Dramat w Kazimierzu Dolnym trwa
2007-07-06 01:43 Aktualizacja 2007-07-06 06:29
Posłanka, kuzynka betanki, apeluje o pomoc
24-letnia Agata, kuzynka Beaty Sawickiej, posłanki PO, jest jedną z betanek zamkniętych w klasztorze w Kazimierzu Dolnym. Co się z nią tam dzieje? Czy nie jest krzywdzona? Posłanka chce prosić rząd i premiera, aby pomogli rozwiązać konflikt między byłymi siostrami a ich przełożonymi - informuje DZIENNIK.
DZIENNIK dotarł do krewnej jednej z sióstr. Nieoczekiwanie okazuje się, że to parlamentarzystka Platformy Obywatelskiej. "Agata jest betanką, córką brata mojego ojca" - mówi DZIENNIKOWI Beata Sawicka. "Ma 24 lata i pochodzi z województwa łódzkiego. Jej najbliższa rodzina odchodzi już od zmysłów, bo nie wie, co się z nią dzieje. W klasztorze może znajdować się nawet kilkadziesiąt sióstr zakonnych, a nie, jak mówiono wcześniej, kilkanaście" - dodaje. (...)
(...) Jednym z powodów jej dotychczasowego milczenia była właśnie obawa o to, że opinia publiczna może jeszcze bardziej negatywnie odnieść się do zbuntowanych kobiet. Ale w tej chwili Sawicka nie ma już wyjścia: musi zaapelować o pomoc. "Pierwsze, co trzeba zrobić, to porozmawiać z rodzinami tamtych sióstr. Dotarcie do nich nie jest niemożliwe, a tu chodzi o zdrowie, a nawet życie ich najbliższych" - twierdzi posłanka. Do tej pory do betanek nie wysłano jeszcze profesjonalnego negocjatora, MSWiA ani podległe mu służby też nie wykonały żadnych ruchów.Gdzie tkwi fałsz w powyższym tekście? Dziennik pisze, że dotarł do krewnej jednej z sióstr. I akurat okazało się, że to Sawicka, która mówi "Pierwsze, co trzeba zrobić, to porozmawiać z rodzinami tamtych sióstr. Dotarcie do nich nie jest niemożliwe".
A tu o. Tomasz Franc z wrocławskiego Ośrodka Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach oświadcza
W czerwcu 2007 r. z inicjatywy prawowitej przełożonej generalnej Zakonu Sióstr Betanek, s. Barbary Robak zostaliśmy zaproszeni na spotkanie rodziców chcących wydostać z klasztoru w Kazimierzu Dolnym swoje córki, które na mocy prawa kościelnego zostały pozbawione ślubów zakonnych i nielegalnie przebywały w klasztorze. W spotkaniu wzięło udział kilkanaście rodzin, siostry betanki z Lublina, ksiądz diecezjalny - prawnik (prawdopodobnie przedstawiciel kurii lubelskiej), pani psycholog zaproszona przez betanki oraz psycholog z Ośrodka. Zostaliśmy poproszeni o zarysowanie możliwości działań ze strony rodziców chcących powrotu swoich córek oraz przybliżenie, w jakim stanie psychicznym mogą znajdować się dziewczęta poddane tak długiej izolacji i manipulacji psychicznej."Dziennik dotarł do krewnej jednej z sióstr". Żeby dotrzeć do rodziców sióstr, nie trzeba było wykonywać żadnej ekwilibrystyki, jaką usiłuje wmówić Dziennik.
Zakon Betanek utrzymywał kontakt z rodzicami. Żadna Sawicka nie była potrzebna, żeby dotrzeć do rodziców. Tymczasem Dziennik i TVN mówiły, że utrzymywały kontakt z Sawicką, bo ta miała im zapewnić kontakt z rodzinami sióstr.
Dziennik pisze o wyimaginowanych obawach, że społeczeństwo odniesie się negatywnie do betanek. Społeczeństwo nijak do betanek się nie odnosiło. Eskalację grozy i napięcia widać było wyłącznie po stronie mediów: TVN24, Faktu (publikacja spreparowanego listu - fałszywki grożącej samobójstwem w klasztorze) i Dziennika.
Czy Beata Sawicka lub ktokolwiek z jej rodziny był na spotkaniu z przełożoną zakonu Betanek? Z charakteru dotychczasowych doniesień sądzę, że nie. Artykuł Dziennika z 6 lipca wygląda na pospiesznie zmontowaną bujdę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz