Wkrótce po zamachach dokonanych przez Andersa Breivika w Norwegii w piątek po południu 22 lipca 2011 r. wyszło na jaw, że jednym z jego dostawców był Łukasz Mituś z Wrocławia. Mituś prowadził swoją firemkę Keten Chemicals od 2003 roku. Ulokował ją w wysokim, ok. dziesięciopiętrowym bloku, w mieszkaniu matki. Sprzedawał półprodukty chemiczne do produkcji wyrobów pirotechnicznych, m.in. tlenki metali.
Breivik zamówił u niego 150 kg sproszkowanego aluminium i kilkaset gramów azotynu sodu. Dostawa została zrealizowana.
Keten Chemicals jest znanym w portalach pirotechnicznych dostawcą interesujących związków chemicznych, o które niełatwo w innych krajach. Witryna firmy była dostępna m.in. w języku norweskim.
W tle jego strony internetowej umieszczony jest wzór strukturalny morfiny. Keten figurujący w nazwie firmy wykorzystuje się na przykład do produkcji heroiny z morfiny. O tym jednak nikt w Polsce nie mówił publicznie. Media o tym nie informowały.
W poniedziałek 25 lipca 2011 zastępca szefa ABW Paweł Białek na konferencji prasowej odgrywał rolę adwokata Mitusia, mówiąc o czysto handlowym profilu działalności właściciela Keten Chemicals. To zadziwiające, jak szybko sformułowano to wytłumaczenie.
Matka Mitusia twierdziła, że Keten Chemicals jest źródłem utrzymania syna. Mówiła, że syn cierpi na epilepsję.
To wszytko brzmi zupełnie niewiarygodnie. Gdyby Keten Chemicals miała być źródłem utrzymania Mitusia, realizowałby zamówienia na czas. Tymczasem jego klienci narzekali w Internecie na opóźnienia w realizacji zamówień trwające ponad miesiąc. Jak pogodzić to, że Mituś był na tyle operatywny, by stworzyć stronę w języku norweskim, a nie potrafił na czas realizować zamówień? Po co zresztą strona po norwesku, jeśli Skandynawowie dobrze znają angielski? Mituś miał ochotę korespondować po norwesku? Nie widać w tym sensu.
To niemożliwe, aby Mituś działał w pojedynkę, oferując przy tym syntezę związków chemicznych na życzenie klienta. U kogo zamawiał towar? Z kim współpracował? Służby muszą wiedzieć o takiej działalności. Gdyby nie wiedziały, byłby to powód do dymisji paru osób. Możliwe też, że to służby wystawiły witrynę Keten Chemicals jako pułapkę. Mogą o tym świadczyć nadgorliwe zapewnienia wiceszefa ABW o legalnej, handlowej działalności właściciela KC. Nie zauważyli morfiny w tle? Wszyscy to widzieli z wyjątkiem ABW?
Wytłumaczenie tej sytuacji może być jeszcze ciekawsze.
ABW może nie chcieć o tym mówić, ale co z funkcjonariuszami tak zwanych mediów?
Nie da się obronić wersji o czysto handlowej działalność jednoosobowej firemki oferującej środki do produkcji materiałów wybuchowych. Nikt o zdrowych zmysłach i zamiarze zarabiania drogą legalną nie ogłaszałby się na stronach internetowych z wzorem strukturalnym morfiny w tle.
Podkreślę raz jeszcze, że z najwyższą podejrzliwością należy traktować wystąpienie ABW w roli obrońcy handlarza półproduktami do wyrobu materiałów wybuchowych.
Zadziwiająca jest także informacja o wybuchu w Departamencie Postępowań Karnych ABW, która pojawiła się na przełomie czerwca i lipca 2012. We wiadomości z 2 lipca 2012 portal wp.pl pisze, powołując się na doniesienia portali dziennik.pl i wprost.pl:
jedna z funkcjonariuszek Agencji otworzyła szafę pancerną, w której znajdował się m.in. niezabezpieczony materiał wybuchowy zarekwirowany przez agentów ABW w czasie akcji sprzed kilku miesięcy. Po otwarciu szafy przez funkcjonariuszkę doszło do eksplozji.Jeżeli do takiego wybuchu rzeczywiście doszło, wiarygodność ABW w tej sprawie jest na samym dnie. Sprawia to raczej wrażenie niszczenia niewygodnych dowodów, a nie przypadkowego wybuchu.