaczor" itd. Lista określeń jest bardzo długa. To wszystko po to, aby zaprogramować w społeczeństwie negatywny wizerunek Prawa i Sprawiedliwości. To żmudna, długotrwała robota. Działanie na pograniczu świadomości i podświadomości. Codzienne wtłaczanie takich negatywnych zwrotów ze wszystkich stron medialnego ubekistanu ma za zadanie włączać odruch Pawłowa w ogłupionym społeczeństwie.

Nieznośna jałowość polskiej polityki rzuca się w oczy niemal codziennie. To zdanie otwierające wpis w blogu Pawła Lisickiego, redaktora naczelnego Rzeczpospolitej, jest oczywistym kłamstwem. Jałowa jest nie polska polityka, ale polskie media, bo są zdominowane przez ubekistan. Oskarżanie polityki i polityków o wszystko, co złe, jest również stałym elementem socjotechniki ubloidów. Tymczasem najsłabszym elementem życia publicznego są fatalnie zaubeczone media zajęte gigantycznym praniem mózgów.
Z jednej strony Platforma. Zamiast reform PR. Przedwyborcze deklaracje miesiąc po miesiącu diabli biorą. Konkursy na prezesów wygrywają nie bezpartyjni fachowcy, ale znajomi królika.
Dlaczego funkcjonariusz Lisicki nie pisze po nazwisku: Piotr Borys, Joanna Naliwajko, Marzena Krauz-Borys, Marek Wojnarowski, itd. itd.? Funkcjonariusz Lisicki nie wymienia z nazwiska członków PO w negatywnym kontekście, bo zabrania tego linia programowa ubekistanu.

I natychmiast przechodzi do ataku na prezydenta i na PiS.
PiS coraz bardziej osuwający się w kryzys

Były premier albo wdaje się w burdy, albo zamiast przeprosić za siebie i swoich posłów przyłapanych na fałszywym usprawiedliwianiu nieobecności, udaje, że nic się nie stało.

W niewiele lepszej formie jest prezydent, którego analizy polityczne sprowadzają się ostatecznie do tego, że wielki projekt zmian zniszczyły media, a już w największym stopniu prawicowi publicyści. Tylko pogratulować przenikliwości i zdolności do samokrytyki.
Powyżej mamy typowe dla ubekistanu mieszanie spraw nieważnych z ważnymi. Ważne dla państwa i społeczeństwa są nepotyzm i korupcja Platformy Obywatelskiej. Nepotyzm widać gołym okiem. Korupcja jest bardzo prawopodobna, ale media nie próbują nawet dotknąć tego tematu. Tabu!

A potem słodziutko o Platformie:
Na szczęście czasem zdarza się coś nieoczekiwanego.

Ilekolwiek złotych myśli wyrzuciłby jeszcze z siebie poseł Palikot

piewcy powszechnej miłości i przebaczenia
Funkcjonariusz Lisicki trwa na posterunku.