Jak można było podejrzewać, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Ministerstwo Sprawiedliwości energicznie zabrały się do zacierania śladów w sprawie śmierci strażnika nadzorującego jednego ze wspólników porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika.
Prokurator nie pojawił się na miejscu śmierci strażnika.
Bez przeprowadzenia żadnego śledztwa oświadczono, że przyczyną śmierci było samobójstwo na tle problemów osobistych i finansowych.
Mając na uwadze dotychczasową determinację służb MSWiA i Ministerstwa Sprawiedliwości w blokowaniu śledztwa w sprawie zabójstwa Krzysztofa Olewnika, nie można brać poważnie ustaleń w sprawie śmierci strażnika.
Media nie zadają podstawowych pytań w tej sprawie.
Dlaczego nikt nie powie, że do pilnowania więźnia feralnej nocy można było wytypować strażnika, który miał problemy pewnego typu. W tak poważnej sprawie i tak ewidentnie manipulowanej przez pracowników MSW przypuszczenie tego rodzaju jest oczywistością.
Profile psychologiczne strażników więziennych sporządzić jest bardzo łatwo i zapewne są one doskonale znane ludziom 'z branży'. Osoby z kręgu służb specjalnych nie mają z tym żadnych problemów. Wystarczy wytypować do pilnowania więźnia osobę, której profil psychologiczny zawiera problemy osobiste lub finansowe. Po zlikwidowaniu więźnia można wówczas uprawdopodobnić samobójstwo strażnika. Funkcjonariusze MSWiA i Min. Sprawiedliwości wiedzą, że mają się sprawie nie przyglądać i jej nie analizować.
Należy zapytać, czy strażnik nie został wzięty na cel znacznie wcześniej, a powiększenie długów nie było manipulowane.
Przypomnijmy wreszcie, że według oficjalnej wersji władze Ministerstwa Sprawiedliwości zostały poinformowane o śmierci strażnika kilka dni po fakcie. To znów brzmi niewiarygodnie. Widzieliśmy w tej sprawie zapewnienia, które brzmiały raczej jak przysłowiowe rżnięcie głupa. Wiadomo przecież, że po takim zdarzeniu powinna być przeprowadzona dokładna sekcja zwłok i wszelkie niezbędne badania. Tymczasem dowiadujemy się, że dopiero teraz badana jest próbka krwi z organizmu strażnika. Dopiero dziesięć dni po śmierci? Po tak długim czasie badanie może nie wykryć wielu istotnych śladów we krwi.
Zbigniew Więckiewicz powiedział na konferencji prasowej, iż obecnie badana jest próbka krwi zmarłego funkcjonariusza, aby stwierdzić, czy był on pod wpływem np. alkoholu. "Na podstawie zebranego materiału dowodowego można powiedzieć, że to nie była jego pierwsza myśl targnięcia się na swoje życie" - zaznaczył. Dodał, że "osoba znająca funkcjonariusza mówiła o planowanej próbie samobójczej sprzed roku lub dwóch lat".W tak poważnej sprawie podstawienie świadka, który bąknie coś na ten temat też nie jest żadnym problemem.
Zadziwiające, że ani MSWiA, ani MS, ani media nie zadają prostych pytań i nie sprawdzają prostych przypuszczeń.
Na zakończenie konferencji prasowej w ostatni piątek wieczorem, po ujawnieniu śmierci strażnika, Andrzej Czuma zażartował o łapaniu komarów. To też fałszywy ton. Wysoki urzędnik państwowy występował przecież przed kamerami w bardzo bulwersującej i tragicznej sprawie. Dowcip to ostatnia rzecz, która powinna przyjść mu na myśl w czasie takiego wystąpienia.
Przypomnijmy też, że minister MSWiA, Andrzej Czuma, sam ma bardzo zagadkowe wątki w swoim życiorysie. Z dzisiejszej perspektywy mało wiarygodnie brzmi wersja, że był opozycjonistą w PRL. Owszem, jest to bardzo nagłośniona wersja, ale już wielokrotnie się okazywało, że tzw. opozycjoniści z czasu PRL, wobec których władze komunistyczne były wyjątkowo tolerancyjne, postępowali po 1989 w sposób sprzeczny z wizerunkiem wytworzonym w czasie PRL.