Grzegorz Schetyna nie przygotował przepisów wykonawczych do ustawy o monitoringu stadionowych przestępców, w związku z czym nowy sezon piłkarski rozpocznie się 'po staremu' i przestępcy ze stadionów nadal będą mogli swobodnie wchodzić na mecze.
Wersja propagandowa usilnie trąbiona w mediach to 'urzędnicze niedopatrzenie'.
Tu nie ma żadnych 'niedopatrzeń' ani 'niedociągnięć'. To w stu procentach świadoma decyzja Grzegorza Schetyny i całego kierownictwa Platformy Obywatelskiej.
Równie świadome jest zacieranie śladów w sprawie Krzysztofa Olewnika i konsekwentne, z żelazną determinacją, sprowadzanie sprawy na manowce. Mając do dyspozycji cały aparat śledczy, można te sprawę było już baaardzo dawno temu wyjaśnić. Kontynuacja dziwnych zdarzeń w tej sprawie już nie dziwi, bo wiadomo, że MSWiA i Ministerstwo Sprawiedliwości robią wszystko, by społeczeństwo nie dowiedziało się prawdy w sprawie porwana i śmierci Krzysztofa Olewnika. Jakieś bzdurne wersje o jakimś polityku SLD, który rzekomo 'ma przełożenie na Warszawę', powtarzane co jakiś czas nie mogą być brane poważnie. Co ciekawe i dziwne, ostatnio tę wersję powtórzył Zbigniew Wassermann, doświadczony prokurator i polityk Prawa i Sprawiedliwości. Sensu w tym nie ma. Przecież nikt nie kazał mu tego robić?
Wiceminister sprawiedliwości, bodaj Kwiatkowski mu na nazwisko, mówi swobodnie w mediach, że bardzo często się zdarza, że prokurator nie pojawia się na miejscu śmierci obywatela RP, mimo że ma taki obowiązek. Czas na dymisję.
piątek, 31 lipca 2009
Ciekawe, dziwne, niezwykłe
sobota, 25 lipca 2009
Kradzież pierwszeństwa
Prócz funkcjonowania zagłuszarek innym bardzo ważnym elementem funkcjonowania propagandy jest kradzież pierwszeństwa. Pierwszeństwo może dotyczyć użycia jakiegoś chwytliwego zwrotu, np. "WSI24", opisania jakiegoś ważnego zjawiska po raz pierwszy, ujawnienia nowych faktów w sprawach ważnych dla społeczeństwa itd.
Kradzież taka jest dokonywana po to, by nie pozwolić na zdobycie popularności i znaczenia przez postaci niezależne od ubekistanu, bowiem zachwiałoby to całym systemem fałszywych "autorytetów" (cudzysłów konieczny ze względu na fałszerstwo), na którym opiera się funkcjonowanie apartheidu, z jakim mamy do czynienia w Polsce. Chodzi zapewne o to, że łatwiej powstrzymać nowe zjawiska w zarodku niż pozwolić im się rozwijać i walczyć z nim później.
Jeśli wiadomo już, że dojdzie do ujawnienia ważnych wiadomości, opublikowania ważnych idei bądź ważnych wystąpień osób niewygodnych dla ubekistanu, ubekistan robi wszystko, aby tylko przechwycić kontrolę nad takim wydarzeniem i podstawić osobę lub osoby, które zajmą w opinii publicznej miejsce osoby niewygodnej.
Stąd bierze się reguła "ujawniaj ujawnione". "Bądź bardziej radykalny niż radykalni. Krzycz najgłośniej. Pociąg wykoleisz później. Na razie musisz przejąć kontrolę nad maszynownią." Tak mogłaby brzmieć instrukcja obsługi wykolejenia niezależnych trendów, pomysłów i interpretacji.
Kontrolując media, mogą w prawie dowolny sposób manipulować opinią publiczną.
W kradzieży pierwszeństwa pomaga tworzenie różnych łańcuchów wsparcia. A popiera B, B chwali C, C pisze entuzjastyczną recenzję o pracy D, itd. Nieświadoma publika gubi się, bo nie jest w stanie ocenić tego łańcucha zależności.
Czy ktoś zastanawiał się, dlaczego Zaremba wychwala Wildsteina, Wildstein lansuje Migalskiego, Migalskiego ubloidy mianują "spin-doktorem", choć przypisany mu pomysł przerobienia logo Platformy Obywatelskiej na znak podobny do logo grupy The Rolling Stones jest wyjątkowo bezsensowny. Zamiast szkodzić PO, buduje jej pozytywny wizerunek wśród młodszych wyborców. Kto nie chciałby być atakowany za pomocą logo The Rolling Stones?
Dziś Migalski idzie dalej. Pod pozorem krytyki nazywa Michnika wielkim intelektualistą i używa słów pejoratywnych wobec PiS.
Lista lansowanych jest dłuższa.
Etykiety: media
czwartek, 23 lipca 2009
Zacieranie śladów
Jak można było podejrzewać, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Ministerstwo Sprawiedliwości energicznie zabrały się do zacierania śladów w sprawie śmierci strażnika nadzorującego jednego ze wspólników porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika.
Prokurator nie pojawił się na miejscu śmierci strażnika.
Bez przeprowadzenia żadnego śledztwa oświadczono, że przyczyną śmierci było samobójstwo na tle problemów osobistych i finansowych.
Mając na uwadze dotychczasową determinację służb MSWiA i Ministerstwa Sprawiedliwości w blokowaniu śledztwa w sprawie zabójstwa Krzysztofa Olewnika, nie można brać poważnie ustaleń w sprawie śmierci strażnika.
Media nie zadają podstawowych pytań w tej sprawie.
Dlaczego nikt nie powie, że do pilnowania więźnia feralnej nocy można było wytypować strażnika, który miał problemy pewnego typu. W tak poważnej sprawie i tak ewidentnie manipulowanej przez pracowników MSW przypuszczenie tego rodzaju jest oczywistością.
Profile psychologiczne strażników więziennych sporządzić jest bardzo łatwo i zapewne są one doskonale znane ludziom 'z branży'. Osoby z kręgu służb specjalnych nie mają z tym żadnych problemów. Wystarczy wytypować do pilnowania więźnia osobę, której profil psychologiczny zawiera problemy osobiste lub finansowe. Po zlikwidowaniu więźnia można wówczas uprawdopodobnić samobójstwo strażnika. Funkcjonariusze MSWiA i Min. Sprawiedliwości wiedzą, że mają się sprawie nie przyglądać i jej nie analizować.
Należy zapytać, czy strażnik nie został wzięty na cel znacznie wcześniej, a powiększenie długów nie było manipulowane.
Przypomnijmy wreszcie, że według oficjalnej wersji władze Ministerstwa Sprawiedliwości zostały poinformowane o śmierci strażnika kilka dni po fakcie. To znów brzmi niewiarygodnie. Widzieliśmy w tej sprawie zapewnienia, które brzmiały raczej jak przysłowiowe rżnięcie głupa. Wiadomo przecież, że po takim zdarzeniu powinna być przeprowadzona dokładna sekcja zwłok i wszelkie niezbędne badania. Tymczasem dowiadujemy się, że dopiero teraz badana jest próbka krwi z organizmu strażnika. Dopiero dziesięć dni po śmierci? Po tak długim czasie badanie może nie wykryć wielu istotnych śladów we krwi.
Zbigniew Więckiewicz powiedział na konferencji prasowej, iż obecnie badana jest próbka krwi zmarłego funkcjonariusza, aby stwierdzić, czy był on pod wpływem np. alkoholu. "Na podstawie zebranego materiału dowodowego można powiedzieć, że to nie była jego pierwsza myśl targnięcia się na swoje życie" - zaznaczył. Dodał, że "osoba znająca funkcjonariusza mówiła o planowanej próbie samobójczej sprzed roku lub dwóch lat".W tak poważnej sprawie podstawienie świadka, który bąknie coś na ten temat też nie jest żadnym problemem.
Zadziwiające, że ani MSWiA, ani MS, ani media nie zadają prostych pytań i nie sprawdzają prostych przypuszczeń.
Na zakończenie konferencji prasowej w ostatni piątek wieczorem, po ujawnieniu śmierci strażnika, Andrzej Czuma zażartował o łapaniu komarów. To też fałszywy ton. Wysoki urzędnik państwowy występował przecież przed kamerami w bardzo bulwersującej i tragicznej sprawie. Dowcip to ostatnia rzecz, która powinna przyjść mu na myśl w czasie takiego wystąpienia.
Przypomnijmy też, że minister MSWiA, Andrzej Czuma, sam ma bardzo zagadkowe wątki w swoim życiorysie. Z dzisiejszej perspektywy mało wiarygodnie brzmi wersja, że był opozycjonistą w PRL. Owszem, jest to bardzo nagłośniona wersja, ale już wielokrotnie się okazywało, że tzw. opozycjoniści z czasu PRL, wobec których władze komunistyczne były wyjątkowo tolerancyjne, postępowali po 1989 w sposób sprzeczny z wizerunkiem wytworzonym w czasie PRL.
Etykiety: Andrzej Czuma, Grzegorz Schetyna, media, Ministerstwo Sprawiedliwości, MSWiA
niedziela, 19 lipca 2009
czwartek, 16 lipca 2009
Pogróżki funkcjonariusza Wildsteina
z okazji odejścia Dorna z PiS w ubiegłym roku.
W wystąpieniu opublikowanym w serwisie Youtube wygraża
"Byłoby to bardzo źle dla tej partii"
Wspomniał też ni stąd ni zowąd o Rokicie i udzielił mu wsparcia. A dalej
"partia PiS jest rzeczywiście nieomal własnością Jarosława Kaczyńskiego. To bardzo źle znowu mówi o sytuacji w tej partii"
"ta cała atmosfera pomówień i takich osobistych insynuacji jest bardzo gorsząca. Tutaj, znowu wina, spoczywa jednak, wydaje się, głównie po stronie Jarosława Kaczyńskiego"
"Ludwik Dorn (...) chciał wprowadzić dyskusję do partii"
"Partia, w której nie ma dyskusji, obumiera."
"były różne osobowości, takiej jak Marek Jurek, Kazimierz Ujazdowski"
"osobowość, jaką jest z pewnością Ludwik Dorn, ale osobowość, która zawsze związana była z Jarosławem Kaczyńskim"
"to niestety, kolejny raz muszę powtórzyć, źle wróży partii"
Jak to możliwe, że funkcjonariusze mediów, w tym Wildstein, nie zauważają, że w Polsce nie ma żadnego życia intelektualnego. Nie istnieją media.
Istnieją za to funkcjonariusze i ich pogróżki.
Etykiety: Bronisław Wildstein