Niedawna wizyta Tuska na Litwie była powtórzeniem schematu z kampanii wyborczej 2005.
Latem 2005 Białoruś nasiliła represje wobec tamtejszych Polaków. Media poświęcały temu tematowi dużo miejsca. Startujący wówczas w wyborach prezydenckich Tusk pojechał na Białoruś. Pisałem o tym w lutym 2008:
Pamiętamy też, jak Tusk pojechał w sierpniu 2005 na Białoruś do Grodna, aby wesprzeć tam Polaków prześladowanych przez reżim Łukaszenki. Telewizja pokazała m.in. scenę, w której kobieta dziękuje na kolanach Tuskowi za przyjazd i udzielenie poparcia. Czy to była czysto medialna zagrywka? Tak się wydaje.Teraz, w 2011 Tusk pojechał na Litwę, gdzie Polacy protestowali przeciw niekorzystnym zmianom w systemie edukacyjnym, utrudniającym naukę w języku polskim. Pojawił się m.in. na mszy w kościele, co telewizja szeroko relacjonowała. A jest to przecież człowiek, który po wielu latach małżeństwa cywilnego wziął ślub kościelny nie z przekonania, a wyłącznie ze względu na wybory w 2005.
Zadziwiające, jak rządy w krajach na wschód od Polski i tamtejsze organizacje polskich mniejszości dopasowują się do wyborczych terminów.