26 maja 2009, 19:30
Główne wydanie Dziennika TVP.
Dziennik TVP propaguje kłamstwo wytworzone przez propagandę komunistyczną i kontynuowane przez propagandę dzisiejszej Rosji. Torkunow mówi otwarcie, że nie chodzi o to, by "źle oceniać pakt Ribbentrop-Mołotow". Leci ten tekst w głównym wydaniu polskich wiadomości telewizyjnych z głupawym komentarzem "najważniejsze, że w ogóle jednak rozmawiamy". Zdumiewające. Polskie stanowisko w sprawie 17 września jest bełkotliwie wspomniane jako czwarty rozbiór Polski, czyli jakaś nieprecyzyjna przenośnia. Nie ma zabitych, pomordowanych, wywiezionych do sowieckich obozów koncentracyjnych (w świetle oficjalnego stanowiska strony rosyjskiej należy je nazwać rosyjskimi obozami koncentracyjnymi). Nie ma setek tysięcy ofiar, zagrabionych majątków, sierot, rozbitych rodzin, traumy piekła sowieckiej okupacji. Jakby nie było tego ogromu zbrodni popełnionych przez ZSRR i akceptowanych przez dzisiejszą Rosję.
Niemcy z rzetelnym rozliczeniem wojny zmagały się kilkadziesiąt lat.
Klaus Bachman: "W tej sferze publicznej, polityków, mediów, ekspertów i tak dalej, to jest wciąż bardzo kontrowersyjny temat."
Dla nas sojusz Hitlera ze Stalinem, a później napaść 17 września była czwartym rozbiorem Polski. Dla Rosjan - odroczeniem wojny z Hitlerem. My 17 września nazywamy agresją, Rosjanie - wyzwoleniem Białorusinów i Ukraińców.
Anatolij Torkunow, Moskiewski Państwowy Instytut Spraw Międzynarodowych:
"Nie chodzi o to, by przeceniać i źle oceniać pakt Ribbentrop-Mołotow, tylko o to, żeby nie pozwolić przede wszystkim na przekłamywanie historii i wychwalanie nazistów i esesmanów."
Najważniejsze, że w ogóle jednak rozmawiamy.
Dariusz Bohatkiewicz, Wiadomości.
W tym kłamstwie bierze też udział TVP, bo zamiast przedstawić parę wypowiedzi osób, które przeżyły okupację sowiecką, na plan pierwszy wysuwa komentarz de facto aprobujący napaść sowiecką na Polskę.
Nieco później w tym samym Dzienniku relacja z amerykańskiego święta Memorial Day.
Josh (Josh Stieber) był w Iraku ponad rok. Na piechotę przez osiem miesięcy chce przemierzyć 11 stanów, przekonując każdego napotkanego, że pokój jest zawsze lepszy niż wojna. Ma swoją misję.Korespondencja Marcina Firleja mogłaby się ukazać bez żadnych zmian w dzienniku telewizyjnym państwa komunistycznego, jakim była PRL. Ten sam schemat propagandy: dobrzy żołnierze i źli politycy. Dobry prosty żołnierz (czytaj: proletariat) i źli burżuje. Widz ma zapewne pomyśleć, że Josh Stieber to typowy amerykański weteran z Iraku. Komentator tego nie mówi, ale przekaz jest oczywisty.
Josh Stieber: Kiedy wróciłem z Iraku, oddałem rządowi swój żołd i powiedziałem im "Jeśli chcecie, wsadźcie mnie do więzienia, ale nie chcę już więcej brać w tym udziału."
Weteranów z Iraku i tych z wojny w Wietnamie różni wiele. Ci współcześni mają zapewnione leczenie, o którym ich starsi koledzy nie mogli nawet marzyć. Mają wysokie ubezpieczenia, tamci często żebrzą o pieniądze [tu pokazany jest ktoś na wózku podający się za weterana i proszący o wsparcie finansowe], ale w Memorial Day cieszą się takim samym szacunkiem.
Państwo czasami zapomina o swoich bohaterach, ludzie nie zapominają nigdy. Amerykanie, niezależnie od tego, czy wojny popierają, czy też są przeciwko nim, wiedzą że decyzje o wojnach podejmują politycy, a żołnierze tylko walczą pod gwiaździstym sztandarem i za to należy się im szacunek.
Marcin Firlej, Wiadomości, Waszyngton.
"Często żebrzą o pieniądze". Czyżby? Skąd to niby wiadomo?
"Państwo zapomina czasem o swoich bohaterach". Które państwo? Jeśli mowa o zapominaniu o bohaterach, mówmy o Polsce. Mamy legiony bohaterów, których pamięć próbowało unicestwić państwo komunistyczne, o których nadal nie chcą mówić funkcjonariusze mediów.
Puenta komentarza Firleja idealnie oddaje charakter propagandy komunistycznej: wbicie klina między społeczeństwo i jego reprezentantów wyłonionych w demokratycznych wyborach.
Josh Stieber był pracownikiem zawodowej armii USA. To coś innego niż żołnierz z poboru. Zmienił zdanie i zwolnił się z pracy? OK. To jeszcze nie powód, by pokazywać go w głównym wydaniu TVP. Byłoby na niego miejsce np. w godzinnym reportażu, w którym temat byłby przedstawiony szerzej.