środa, 1 kwietnia 2009

Kontrolować liderów opinii

Jakiś czas temu pisałem o prowokacjach dokonywanych na forach dyskusyjnych w polskiej części Internetu np. jesienią 2007. Sprawiało to wrażenie gorączkowej rekrutacji i przesłuchiwania z pomysłów osób, które zaczynają przejawiać swą aktywność w przestrzeni publicznej.

Oto wymiana między mną a użytkownikiem Nurni. Proszę cierpliwie przeczytać do końca. Zaczyna się od tego, że wyrażam swoje wątpliwości co do zachowania niektórych osób w portalu pod nazwą "bunkier", do którego zostałem "zaproszony" na przełomie października i listopada 2007. Wspominałem o tym w paru wcześniejszych postach.

Do cytowanej wymiany zdań dopowiem dziś tyle, że i użytkownik Nurni i użytkownik Lista Obecności byli częścią tej samej grupy, która najpierw mnie "zaprosiła", a potem "straciła zaufanie" do mnie. Role były rozpisane tak, by udawać dyskusję, różnice zdań itp. Klasyka inwigilacji i prowokacji.

Proszę zwrócić uwagę na pochwały prowokatora w stronę "członków klubu Gazety Polskiej". Wygląda na to, że podstawową funkcją klubów Gazety Polskiej jest inwigilacja. Jest to zgodne z tym, co pisałem wcześniej o Gazecie Polskiej i jej szefie Sakiewiczu. Pisałem, że ta gazeta jest fałszywką.

Przedstawiona sprawa dotyczy jesieni 2007, ale jest stale aktualna, co widać i w tradycyjnych mediach i w Internecie.

Klient Nasz Pan do nurni@world.pl

Dzięki za wiadomość. Nie rozumiem parcia części osób na stowarzyszenie. I jakaś gorączkowość. Gdzie się pali? Pojawiają się jacyś nieznani ludzie, którzy mają dużo do powiedzenia i chcą zakładać struktury i głosować. Dla mnie to sygnał alarmowy. To prosty mechanizm: z jednej strony wmawianie ludziom, że PiS musi zmienić liderów, czyli rozwałka od góry. Z drugiej wpuszczanie ludzi aktywnych - tzw. liderów opinii - w kanał i wprowadzanie na manowce.

Niezależni blogerzy są znaczną siłą. Stąd taka chęć do skanalizowania ich. To jedyny niekontrolowany w pełni kanał medialny.

Żeby manipulować ludźmi, wystarczy kontrolować liderów opinii. Tłum pójdzie za liderem.

Piszę od niedawna i zdaję sobie sprawę, że nie muszę być obdarzony zaufaniem ani brać udziału w czymś tajnym.

Ludzie są najbardziej wiarygodni wtedy, kiedy realizują coś w dłuższym okresie i ich działania i słowa dają się zweryfikować.

Jak pisałem na forum, zauważyłem gorączkowe ruchy w S24 do namawiania do jakichś dziwnych inicjatyw (innych niż bunkier).

Ot weź niejaka derka. Rzuciła się na blogerów z zachętą, żeby dawać jej jakieś streszczenia, a ona "gazetę" będzie robić. Śmieszne. Tak to dzieci można werbować.

Było też kilka osób, które wykasowałem z komentarzy. Wśród nich niejaka artemida. Pytała "czy mam jakieś pomysły, żeby wyjść z tym szerzej". Śmieszne. Kto normalny tak pyta? Brzydko pachnie na odległość. Ktoś nieznany ni z gruszki ni z pietruszki tak wyjeżdża. Od razu zapaliła się lampka i ją wyłączyłem. Takich przypadków "prawdziwych ideowców" widziałem już sporo w S24. Podobnie prowokacje urządzała SB.

Inny dziwny przypadek: michael. Zajrzał do mnie, kiedy pisałem m.in. o TVN24 i betankach. Zaglądam do niego, a on krzyczy że TVN to rosyjska agentura czy jakoś tak.

Po prostu myślę, że najgłośniej krzyczą prowokatorzy. Dlatego wyciąłem jego komentarz u mnie.

Wśród linków u Maryli znajdziesz niejaką Joannę Mieszko-Wiórkiewicz, która latem drukowała łzawe opowieści o przywódcach RAF - Baader i Meinhof, terrorystach z lat 70. To było w stylu "ludzie, którzy zbłądzili, ale mają uczucia itp.". A jak sprawdziłem w sieci, okazało się, że pani JMW miała ciekawą karierę dziennikarską w PRL. W latach 80 wyjechała do Niemiec. Niejednego wówczas władza wysłała do Niemiec. Dziś pani JMW twierdzi, że była w PRL prześladowana. Tylko jakoś nigdzie nie ma śladu prześladowań.

Czasem się zauważa, czytając kogoś, że ten ktoś ma taki charakterystyczny rys autentyczności, co trudno jest podrobić. Ja tak odebrałem Twoje komentarze. Ty mogłeś tak odebrać to, co ja napisałem. Natomiast rzeczywiście trudno wierzyć komuś, kto funkcjonuje publicznie od niedawna. Sam zresztą się nie zgłaszałem, mając świadomość, że potrzeba czasu.

W bunkrze najdziwniejszy jest ten Jaku. Niczym się nie wykazał, a ile ma do powiedzenia i jaki przymilny. I da się zweryfikować. Dla mnie człowiek niewiarygodny.

W dyskusji w bunkrze wyraziłem wątpliwości. Namawiam do ostrożności. Choćby przez szacunek dla własnego czasu. Jeśli ktoś wystawi do wiatru czyjś długotrwały wysiłek, jest to bardzo przykre. Jeśli się robi coś na własny rachunek, jest pełna kontrola i spokój.

Na dziś najrozsądniejsze jest rozwijanie takich inicjatyw jak LO. Powinno być ich więcej. Włożenie wszystkich jaj do jednego koszyka jest bardzo, bardzo ryzykowne.

Jeszcze raz dzięki za wiadomość. Pozdrawiam. :)
nurni@world.pl do Klient Nasz Pan
od Mariusz
do Klient Nasz Pan
data 12 listopada 2007 02:41
temat Re:
wysłana przez world.pl

Przynajmniej dwie z osob z bunkra to czlonkowie klubu Gazety Polskiej - dla
nich dzialania realne to wartosc daleko wieksza niz chocby i tysiac blogow.
Ja to moge rozumiec.

Zeby za duzo nie pisac - zgadzam sie ze wszystkim co napisales odnosnie
jakiegos kaganca na glowy blogerow. Zreszta od dawna spodziewalismy sie
tego ze beda podejmowane jakies proby skanalizowania jedynego wolnego
przyczolka jakim jest siec.

Czerwone lampki zapalaja sie co i raz, ja jestem w sieci od 6 lat - w
wielkim skrocie: wszystko juz widzialem. Od koncesjonowanych prawicowcow,
zwyklych pieniaczy, gawedziarzy po konfidentow SB.

Przestalo mi sie w penym momencie podobac jak do bunkra trafily osobe ktore
co prawda mnie lubia (to pewien obiektywny fakt - nie udawany) za to ja
przy calej sympatii... w takie miejsce na pewno bym ich nie zaprosil. Bo
moga zawiesc.
Bo owszem pomoga, ale chyba dopiero wtedy gdy beda wiedzieli ze warto
przylaczyc sie do zwyciezcy etapu.

Derka czy Artemida to jakies cos. Tak wlasnie ich zapamietalem - jakies
cos.

Za Michaela za to gotow bym poreczyc, tak jak przed Michaelem gotow bym
poreczyc za Ciebie. Pewnym przeklenstwem albo jak kto chce
blogoslawienstwem prawej strony jest to ze wszyscy traktujemy swoje poglady
bardzo serio a "kompromis" to wyraz na "ch" czy "k". Skracajac: znam ten
typ pisania co u Michaela. To nie prowokator.

Co do dziennikarki z blogu Maryli - moge jedynie zrobic kwadratowe ze
zdziwienia oczy.
Probowales to jakos Maryli powiedziec?

Co do Jaku - nie mam juz najmniejszej watpliwosci. To nie kret, to nie
prowokator. To idiota. Moze sam odejdze, moze nie...
martwi mnie kilka innych osob ktorych nie znam. Zagladaja - nie odzywaja
sie. nie tesknie za widownia w tym miejscu, a za widomnia kompletnie mi nie
znana nie tesknie w szczegolnosci. Troche zaluje ze nie dosyc mocno
przekoywalem Kukiego by przeprowadzal jakas weryfikacje - chlopak uznal ze
zapraszamy my. Prawdopodobnie uznal wszyscy sa piekni mlodzi z samochodem i
tak dalej.

Bardzo dziekuje za wpis o bardzo konkretnej incjatywie jaka jest pisanie
listow poleconych :)
To pomysl zadziwiajacy prosta, a zarazem bron wielorakiego przeznaczenia.
Mozna wyrazic protest, mozna "tylko" domagac sie informacji.
Gdybys kiedys mial jakis konkret - to jestem.

pozdrowienia

Klient Nasz Pan do nurni@world.pl
Dzięki za wyjaśnienia.

Dobrze, jeżeli michael jest ok. Po prostu wolałem się sparzyć niż ryzykować skojarzenie z kimś, kogo chwilami nie rozumiem i nie wiem, czy nie prowokuje.

Działanie w realu - ok. Ale spokojnie. Nie na hura. Przyjdą jacyś ludkowie w stylu Jaku i po ptakach. W realu można np. przechadzać się z tablicami o niewygodnej treści. Albo tylko ze zdjęciami. Przechodzisz i znikasz. Nie manifestacja. Spacer po ruchliwej ulicy, na dworcu. Powtarzasz, co jakiś czas. Sprytnie znikasz. To mogą robić różne osoby na zmianę. Nie trzeba do tego wielu osób. Potrzebne do tego są osoby w obstawie, żeby idącemu się nic nie stało. Aparat fotograficzny, ewentualnie kamera w pogotowiu. Coś w rodzaju happeningu politycznego. W milczeniu.

Takie spacery można potem, ale nie od razu, pokazywać na wideo w sieci. Właśnie jako happening polityczny. Nie zauważyłem, żeby ktoś to u nas stosował. Raczej wszyscy głośno krzyczą. :) A tu siła spokoju. :)

Ja zresztą nie bardzo mam czas na zabawy w realu. Rzadko. Chyba że wysłać list i pójść z workiem do lasu po śmieci. :) Albo zrobić zdjęcia jakichś miejsc.

Co do "konspiracji" w bunkrze - zbyt szerokie grono. Żeby poprosić o pomysły, wystarczy wysłać maila wyznaczonym osobom. A tu czytam o szerokim naborze. :) I rzeczywiście nie wszystkie miłe osoby muszą być w czymś takim.

Ja uznaję kompromisy. Moim zdaniem jakieś nowe inicjatywy to powinien być proces naturalny.

O tamtej JMW może wyślę Maryli maila. U FYM-a też był odnośnik do niej, ale chyba zniknął.

Tak sobie myślę, że jeśli będę miał czas na przetestowanie pewnego pomysłu i uznam, że dobrze się prezentuje, napiszę o tym. Gdybym napisał o tym np. w bunkrze, to i tak niczego nie zmieni, bo nie widziałem tam nikogo, kto by się otarł o to, co mam na myśli. Nie jest to wielka rzecz, ale pożyteczna. To byłby mój wkład na razie. Ale powiem wtedy, kiedy będzie na co spojrzeć.

Pozdrowienia
nurni@world.pl do Klient Nasz Pan
Mariusz
do Klient Nasz Pan
data 20 listopada 2007 11:58
temat Re:
wysłana przez world.pl

Dowiedzialem sie w znanym Ci miejscu ze zostales skreslony i to skreslony
na wniosek "osoby wprowadzajacej".
Poniewaz pamietam kto Ciebie zaproponowal, bylem to ja, poprosilem o
wyjasnienia.

Dziwne. Najdelikatniej mowiac dziwne.

Klient Nasz Pan do nurni@world.pl
To bardzo dziwne.

Czy to oznacza, że zlikwidowano moje konto w 'znanym nam miejscu' i nie będę mógł się tam zalogować?

C1

nurni@world.pl do Klient Nasz Pan
Mariusz
do Klient Nasz Pan
data 20 listopada 2007 14:13
temat Re:
wysłana przez world.pl

W miedzyczasie dowiedzialem sie ze nie tylko ja Ciebie polecalem przeto
"wprowadzajacym" byla rowniez inna osoba. Taki otrzymalem mail, wiec usta
mam zasznurowane.

Zrezygnowalem, do zobaczenia w innych miejscach.

MM