wtorek, 1 września 2009

Napięcie nerwowo-rewolucyjne

Co będzie w razie wojny?

Przedewszystkiem:
U nas człowiek normalny nie wierzy w wojnę Polski z Rosją. Nie dlatego, że jest pacyfistą, tylko dlatego, że nie wierzy. Początkowo starałem się Rosjanom, z którymi rozmawiałem wytłumaczyć, przedstawić, jak myśl o agresji stoi naprawdę od nas daleko. Powoływałem się między innemi na tak kapitalny i logiczny argument, że już sam charakter naszej polityki wobec Niemiec wyklucza jakąkolwiek możliwość przygotowania przez nas wojny przeciw Rosji. Potem machnąłem na to ręką.

W Rosji każdy normalny człowiek wierzy w wojnę. Co więcej, każdy normalny człowiek nie może sobie zdać sprawy, dlaczego my, czy Europa, czy ktokolwiek dotychczas na Rosję nie napadł. Ta kwestia wydaje im się tak dziwna, że tłomaczą to sobie tylko jakąś perwersyjną chytrością z naszej strony.

Bolszewik rozumuje w ten sposób: Z roku na rok jesteśmy niebezpieczniejszym nieprzyjacielem. Kilka lat temu można nas było wziąć właściwie gołemi rękami. Czemu więc na nas nie napadają, kiedy czas tak wybitnie pracuje na nas.

Rzecz inna, że "niebezpieczeństwo agresji mocarstw kapitalistycznych" jest bolszewikom potrzebne, stanowi ono ogniwo w łańcuchu takich rzeczy, jak "wrieditielstwo", "piatiletka", "kołchoz" -- wszystko to są podobne objawy, dążące do tego, aby tłum rosyjski trzymać stale w stanie nerwowo-rewolucyjnego napięcia i aby zmienić nową Rosję w ten sposób, aby jej "rodzona matka nie poznała", aby jej powrót do dawnego porządku stał się wprost technicznie niemożliwy. Jeżeli jednak można mówić o przesadzie w tłumaczeniu i propagowaniu niebezpieczeństwa wojny, to jednocześnie z tem istnieje rzeczywista, nie udana obawa przed wojną, coś w rodzaju uczucia przedsiębiorczego człowieka, który kończąc wyciąganie pieniędzy z ogniotrwałej kasy, boi się, że go przed czasem nadybie policja.


"Myśl w obcęgach", Stanisław Mackiewicz - Cat