29 kwietnia 2010
Funkcjonariusz Pospieszalski na froncie walki z Polską. Wmawia, że katastrofę w Smoleńsku powinna badać komisja międzynarodowa. To oczywiście oznaczałoby pozbawienie nas suwerenności w sprawach dla Polski najważniejszych. Skupienie uwagi na jakiejś nieokreślonej komisji międzynarodowej to nic innego, jak ogłupianie społeczeństwa. Celem było oczywiście wyeksportowanie tego śledztwa jak najdalej od Polski.
Ubloidy nagłośniły, że Jacek Trznadel, "pisarz, poeta, krytyk literacki i publicysta", wieloletni członek ZMP i PZPR, przewodniczący Rady Polskiej Fundacji Katyńskiej (?!), zaproponował powołanie komisji międzynarodowej. Gazeta Wyborcza pisała o tym w czołówce swego portalu internetowego.
9 maja 2010 w Polska The Times napisano
Warszawa: Tłumy przed Pałacem domagają się powołania niezależnej komisjiPróbowano stworzyć wrażenie, że już zaistniał jakiś ruch społeczny, który stoi za tą inicjatywą. Nie ma żadnego społecznego Ruchu 10 kwietnia. Jest tylko grupa funkcjonariuszy, której zadaniem jest niedopuszczenie do wytworzenia się autentycznej reprezentacji społeczeństwa, autentycznych liderów społecznych, a także znacznego poszerzenia poparcia dla PiS.
Kilkutysięczny tłum, który w niedzielę zebrał się przed Pałacem Prezydenckim, domagał się od premiera Donalda Tuska powołania międzynarodowej komisji, która zbadałyby przyczyny wypadku lotniczego pod Smoleńskiem, w którym zginął m.in. prezydent Lech Kaczyński.
Pomysł powołania niezależnej międzynarodowej komisji zainicjował Ruch 10 kwietnia. Organizatorzy przygotowali specjalny list skierowany do premiera, który odczytali przed Pałacem.
Później powtórzono ten manewr z "obrońcami krzyża" przed Pałacem Prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie.