wtorek, 29 grudnia 2009

Człowiek ze sztucznym życiorysem

czyli funkcjonariusz Frasyniuk Władysław, został wypisany z Partii Demokratycznej i skierowany na odcinek wyborczy.

dziennik.pl:
Władysław Frasyniuk, twórca Partii Demokratycznej (PD), wystąpił z jej szeregów, bo - jak stwierdził - partia "skręca w lewo". Nie będzie popierał w wyborach prezydenckich wspólnego kandydata PD i Socjaldemokracji Polskiej Tomasza Nałęcza, lecz liberała Andrzeja Olechowskiego.
Sztuczny życiorys się wydłuża.

A na czele rządu stoi inny człowiek ze sztucznym życiorysem.

Funkcjonariusz Wildstein w rozmowie z funkcjonariuszem Czumą

TVP, jesień 2009.

Bronisław Wildstein, TVP, 2009


Andrzej Czuma, TVP, 2009

Z cyklu "Mówcie tak, żeby nie było śladów".

poniedziałek, 21 grudnia 2009

Kłamstwo codzienne

W Gazecie Wyborczej za wszelką cenę usiłują wepchnąć Rosjan polskiemu czytelnikowi w pozytywnym kontekście. Nie wiadomo, dlaczego Wyborcza drukowana jest jeszcze po polsku, a nie cyrylicą. Nie wiadomo też, dlaczego Adam Michnik protestuje, kiedy nazywają jego lub jego ojca zdrajcą.

General Motors chce sprzedać markę i zakłady Saab w Szwecji. Wyborcza kłamie polskiemu czytelnikowi następująco:



BBC natomiast pisze, że to holenderski producent samochodów luksusowych składa nową ofertę na Saaba:

niedziela, 20 grudnia 2009

Resign. Time to go

The recent corruption scandal in the government showed the painful misery of the government led by Tusk and the entire Platforma Obywatelska, the party created artificially by people with strong ties to the communist secret police.

Donald Tusk, Platforma Obywatelska, Civic Platform, prime minister of Poland, premier, korupcja, corruption, afera hazardowa


The calls for Tusk's resignation are not seen or heard in the media. This is Orwell's 1984 version 2.0 (or 1984+25), adapted to the age of the Internet. Who said you can't brainwash the population with access to the Internet? Poland is a proof you can do it successfully. In a country deprived of its natural elites (as a result of WWII and the communism imposed by the Soviet Russia) you can control the situation by simply controlling the access into the elite jobs and positions, including the media.

There is very little democracy and intellectual life (as opposed to merely repeating the propaganda) in Poland. Brainwashing is abundant.

One of the basic lines of brainwashing goes like this:

"I am not sure if the black color is black. Some say it is black, others say it is something else. It depends which way you look. You see, saying black is black is a very strong statement and I am not sure if we know all the facts to say so. How can you say black is black if you do not know how this color was obtained? Where did the paint come from? What is it made of? Calling it black is very superficial. You do not know what is inside this blackness. You cannot use common sense to distinguish colors because you can make a terrible mistake and hurt someone. Black is not a fundamental property. What matters is how you define it. And many people define it differently. Saying 'black is black' is unconstitutional. We received a written analysis by one of our favorite experts on the Polish Constitution that the usage of simple phrases such as 'black is black' should be abandoned."

This nonsensical cacophony is meant to stop people from believing their own eyes and ears, to prevent forming their own opinions and convictions, to make use of common sense. Of course you see the thing in question is black. However they showed one of those "special experts" on tv saying that "experts are not unanimous in their opinion, whether you can call it black".

If neither the judiciary system nor media function properly, there is no real democracy. There are voting rules but there is no democracy.

piątek, 18 grudnia 2009

Propaganda komunistyczna 2009

17 grudnia 2009 w portalu dziennik.pl.

Propaganda komunistyczna 2009, 17 grudnia 2009, dziennik.pl


Dziś politruk jest lepiej ucharakteryzowany i lepiej ubrany. Jednak od wielu lat te same chwyty często są powtarzane. Numer z córką Jaruzelskiego jest jak zdarta płyta. Zaczęto go stosować jeszcze przed 1990, także w prasie zagranicznej. To samo z "nieoglądaniem się" na stan wojenny.

The communist propaganda is alive and well. As the old saying goes, the more things change the more they remain the same. We may rephrase it to better suit the present circumstances in Poland:

The more they "change", the more they remain the same.

Im bardziej się "zmieniają", tym bardziej pozostają tacy sami.

czwartek, 17 grudnia 2009

Twarz Tuska 16 grudnia 2009

Keywords: corruption, bribe, corrupt government, destruction of democracy

Korupcja, łapówka, skorumpowany rząd, likwidacja demokracji


Donald Tusk personally, and the government of the Civic Platform and PSL as a whole, is responsible for the destruction of democracy in Poland. His handling of the recent corruption scandal leaves no doubt. The current Prime Minister of Poland, Donald Tusk, is a complete failure. The so-called media are equally to blame for not holding Tusk personally responsible for the corruption of this government. Tusk should resign immediately.

Donald Tusk, premier rządu Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego, Platforma Obywatelska, afera hazardowa, zagrożenie dla demokracji, korpucja, mały Putin, śladami Putina, życiowa klęska tak zwanych elit, little Putin, following Putin's footsteps, democracy in jeopardy, prime minister of Poland, Civic Platform, corruption, corrupt government


corruptie, Korruption, δωροδοκία, corruzione, corrupção, развращение, corrupción

vernietiging van democratie, destruction de démocratie, Zerstörung der Demokratie, καταστροφή της δημοκρατίας, distruzione della democrazia, destruição da democracia, разрушение народовластия, destrucción de la democracia

piątek, 11 grudnia 2009

Funkcjonariusz Janusz Kaczmarek i Tobiasz Niemiro

Zeznając, Kaczmarek udał, że nie pamięta imienia przewodniczącego Warmińsko-Mazurskiego Stowarzyszenia na Rzecz Bezpieczeństwa, Tobiasza Niemiro. Udał, że myli mu się imię Tomasz z imieniem Tobiasz.

Przesłuchanie Janusza Kaczmarka, byłego ministra spraw wewnętrznych, przed sejmową komisją śledczą w sprawie zabójstwa Krzysztofa Olewnika, TVP-Info 10 grudnia 2009


Próbuje wmawiać, że nie było zleceniodawców zbrodni.

sobota, 5 grudnia 2009

Kazimierz Olejnik, 13 listopada 2009

Kazimierz Olejnik w czasie zeznań przed sejmową komisją śledczą wielokrotnie używał pustosłowia, unikając konkretów. Bełkotał, unikając faktów.

Użył

"no" - ok. 300 razy
"że, no" - 20 razy
"jakby tak" - 97 razy

Kazimierz Olejnik, 13 listopada 2009, sejmowa komisja śledcza, sprawa zabójstwa Krzysztofa Olewnika, przesłuchanie

że jakby tak z ręką na sercu

Prokurator Olejnik zdobył dostęp do planu czynności operacyjno-rozpoznawczych w czasie, kiedy dochodziły meldunki (mogły być celowo preparowane, by prowadzić śledztwo na fałszywe tropy), że Krzysztof Olejnik żyje. W przesłuchaniu 13 listopada 2009 Wassermann pyta go o wspomniany plan. Jak udało mu się go uzyskać i co na ten temat pamięta? Wówczas bełkot Olejnika się wzmaga. Udaje, że nie pamięta o uzyskaniu dostępu do bardzo wrażliwych dokumentów. Z innej części zeznań wynika, że grupie operacyjnej niewiele brakowało do uwolnienia Krzysztofa Olewnika, choć on już wtedy nie żył. Prokurator Olejnik, opowiadając o kontakcie z policjantami z grupy operacyjnej (patrz poprzedni wpis bloga), mówił bardzo niepewnie, wzmagając np. częstotliwość użycia zwrotu "jakby tak".

W tej części zeznań zasłania się niepamięcią, przekręca tytuł dokumentu. Snuje hipotetyczne rozważania, starając się przykryć gadulstwem swoją niepewność.

Proszę zwrócić uwagę na następujące fragmenty:

nie wiemy, czy dostałem, a ponadto nie wiem, co dostałem. No, gdybym zobaczył, co dostałem, gdybym zobaczył, co ja tam zrobiłem, to byśmy zobaczyli, co ja tam dostałem

[...]

No, nadal, no, proszę mi wierzyć i proszę
zrozumieć, i proszę mi uwierzyć, że jakby tak z ręką na sercu mówię, że nie pamiętam, nie wiem, o czym my mówimy.
Wniosek jest oczywisty. Olejnik nie jest czysty.

Poseł Zbigniew Wassermann:
Dziękuję.
Skoro panowie o tych czynnościach operacyjno-rozpoznawczych, panie prokuratorze, jak udało się panu dotrzeć do planu czynności operacyjno-rozpoznawczych grupy pana Korsana?

Pan Kazimierz Olejnik:
Ja w ogóle, panie pośle, nie pamiętam, abym taki plan oglądał. Nie kojarzę tego
dzisiaj.

Poseł Zbigniew Wassermann:
Mogę poprosić? Ja może podejdę…

Pan Kazimierz Olejnik:
Nie, panie pośle, ależ nie, pan siedzi.

Przewodniczący:
Proszę bardzo, następuje okazanie.

Proszę bardzo, to jest tak... Co to jest?

Poseł Zbigniew Wassermann:
To jest, panie prokuratorze, załącznik nr 12 tomu I do sprawy Ap V Ds. 12/09.
Przewodniczący:
Karta.

Poseł Zbigniew Wassermann:
My mamy kartę 233.

Pan Kazimierz Olejnik:
To jest ten plan czynności operacji rozpoznawczych zostanie…

Poseł Zbigniew Wassermann:
Plan czynności operacyjno-rozpoznawczych zostanie przekazany za…

Pan Kazimierz Olejnik:
Nie, operacji, operacji rozpoznawczych.

Poseł Zbigniew Wassermann:
Operacyjno.

Jeden z posłów:
Operacyjno-rozpoznawczych. Nie ma…

Poseł Zbigniew Wassermann:
Panie prokuratorze…

Pan Kazimierz Olejnik:
Nie, ja też... ale to czytam...

Poseł Zbigniew Wassermann:
Nie, no, ale to przecież pan nie wątpi, że pan dyrektor Piechota wie, co pisze.

Pan Kazimierz Olejnik:
Nie, pan dyrektor Piechota to podzielny facet. No, to, tak... widzę.

Poseł Zbigniew Wassermann:
Może pan przybliżyć komisji sytuację związaną z uzyskaniem wglądu do tego
właśnie bardzo wrażliwego operacyjnego dokumentu?

Przewodniczący:
Dziękuję.
Proszę bardzo.

Pan Kazimierz Olejnik:
Panie pośle, tu nic nie mogę przybliżyć, albowiem to jest tylko pismo pana
Piechoty do mnie kierowane, ale, no, jakby tak, gdybym to pismo zobaczył albo co z
nim zrobiłem, to może coś bym pokojarzył. Ja w ogóle nie kojarzę takiego pisma.

Poseł Zbigniew Wassermann:
Panie prokuratorze, no, nie jesteśmy w stanie panu przekazać tego dokumentu, bo
to jest dokument o ogromnej wrażliwości, jak pan wie. No, jest dekretacja, jest pismo
sporządzone przez dyrektora pana tego wydziału PZ…

Pan Kazimierz Olejnik:
Tak.

Poseł Zbigniew Wassermann:
…które informuje pana, że pan to dostaje, tylko tak jak to powinno być, za pomocą
tajnej kancelarii.

Pan Kazimierz Olejnik:
No, tak, ale, panie pośle, po pierwsze, nie wiemy, czy dostałem, a ponadto nie
wiem, co dostałem. No, gdybym zobaczył, co dostałem, gdybym zobaczył, co ja tam zrobiłem, to byśmy zobaczyli, co ja tam dostałem, bo na razie to jakby to rzecz abstrakcyjna. Pan dyrektor Piechota coś do mnie pisze, że coś dostanę, no, ale nie wiem, co, nie wiem, czy dostałem, nie wiem, co to jest, no, panie pośle.

Poseł Zbigniew Wassermann:
Panie prokuratorze, no, pan naprawdę sprawiał tutaj na nas imponujące wrażenie,
dlatego że pan był pierwszym prokuratorem, który stwierdził to samo co my po
przeczytaniu akt. Dokładnie to, co pan powiedział. Pan ma absolutnie rację – ja się
pod tym podpisuję – skala rażących błędów, uchybień aż odrzucała. Zgoda. No, ale są
też takie fakty, które wymagają wytłumaczenia. Ten fakt do tego należy. Bo ja się z
panem zgadzam, że w ramach używania czynności operacyjno-rozpoznawczych
prokurator nie jest tak całkiem bezradny. On ma prawo poprosić, on ma prawo zlecić,
domagać się, ale, panie prokuratorze, no, nie ma prawa wglądu w tak wrażliwe
dokumenty, dlatego o to pytam.

Pan Kazimierz Olejnik:
Znaczy, panie pośle, doprecyzujmy. No, nadal, no, proszę mi wierzyć i proszę
zrozumieć, i proszę mi uwierzyć, że jakby tak z ręką na sercu mówię, że nie pamiętam, nie wiem, o czym my mówimy. Rzeczywiście jest pewna sygnalizacja, że pan dyrektor Piechota coś mi przekazuje.

Poseł Zbigniew Wassermann:
Tak.

Pan Kazimierz Olejnik:
No to spowodujmy sytuację, żebym zobaczył, czy mi przekazał i co. Ja tutaj widzę
jakieś takie rzeczy, które mnie po części dziwią, no, więc... jeżeli chodzi o tryb. Na
pewno jeżeli dyrektor Piechota do mnie pisze, że przekazuje mi coś za pośrednictwem
kancelarii tajnej, to znaczy, no, że ten dokument albo wytworzył pan dyrektor, albo go
otrzymał pan dyrektor, bo on nim dysponuje.

Poseł Zbigniew Wassermann:
Nie, nie. Panie prokuratorze…

Pan Kazimierz Olejnik:
Panie pośle, bo, tłumaczę, bo gdybym ten dokument ja otrzymał, to byłaby
dekretacja odwrotna. Ja bym otrzymał i zadekretował: dyrektor Piechota, proszę zrobić to albo to. Czyli stąd moje niezrozumienie. Albo tutaj jeszcze ja mam podpisywać jakiś plan. Przy czym, no, nie wiem, panie pośle...

Poseł Zbigniew Wassermann:
Pan dyrektor Piechota pana na piśmie informuje, że przekazuje panu plan
czynności operacyjno-rozpoznawczych. To nie budzi jakby żadnego zdziwienia co do
treści tego pisma. Mało tego, to jest bardzo realne, bo pan dyrektor był osobą
upoważnioną, która mogła to robić, ale chodzi tylko o to, żeby pan powiedział komisji,
ja już nawet nie pytam, co było w tym planie, ale pytam: Jak się udało do niego dostać, do tak wrażliwego dokumentu? Za pomocą jakiego, że tak powiem, mechanizmu?

Pan Kazimierz Olejnik:
No, panie pośle, znowu wracamy do punktu wyjścia. No, jak ja panu opowiadam,
że w ogóle tego nie pamiętam. Więcej, jakby tak, no, my tu mówimy o rzeczy
hipotetycznej. Pan dyrektor Piechota pisze, że mi coś przekazuje. Nie wiem, czy to
otrzymałem. Nie wiem kiedy. Jeżeli tak... jeżeli otrzymałem, panie pośle, to na 1000%
jest na tym dokumencie jakaś moja adnotacja. Może wtedy, po tym, po tym kierunku,
no, coś sobie skojarzę.

Natomiast jeżeli pan pyta, skąd otrzymałem, to jeszcze raz powiadam, że z tego
dokumentu wyprowadzam dwa wnioski, hipotetycznie zakładając, że go otrzymałem.
Po pierwsze, że ten dokument nie ja otrzymałem, a dyrektor Piechota, bo to z
materiałami niejawnymi jest tak, że otrzymuje adresat. Jeżeli dokument jest na mnie
adresowany, to kancelaria tajna mnie go przynosi, a ja dopiero dalej dysponuję. Z tego
wynika, że ten dokument otrzymał dyrektor Piechota, a nie ja. A dopiero dyrektor
Piechota, zakładając, że mi go pokazał, no, że mi go pokazał, ale to znowuż pytanie
nie do mnie, bo na pytanie, skąd otrzymałem, to z tego pisma wynika, że za tym
pismem przewodnim przysłał mi je dyrektor Piechota.

Poseł Zbigniew Wassermann:
No i myślałem, że to będzie tak oczywiste, że nie będziemy nawet dwóch zdań na
ten… Przysłał panu dyrektor Piechota. I, panie prokuratorze, co pan się mógł z tego
dokumentu dowiedzieć? Proszę nie mówić o treści, ale w sensie znaczenia dla tej
sprawy, bo też zgadzam się z panem w 100%, kiedy pan mówił o ogromnym
znaczeniu w tych sprawach czynności operacyjno-rozpoznawczych.

Pan Kazimierz Olejnik:
Panie pośle, jeżeli będziemy rozmawiali w kategoriach hipotetycznych, no, to
mogę powiedzieć, że jeżeli dokument jest zatytułowany: Plan czynności…

Poseł Zbigniew Wassermann:
…operacyjno-rozpoznawczych.

Pan Kazimierz Olejnik:
...to jest to plan. Natomiast ja nie chcę w ogóle w tym zakresie podejmować
dyskusji, albowiem nie przypominam sobie, nie pamiętam tego dokumentu.

Poseł Zbigniew Wassermann:
Rozumiem pana.
Panie prokuratorze…

Pan Kazimierz Olejnik:
I mówiąc to, dlatego jakby tak, no, mam taką sugestię, że, no, gdybym ten
dokument zobaczył, a jeżeli on był wytworzony, ba, był w kancelarii tajnej, to on
gdzieś musi być, no, to wtedy być może moja wiedza zostanie jakoś odbudowana, coś
sobie przypomnę.

Poseł Zbigniew Wassermann:
Rozumiem, panie prokuratorze. Przecież nie można mieć do pana pretensji, był
przed panem pan prokurator Kapusta, który kompletnie nic nie pamiętał. To jest
jedyny pan, który... fakt, którego pan nie pamięta... naprawdę nie możemy mieć o to
pretensji.

środa, 2 grudnia 2009

kilkakrotne, jakby tak, no, sygnały

W swoich zeznaniach 13 listopada 2009 przed sejmową komisją śledczą prokurator Olejnik aż 97 razy użył zwrotu "jakby tak". Pojawia się on w dość regularnych odstępach w jego wypowiedzi. W pewnym momencie używa tego zwrotu ok. 6 razy częściej. Oto ten fragment zeznań. Można wnioskować, że w tym miejscu Olejnik odczuwa szczególne napięcie i jest mniej pewny swoich zeznań. Szuka słów i stara się unikać jakichkolwiek konkretów. Fragment dotyczy nadzoru nad działaniami operacyjnymi grupy z Centralnego Biura Śledczego.

I pamiętam,
że po kilku takich, no, rozmowach – kiedy rzeczywiście, no, być może byłem bardzo
uciążliwy dla pana dyrektora Gołębiewskiego, albowiem, no, ciągle jakby tak o tą
sprawę go nagabywałem – chyba on, ja tutaj nie chciałbym tego jakby tak przesądzać, głowy bym nie dał, ale to chyba dyrektor Gołębiewski zaproponował, że może byśmy się spotkali z całą tą grupą i pogadali o sprawie. Ja mówię: No, czemu nie? To się spotkajmy i pogadamy. I chyba spotkaliśmy się, daty w ogóle nie jestem w stanie doprecyzować, no, ale na pewno to było wtedy jesienią 2004 r., spotkaliśmy się u mnie w Prokuraturze Krajowej. Nie powiem dzisiaj, czy już wtedy jakiś sygnał był, który oni przekazali, że są pewne informacje, które mogą wskazywać, że Krzysztof Olewnik żyje, czy też nie. Na pewno pogadaliśmy o sprawie i na pewno, ja jakby tak
wypowiedziałem te wszystkie swoje żale, kierunki, spostrzeżenia, które bezwzględnie
wymagają pogłębienia, spenetrowania i doprecyzowania.

Ja – jakby tak znowuż wyprzedzając – z tą grupą, nie pamiętam, czy znaczy, już
nawet dziś nie powiem, czy to była cała grupa, no, było kilku policjantów, ale czy
któregoś brakowało czy nie, tak między Bogiem a prawdą, to ja chyba tego na
początku nawet nie wiedziałem, ile ta grupa liczy osób. Po prostu dyrektor
Gołębiewski przekazał mi, że jest grupa i tu jakby tak on brał za to odpowiedzialność.
To mnie wystarczało i uważałem, że tutaj grupa pracuje.

Na pewno spotkaliśmy się jeszcze drugi raz z tą grupą, przypadkiem, kiedy byłem
w komendzie głównej, w Centralnym Biurze Śledczym. Było to późną wiosną już
2005 r., kiedy przy okazji omawiania innych spraw, jak zwykle zapytałem dyrektora
Gołębiewskiego: A co w tej sprawie? A on mówi: No, słuchaj, no, w tej sprawie może
być przełom. Zaraz poproszę chłopaków i oni ci powiedzą. No i rzeczywiście, weszli
do gabinetu dyrektora Gołębiewskiego i mówią: Panie prokuratorze, no, mamy mocny sygnał – to spotkanie było jakoś w tygodniu – że w ciągu weekendu możemy
chłopaka przywieźć. Możemy mieć trudności logistyczne. Ja tak się zaśmiałem do
dyrektora Gołębiewskiego, mówię: Panie dyrektorze, mają mieć wszystko, jak będzie
trzeba. Jak będzie trzeba, to i śmigłowiec, i wszystko inne, niech to weryfikują i
sprawdzają. Przed tym spotkaniem jeszcze na pewno miałem kilkakrotne jakby tak,
no, sygnały, czy to, chyba od dyrektora Gołębiewskiego, że są pewne przesłanki, które
zezwalają na przyjęcie, że Krzysztof Olewnik żyje.

Jeżeli teraz mówimy o tych informacjach, bo nieraz jakby tak są w tym zakresie
rozważania, że ja byłem zwolennikiem wersji samouprowadzenia, to – nie. Ja z
policjantami nigdy nie rozmawiałem o wersjach. Ja z nimi rozmawiałem, że mają
opracować wszystkie wersje i je weryfikować. Nigdy nie mówiliśmy o
prawdopodobieństwie. Ja tutaj mówię o wpadkowości pewnych informacji. Oni po
prostu na różnych etapach przekazywali: Mamy taką informację. Moja odpowiedź
zawsze była taka: Panowie, dowód. Weryfikujcie i przynieście prokuratorowi dowody.
Zawsze było takie założenie i takie było nakreślenie horyzontów pracy przeze mnie
dla policjantów, że mają opracować wszystkie możliwe założenia, wszystkie możliwe
wersje i je po prostu systematycznie realizować, analizować, wykonywać w tym
zakresie określone czynności dowodowe.

Olejnik podtrzymywał wersję o samouprowadzeniu. Jego śmiech z tego zdania brzmi nieszczerze:
Ja tak się zaśmiałem do dyrektora Gołębiewskiego, mówię: Panie dyrektorze, mają mieć wszystko, jak będzie trzeba.
I ten pan Olejnik zgłosił się, jakby tak, no, do konkursu na stanowisko prokuratora generalnego. Tymczasem bełkotliwy ton jego zeznań przed komisją śledczą stawia go bliżej roli oskarżonego niż prokuratora.

wtorek, 1 grudnia 2009

Przesłuchanie Kazimierza Olejnika

Przesłuchanie Kazimierza Olejnika przed komisją śledczą w sprawie zabójstwa Krzysztofa Olewnika, 13 listopada 2009, Zbigniew Wassermann

Natomiast, wracając do samej istoty zagadnienia, do początku, do zetknięcia się ze
sprawą uprowadzenia oraz później zabójstwa Krzysztofa Olewnika. Otóż chcę
powiedzieć, takim pierwszym impulsem, który spowodował, że zainteresowałem się tą
sprawą, był telefon do mnie pana generała Adama Rapackiego z Wilna, który...
Wcześniej, kiedy składałem oświadczenie redaktorowi Pytlakowskiemu, kiedy
składałem zeznania w prokuraturze gdańskiej, ten fakt umknął mojej pamięci. Później, kiedy słuchałem zeznań pana Włodzimierza Olewnika, doznałem pewnej iluminacji. Przypomniał mi się ten fakt, że autentycznie taki telefon miał miejsce, że w końcowych dniach lipca 2004 r. telefonicznie skontaktował się ze mną pan generał Adam Rapacki, który wtedy był oficerem łącznikowym polskiej Policji na Litwie, w Wilnie, i w skrócie zreferował mi sprawę.

piątek, 27 listopada 2009

I do what I am told, therefore I am

I do what I am told

Prime Minister of Poland Donald Tusk, Platforma Obywatelska,  I do what I am told, therefore I am

Therefore I am

Prime Minister of Poland Donald Tusk, Platforma Obywatelska, I do what I am told, therefore I am


Robię, co każą, więc jestem

środa, 25 listopada 2009

20 listopada 2009

Włodzimierz Olewnik zeznaje przed Sejmową Komisją Śledczą. Obok adwokat Bogdan Borkowski, pełnomocnik rodziny Olewników.

20 listopada 2009, Włodzimierz Olewnik, posiedzenie Sejmowej Komisji Śledczej, pełnomocnik Bogdan Borkowski

sobota, 14 listopada 2009

Funkcjonariusz Janecki

Funkcjonariusz Janecki (Wprost) w programie TVP Info po południu 13 listopada 2009, w dyskusji po transmisji posiedzenia komisji śledczej w sprawie uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika:

Janecki, Wprost, Ubloid, TVP Info, 13 listopada 2009, Sprawa uprowadzenia i zabójstwa Krzystofa Olewnika, obwinianie ofiary

Jest inną kwestią, czy takie rzeczy są w ogóle do rozwiązania z powodu pewnego zapętlenia, do jakiego dochodziło na terenie płockiego, gdzie wszyscy z wszystkimi byli zblatowani, a także sama ofiara nie ułatwiała zadania, z tego powodu, że też występowała w pewnych układach towarzyskich.

Moderator:
... i śledztwo toczyło się w innym kierunku -- że sam się porwał

Jeszcze raz, powoli. Przed porwaniem...

także sama ofiara nie ułatwiała zadania

To obwinianie ofiary przez funkcjonariusza stojącego po stronie oprawców. Takie słowa nie wydostają się z ust niechcący. Również zdanie "czy takie rzeczy są w ogóle do rozwiązania" jest wmawianiem publiczności przekonania o nierozwiązywalności sprawy. A to przecież nieprawda.

niedziela, 8 listopada 2009

Funkcjonariusz Ziemkiewicz utrwala kłamstwa

Utrwalanie kłamstw poprzez wielokrotne powtarzanie

Utrwalanie kłamstw polega m.in. na powtarzaniu ich w mediach. Kłamstwo popełnione w czytelny i jawny sposób przez ludzi z rządu Tuska zostało nagłośnione w radio, tv, gazetach z Gazetą Wyborczą na czele. W zamieszczonym niżej fragmencie artykułu Ziemkiewicz z Rzeczpospolitej utrwala to oszustwo, powtarzając jego główne elementy. Skąd się wzięło to kłamstwo o rzekomej kłótni Boni z Piterą, napisałem już w poprzednich wpisach.

Przytoczony fragment ma zerową wartość informacyjną, bo nie pojawia się w nim żaden nowy szczegół. Tekst został napisany właśnie w celu utrwalenia kłamstwa.

Rafał Ziemkiewicz, Rzeczpospolita, 4 listopada 2009

środa, 28 października 2009

Oszustwo

Parę dni temu ubloidy grzmiały o konflikcie w rządzie, że niby Pitera pokłóciła się z Bonim. Pisałem, że żadnego konfliktu nie było. Boni z Piterą odegrali umówione role. Ubloidy posłusznie nagłośniły rzekomy konflikt. Chodziło o skupienie uwagi społeczeństwa na fikcji, o oderwanie od rzeczywistości.

Wczoraj Gazeta Wyborcza oznajmiła:

Julia Pitera, Michał Boni, tajny współpracownik SB, 27 października 2009, Platforma Obywatelska

Opisano konflikt, który nigdy nie istniał. Kłamstwa popełniane publicznie na szczytach władzy dyskwalifikują. Ten rząd już dawno powinien zniknąć.

Departament wojny propagandowej ze społeczeństwem Polski, czyli tzw. media, wykonują kolejne zadania.

wtorek, 27 października 2009

Afera hazardowa

poniedziałek, 26 października 2009

Plagiat w witrynie obieg.pl

W wynikach wyszukiwania grafiki w Google pod haslem "Donald Tusk" na pierwszej stronie zwracane jest m.in. to zdjęcie:

plagiat, portal.pl, Donald Tusk, pazdziernik 2009


Tu jest oryginał:

Donald Tusk, 17 października 2009, Monika Olejnik, Kropka nad i, Platforma Obywatelska


Jest to zdjęcie wykonane przeze mnie 17 października 2007 podczas programu Moniki Olejnik "Kropka nad i" w TVN24, tuż przed wyborami parlamentarnymi 2007.

Kradzież treści jest działaniem typowym dla ubekistanu, który stara się za wszelką cenę utrzymać kontrolę nad przestrzenią publiczną i zatrzeć autorstwo oryginalnych pomysłów, idei i utworów wszelkiego typu.

niedziela, 25 października 2009

Prowokatorzy na demonstracji i pozorna sprzeczka

W piątek 23 października odbyła się demonstracja związkowców w Poznaniu protestujących przeciwko zwolnieniom w Zakładach Cegielskiego i bezczynności rządu wobec upadku stoczni.

W relacji telewizyjnej z demonstracji widać było prowokatorów atakujących policję. Związkowcy stali spokojnie. O to właśnie chodziło TVN24, bo ich reporter zamiast pytać o przyczyny protestu związkowców chciał skupić się na "zadymie".

Gołym okiem było widać, że próba wywołania zadymy była reżyserowana. Walka z policją osłabiłaby sympatię dla protestujących związkowców.

Próby wywołania awantur są czynione przez środowisko popierające rząd PO. Awantury mogłyby skutecznie zagłuszyć afery z udziałem członków rządu.

Później podawano w tzw. mediach wiadomość, że Pitera się pokłóciła z Michałem Boni. Nieprawda, że się pokłócili. To było tylko przedstawienie departamentu propagandy odegrane na potrzeby manipulacji opinią publiczną. Celem tej zagrywki było pokazanie "patrzcie, staramy się, a tylko urzędnicy niższego szczebla nam przeszkadzają".

sobota, 24 października 2009

Funkcjonariusz Korwin-Mikke

Janusz Korwin-Mikke, Dziennik Gazeta Prawna, 24 października 2009


Ani wariat ani geniusz. Odpowiedź zawarta jest w tytule wpisu. Korwin-Mikke to jeden z wielu funkcjonariuszy wykonujących zadanie ogłupiania społeczeństwa. Funkcjonariusze Dziennika także wykonują ważne zadania na tym samym froncie walki propagandowej przeciwko społeczeństwu, przeciwko Polsce.

środa, 14 października 2009

Tusk kłamał w sprawie Sawickiej

Przypomnijmy, co Tusk mówił o Beacie Sawickiej w październiku 2007.

Ona była rzeczywiście posłanką trzeciego szeregu. Ja miałem okazję rozmawiać z nią w Sejmie dwa razy i to była dwa razy rozmowa o betankach, ponieważ ona zaangażowała się w kwestię betanek ze względu na jakieś związki rodzinne z jedną z sióstr.
Na zdjęciach zrobionych jesienią 2006 w Jeleniej Górze Tusk stoi i siedzi obok Sawickiej. Zdjęcia przedstawiają dwa różne spotkania w dwóch różnych salach.

poniedziałek, 12 października 2009

Funkcjonariusze Newsweeka na froncie propagandy

Delegatura Gazety Wyborczej, dla niepoznaki zwana Newsweekiem:

Newsweek, 12 października 2009, Schetyna, StankiewiczWyrównaj do środka

W tak ważnej sprawie nie można się powoływać na anonimowego "polityka PiS zaangażowanego w tę operację". Autorzy artykułu równie dobrze mogą kłamać. Na jakiej podstawie mielibyśmy im wierzyć? A jeżeli jednak z kimś z PiS rozmawiali i są to słowa przytoczone dokładnie, to mógł to być np. czegotoniemówiący Jacek Kurski, który już dawno powinien wylecieć z PiS za swoje wyskoki.

Kłamstwo może też polegać na tym, że słowa "Było dla nas jasne, że uderzając w Schetynę, tak naprawdę zaatakujemy Tuska" mogły paść odnośnie zupełnie innej sytuacji, niemającej związku z aferą hazardową. Kluczowe słowa cytatu to "jeden z polityków PiS zaangażowanych w tę operację". Sądzę, że to kłamstwo wymyślone w redakcji. To sugestia spisku i zażarta obrona obecnego rządu. Tak po prostu, bez wyjaśniania, dociekania. Takie zdanie mogłoby może mieć jakąś wiarygodność, gdyby przez ostatnie dwa lata Newsweek nie szedł w pierwszym szeregu propagandystów PO.

W przeszłości wielokrotnie Newsweek się kompromitował. Przypomnijmy choćby to, co pisali w sprawie Sawickiej. Propagandyści Newsweeka wcześniej zatrudnieni byli w Wyborczej. Kiedy złapano Sawicką, nie sięgnęli nawet po materiały z Internetu, choćby zdjęcia, jak te pokazane przez mnie w tym blogu.

Kiedy półgębkiem wspomnieli o sprawie Wojnarowskich z Lubina, którym patronuje Schetyna (patrz błyskawiczna kariera w PO Norberta Wojnarowskiego handlującego długami szpitali; na Dolnym Śląsku to Schetyna musiał decydować o tych awansach), uczynili to prawie rok po aresztowaniu Sawickiej i opublikowaniu przeze mnie materiałów o handlu długami szpitali. Krótki artykulik o Wojnarowskich powisiał w portalu Newsweeka kilka godzin, po czym został usunięty. W e-mailu do redakcji Newsweeka wytknąłem im, że pisałem o tym pierwszy.

Sawicka działała na Dolnym Śląsku. Bywała również w Lubinie i znała Wojnarowskich. Jeśli w materiałach z podsłuchów Sawickiej jest mowa o szpitalu w Lubinie, to oczywiście trzeba sprawdzać także działalność Wojnarowskich, którzy zarabiali na długach szpitali na Dolnym Śląsku, w tym i szpitala w Lubinie. Pisałem o tym. Żadne, podkreślam, żadne medium nie zająknęło się na ten temat.

Nie było żadnych pytań, żadnych dociekań, żadnego zbadania powiązań PO na Dolnym Śląsku, skąd wywodzi się Schetyna. Media, która nie chcą patrzeć władzy na ręce? Mają nieporównanie większe możliwości zbadania tematów niż bloger. To nie prasa, to funkcjonariusze. Zamiast wyjaśniać fakty, kojarzyć ludzi i zdarzenia, są na służbie obecnej władzy. To są funkcjonariusze Newsweeka. Zamiast dociekać faktów i informować, wykonują operację "obrona rządu PO".

czwartek, 8 października 2009

Timing is everything

Ostry kryzysu rządu PO. A Jacek Kurski, europoseł z ramienia PiS daje się złapać w Olsztynie na przekroczeniu dozwolonej prędkości o 39 km/h. Wyborcza i inne ubloidy robią z tego "ważny" materiał dnia.

Kurski jest zawsze pod ręką, kiedy ubekistan go potrzebuje. Jest dla nich bezcenny.

PiS powinien pozbyć się go jak najszybciej.

niedziela, 4 października 2009

Puls Biznesu 21 września 2009

Artykuł "Fiskus niszczy firmy" w Pulsie Biznesu 21.9.2009 został opatrzony zdjęciem, które prawdopodobnie zostało wykonane w USA i przedstawia dom przeznaczony do rozbiórki. Artykuł dotyczy jednak sytuacji polskich firm działających w Polsce i polskiego Ministerstwa Finansów. Jaki związek ma załączone zdjęcie z artykułem?

Puls Biznesu, Fiskus niszczy firmy, 21 września 2009

Przecież nie brakuje zdjęć z Polski, które mogą być użyte do ilustracji upadku firmy. Co więcej, zdjęcie przedstawia mały dom prywatny, który nie zupełnie nie kojarzy się z żadną firmą. Dom wygląda na zużyty i nadający się do rozbiórki.

So let us ask the staff of Puls Biznesu: what is your point?

Jedyne logiczne wyjaśnienie, jakie może przyjść do głowy, to usilne próby zaprogramowania wszelkich negatywnych skojarzeń powiązanych z USA - tę kampanię funkcjonariusze prowadzą od dawna.

Do ilustracji powinno być użyte zdjęcie ministra finansów Rostowskiego.

piątek, 2 października 2009

Gazeta Wyborcza kopiuje pomysł blogera

Funkcjonariusze GW pilnie śledzą blog Klient Nasz Pan. Skopiowali pomysł umieszczania zdjęć artykułów z innych publikacji.

Gazeta Wyborcza kopiuje pomysł blogera Klient Nasz Pan

sobota, 26 września 2009

Bełkot ubloidu

Gazeta Wyborcza 17 września 2009. W głównym panelu strony głównej gazety, w miejscu najważniejszych wiadomości dnia jest pięć tytułów typu "kronika wypadków" (czerwone kwadraty), dwa tytuły przekazujące propagandę rosyjską (czarne), jeden bełkotliwy o ataku Al-Kaidy i jeden bełkotliwo-propagandowy o Tusku. Ważny mógłby być tylko powód przedłużenia wizyty, a ten najwyraźniej nie był istotny.

Gazeta Wyborcza, 17 września 2009, bełkot, ubloid, agresja

Ucieczka Tuska do Brukseli 17 września jest znamienna.

Przedruk rosyjskiej propagandy w rocznicę agresji sowieckiej Rosji na Polskę także wiele znaczy. W normalnej gazecie tego byśmy nie zobaczyli w tytułach. A jeśli to widzimy, co to oznacza? To oznacza, że redakcja Wyborczej identyfikuje się z władzami rosyjskimi, nie z polskimi i nie z polskim społeczeństwem, które było ofiarą napaści i zbrodni rosyjskich (kiedyś wydawało się, że to zbrodnie sowieckie, ale dziś widać, że bardziej tu pasuje słowo "rosyjskie", bo Rosja nie rozliczyła zbrodni sowieckich i nie przyznaje się do ludobójstwa).

Ojciec był bolszewikiem i zdrajcą. A syn poszedł w jego ślady.

środa, 23 września 2009

poniedziałek, 21 września 2009

Funkcjonariusze paskują w Polsacie

Pasek Polsatu, propaganda, atak, socjotechnika

wtorek, 8 września 2009

Dr S. Dębski

Dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych występuje w oszczerczym filmie telewizji rosyjskiej wyświetlanym niedawno z okazji rocznicy wybuchu II Wojny Światowej. Twierdzi, że jego godzinną wypowiedź dla realizatorów filmu zmontowano tak, by całkowicie zmienić jej sens.

Wniosek? Albo jest za głupi na to stanowisko i do zajmowania się sprawami międzynarodowymi w ogóle albo pracuje dla Rosji.

dr Slawomir Debski, dyrektor Polskiego Instytut Spraw Miedzynarodowych, PISM, 1 września 2009, 1 September 2009, 1 September 1939, 1 września 1939, telewizja Polsat

środa, 2 września 2009

Przechwałki

Funkcjonariusze SB już bardzo, bardzo dawno temu przechwalali się, że Lech Wałęsa, "Bolek", pracuje dla nich.

wtorek, 1 września 2009

Napięcie nerwowo-rewolucyjne

Co będzie w razie wojny?

Przedewszystkiem:
U nas człowiek normalny nie wierzy w wojnę Polski z Rosją. Nie dlatego, że jest pacyfistą, tylko dlatego, że nie wierzy. Początkowo starałem się Rosjanom, z którymi rozmawiałem wytłumaczyć, przedstawić, jak myśl o agresji stoi naprawdę od nas daleko. Powoływałem się między innemi na tak kapitalny i logiczny argument, że już sam charakter naszej polityki wobec Niemiec wyklucza jakąkolwiek możliwość przygotowania przez nas wojny przeciw Rosji. Potem machnąłem na to ręką.

W Rosji każdy normalny człowiek wierzy w wojnę. Co więcej, każdy normalny człowiek nie może sobie zdać sprawy, dlaczego my, czy Europa, czy ktokolwiek dotychczas na Rosję nie napadł. Ta kwestia wydaje im się tak dziwna, że tłomaczą to sobie tylko jakąś perwersyjną chytrością z naszej strony.

Bolszewik rozumuje w ten sposób: Z roku na rok jesteśmy niebezpieczniejszym nieprzyjacielem. Kilka lat temu można nas było wziąć właściwie gołemi rękami. Czemu więc na nas nie napadają, kiedy czas tak wybitnie pracuje na nas.

Rzecz inna, że "niebezpieczeństwo agresji mocarstw kapitalistycznych" jest bolszewikom potrzebne, stanowi ono ogniwo w łańcuchu takich rzeczy, jak "wrieditielstwo", "piatiletka", "kołchoz" -- wszystko to są podobne objawy, dążące do tego, aby tłum rosyjski trzymać stale w stanie nerwowo-rewolucyjnego napięcia i aby zmienić nową Rosję w ten sposób, aby jej "rodzona matka nie poznała", aby jej powrót do dawnego porządku stał się wprost technicznie niemożliwy. Jeżeli jednak można mówić o przesadzie w tłumaczeniu i propagowaniu niebezpieczeństwa wojny, to jednocześnie z tem istnieje rzeczywista, nie udana obawa przed wojną, coś w rodzaju uczucia przedsiębiorczego człowieka, który kończąc wyciąganie pieniędzy z ogniotrwałej kasy, boi się, że go przed czasem nadybie policja.


"Myśl w obcęgach", Stanisław Mackiewicz - Cat

poniedziałek, 31 sierpnia 2009

Things May Not Be as They Appear

In North Korea things may not always be what they appear. Interestingly, the same sentence is true in Poland.

SB, WSI, NSZZ Solidarność, Komisja Krajowa, Lech Wałęsa, Adam Michnik, Jacek Kuroń, Bogdan Lis, Zbigniew Bujak, Władysław Frasyniuk, Józef Pinior, strajk, 80 milionów, KOR, Helena Łuczywo

niedziela, 30 sierpnia 2009

Funkcjonariusze Semka i Ziemkiewicz

Kiedy funkcjonariusze Ziemkiewicz i Semka ni stąd ni zowąd wyskoczyli z "debatą", w której roiło się od pomówień typowych dla dyktatury komunistycznej, wiadomo było, że zapewne w niedługim czasie będzie to do czegoś potrzebne.

Piotr Semka, Rafał Ziemkiewicz, Rzeczpospolita, 11 maja 2009, 11 May 2009, Russian propaganda, propaganda rosyjska


Władze Rosji mówią to samo, co Semka i Ziemkiewicz. W artykule najważniejszy jest tytuł.

środa, 19 sierpnia 2009

Zersetzung gehts weiter

Bardzo ważnym narzędziem ataku na osoby niezwiązane z ubekistanem są anonimowe obelgi publikowane w portalach internetowych kontrolowanych przez ludzi ubekistanu. Lista jest bardzo długa, bo Internet w Polsce, zwłaszcza portale społecznościowe, pozostaje pod kontrolą ubekistanu. Portale społecznościowe służą utrzymaniu kontroli nad świadomością społeczną i uzupełniają szczelny system dyktatury medialnej.

Agresja ma zniechęcać osoby niezależne do aktywności społecznej. Dotyczy osób zarówno znanych jak i jeszcze nieznanych szerszemu ogółowi.

Tutaj Gazeta Wyborcza wmawia nieświadomym czytelnikom, że za tą agresją stoi po prostu ogół niewyżytych Polaków. Pamiętajmy jednak, że jedną z kluczowych zasad destrukcji wykonywanej przez ubekistan jest rzucanie oskarżeń pod mylnym adresem. Wyborcza pielęgnuje i stymuluje klimat agresji. Są to zwyczajne metody wypracowane jeszcze przez bolszewików.

Gazeta Wyborcza, chamstwo, agresja, przemoc, ubloid, ubloid, 19 sierpnia 2009, 19 August 2009, Adam Michnik, Helena Łuczywo


W terminologii wschodnioniemieckich służb specjalnych, znanych powszechnie jako Stasi, całość technik mających na celu całkowitą anihilację osobowości, wizerunku i psychiki osoby atakowanej, zwana była Zersetzung.

Stasi nie ma, ale jest ubekistan, który bardzo szeroko stosuje techniki Zersetzung. Klinicznym przypadkiem są m.in. ataki na Jarosława i Lecha Kaczyńskich.

Obiektem tej inwigilacji jest wiele osób. Jedną z nich jest Klient Nasz Pan.

wtorek, 11 sierpnia 2009

Gazeta sowiecka

Gazeta sowiecka nie podaje nigdy prawdy. Przesadza zawsze, kłamie zawsze. Wtedy, gdy pisze in plus sowieckich stosunków - przesadza lub kłamie. Gdy pisze in minus, gdy pisze, że jest źle na transporcie, na fabryce, tam lub ówdzie - kłamie lub przesadza. Wygłasza się hasło : "rozwinąć samokrytykę w takim lub innym kierunku". "Nacisnąć na to lub owo". I tą masą przesady, którą operuje wtedy prasa sowiecka w opisywaniu danego, zaniedbanego działu pracy, starają się bolszewicy podnieść energię ludzi, zajętych w tej dziedzinie.
Stanisław Cat-Mackiewicz, "Myśl w obcęgach"

niedziela, 9 sierpnia 2009

Przyjaciel Andrzeja Czumy

Napisał książkę.

Rusofoby w odwrocie, Janusz Korwin-Mikke, okładka książki


Janusz Korwin-Mikke był obecny w Pałacu Prezydenckim, kiedy Andrzej Czuma odbierał nominację na ministra sprawiedliwości. Zaprosił go Andrzej Czuma.

Funkcjonariusz Isakowicz-Zaleski

Agresywnie podjudzał ostatnio do rękoczynów. Mówił o rzucaniu kamieniami, używaniu dzieci w roli taranów. Dużo słów przemocy.

Od kilku dni tzw. media rozgrywają tandetną prowokację z kilkoma rowerami.

Tadeusz Isakowicz-Zaleski, ksiądz, 6 sierpnia 2009, Polsat, Ukraina, Wołyń, wycieczka rowerowa, Bandera, prowokacja, provocation


Niedawno BBC pokazała go w swoim filmie dokumentalnym. Prowokator robi międzynarodową karierę. Pora przyznać mu order "Zasłużony dla ubekistanu".

czwartek, 6 sierpnia 2009

Procedura

Po czym poznać kłamstwa funkcjonariuszy Ministerstwa Sprawiedliwości i MSWiA?

Kiedy podano do publicznej wiadomości informację o śmierci strażnika więziennego nadzorującego jednego z głównych oskarżonych w sprawie porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika, funkcjonariusze przed kamerami wygłaszali formułki o postępowaniu zgodnie z procedurą, choć zdrowy rozsądek mówił co innego. Według oficjalnej wersji nie informowano ministra sprawiedliwości, bo procedura tego nie wymagała.

Rzecznik Centralnego Zarządu Służby Więziennej, Luiza Sałapa, powiedziała wówczas, że strażnik popełnił samobójstwo, bo miał problemy osobiste i finansowe. Powiedziała to już 17 lipca, tuż po tym, jak wiadomość została opublikowana.

- Nie łączyłabym tych dwóch spraw. Funkcjonariusz powiesił się na gałęzi drzewa w miejscowości, w której mieszkał. Miał 34 lata, zostawił żonę i dwie córki – powiedziała w TVN 24 rzeczniczka służby więziennej Luiza Sałapa.
Czy powieszenie w rodzinnej miejscowości ma świadczyć o tym, że było to samobójstwo? Zdumiewająca wypowiedź. Fakt posiadania dwóch córek też ma wspierać wersję o samobójstwie?

Kto każe pani rzecznik wypowiadać się na temat łączenia bądź niełączenia "tych dwóch spraw"?
Jak powiedziała Sałapa, strażnik powiesił się w nocy z 12 na 13 lipca na drzewie przy drodze Morąg-Raj. - Znalazł go przypadkowy przechodzień, a prokuratura wszczęła w tej sprawie, jak się zawsze w takich sprawach czyni, śledztwo. Ma ono wyjaśnić powody tego samobójstwa, ale z pogłosek, które do nas docierają, wynika, że strażnik ten miał kłopoty rodzinne i finansowe - powiedziała Sałapa.
Co to za pogłoski? Kto je wygłasza? Zdumiewające, że pogłoski o kłopotach rodzinnych i finansowych docierają do wysoko postawionych funkcjonariuszy lotem błyskawicy (może należałoby dodawać w takich przypadkach literkę d: "wysoko podstawionych funkcjonariuszy"). Jeśli te pogłoski tak sprawnie się rozchodzą, to dlaczego nie rozchodzą się równie szybko informacje o tym, że był to strażnik nadzorujący jednego z głównych oskarżonych w czasie, kiedy nastąpił jego zgon w więzieniu? Widzimy tu wyraźną sprzeczność w zeznaniach pani rzecznik. Rzecznik w pierwszej publicznej wypowiedzi na temat śmierci strażnika natychmiast rozgłasza "pogłoski"? Zanim pracę wykona prokuratura?!

Określenie "kłopoty rodzinne i finansowe" można odnieść do setek tysięcy osób w Polsce, może i milionów, a jednak nie popełniają one samobójstw. Co to właściwie znaczy?
Dodała, że nie widzi powodów, by łączyć samobójstwo ze sprawą Olewnika. - Owszem, ten człowiek pracował na zmianie wtedy, gdy powiesił się Franiewski, ale sprawa Franiewskiego została prawomocnie umorzona 31 lipca 2008 i nikt, ani ten strażnik, ani żaden inny nie usłyszał w tej sprawie zarzutów - podkreśliła. Sałapa dodała, że oba zdarzenia dzieli znaczny czas i na tej podstawie uważa, że nie mają one ze sobą nic wspólnego.
Czyim rzecznikiem jest rzecznik? Kto upoważnił ją do takiej wypowiedzi? Nie widzi powodów? Zanim pracę wykonał prokurator? Po kilku latach zacierania śladów przez funkcjonariuszy MSWiA i Ministerstwa Sprawiedliwości w sprawie zabójstwa Krzysztofa Olewnika?

Jeśli rok, jaki upłynął między śmiercią Franiewskiego a śmiercią strażnika, to według pani rzecznik "znaczny czas", należy zadać następujące pytanie:

Jaki jest maksymalny czas, po upływie którego nie wolno wiązać tych dwóch śmierci? 3 miesiące? 6 miesięcy? 9 miesięcy? Zdrowy rozsądek mówi, że ta wypowiedź jest kłamstwem.

Kto panią upoważnił to wypowiadania takich opinii?

Zdumiewa wszystko, co powiedziała Luiza Sałapa. Rzecznik służby więziennej wypowiada się jak prokurator lub sędzia po zakończeniu długiego postępowania.

Wypowiedzi tego typu w filmach sensacyjnych wkładane są zwykle w usta ludzi tuszujących ciemne sprawy. Im więcej takiego gorączkowego tuszowania, tym gorzej.

W komunikatach, jakie pojawiły się parę dni później, poinformowano, że jeden świadek mówił o samobójczych zamiarach strażnika. Kto jest autorem pogłosek o "kłopotach rodzinnych i finansowych"?

Co dokładnie powiedział "świadek"? Kim jest ten świadek?

Dalej
strażnik przed śmiercią wysłał sms-a do jednej z bliskich osób, informując, gdzie będzie jego ciało
Kto był adresatem sms-a? O której godzinie otrzymał sms-a i jak się zachował po jego otrzymaniu?

I dlaczego dopiero parę dni temu ubloidy pisały o podpaleniu fabryki JBB należącej do znajomego rodziny Olewników i ważnego świadka w sprawie Krzysztofa Olewnika? Dlaczego dopiero teraz dowiadujemy się o tym, że w 2004 uprowadzono i zamordowano jego córkę? Dlaczego funkcjonariusze mediów zatajali przed społeczeństwem wiedzę na ten temat?
"Polska" pisze, że podobnie jak przy porwaniu Olewnika, także w sprawie Eweliny B. skandaliczne błędy popełniali pracujący nad sprawą policjanci i prokuratorzy.
Dlaczego funkcjonariusze ubloidów (np. Dorota Gawryluk) przebąkują, że być może Włodzimierz Olewnik "nadepnął komuś na odcisk" i że rzekomo on sam najlepiej wie, o co może chodzić? To brzmi jak pogróżka.

Funkcjonariusze ubloidów, na co dzień tropiący rozwiązaną sznurówkę w butach Jarosława Kaczyńskiego, współpracują w zatajaniu prawdy. W kraju demokratycznym z normalnie funkcjonującymi mediami przynajmniej parę redakcji wysłałoby swoich dziennikarzy, by zbadali sprawę strażnika więziennego i napisali obszerny reportaż na ten temat. A w Polsce żadna redakcja nie tknęła tego tematu. Dlaczego? Na pewno dlatego, że nie mamy mediów w Polsce. A czy mamy demokrację? Demokracja jest. Pozorna.

Zacząłem od procedury i procedurą zakończę. Funkcjonariusze przed kamerami chwalili się postępowaniem zgodnym z procedurą. Kłamali. Prokurator nie pojawił się na miejscu śmierci strażnika.

Wybiórcze wskazywanie na zgodność z procedurą dobitnie świadczy o ukrywaniu prawdy.

piątek, 31 lipca 2009

Ciekawe, dziwne, niezwykłe

Grzegorz Schetyna nie przygotował przepisów wykonawczych do ustawy o monitoringu stadionowych przestępców, w związku z czym nowy sezon piłkarski rozpocznie się 'po staremu' i przestępcy ze stadionów nadal będą mogli swobodnie wchodzić na mecze.

Wersja propagandowa usilnie trąbiona w mediach to 'urzędnicze niedopatrzenie'.

Tu nie ma żadnych 'niedopatrzeń' ani 'niedociągnięć'. To w stu procentach świadoma decyzja Grzegorza Schetyny i całego kierownictwa Platformy Obywatelskiej.

Równie świadome jest zacieranie śladów w sprawie Krzysztofa Olewnika i konsekwentne, z żelazną determinacją, sprowadzanie sprawy na manowce. Mając do dyspozycji cały aparat śledczy, można te sprawę było już baaardzo dawno temu wyjaśnić. Kontynuacja dziwnych zdarzeń w tej sprawie już nie dziwi, bo wiadomo, że MSWiA i Ministerstwo Sprawiedliwości robią wszystko, by społeczeństwo nie dowiedziało się prawdy w sprawie porwana i śmierci Krzysztofa Olewnika. Jakieś bzdurne wersje o jakimś polityku SLD, który rzekomo 'ma przełożenie na Warszawę', powtarzane co jakiś czas nie mogą być brane poważnie. Co ciekawe i dziwne, ostatnio tę wersję powtórzył Zbigniew Wassermann, doświadczony prokurator i polityk Prawa i Sprawiedliwości. Sensu w tym nie ma. Przecież nikt nie kazał mu tego robić?

Wiceminister sprawiedliwości, bodaj Kwiatkowski mu na nazwisko, mówi swobodnie w mediach, że bardzo często się zdarza, że prokurator nie pojawia się na miejscu śmierci obywatela RP, mimo że ma taki obowiązek. Czas na dymisję.

sobota, 25 lipca 2009

Kradzież pierwszeństwa

Prócz funkcjonowania zagłuszarek innym bardzo ważnym elementem funkcjonowania propagandy jest kradzież pierwszeństwa. Pierwszeństwo może dotyczyć użycia jakiegoś chwytliwego zwrotu, np. "WSI24", opisania jakiegoś ważnego zjawiska po raz pierwszy, ujawnienia nowych faktów w sprawach ważnych dla społeczeństwa itd.

Kradzież taka jest dokonywana po to, by nie pozwolić na zdobycie popularności i znaczenia przez postaci niezależne od ubekistanu, bowiem zachwiałoby to całym systemem fałszywych "autorytetów" (cudzysłów konieczny ze względu na fałszerstwo), na którym opiera się funkcjonowanie apartheidu, z jakim mamy do czynienia w Polsce. Chodzi zapewne o to, że łatwiej powstrzymać nowe zjawiska w zarodku niż pozwolić im się rozwijać i walczyć z nim później.

Jeśli wiadomo już, że dojdzie do ujawnienia ważnych wiadomości, opublikowania ważnych idei bądź ważnych wystąpień osób niewygodnych dla ubekistanu, ubekistan robi wszystko, aby tylko przechwycić kontrolę nad takim wydarzeniem i podstawić osobę lub osoby, które zajmą w opinii publicznej miejsce osoby niewygodnej.

Stąd bierze się reguła "ujawniaj ujawnione". "Bądź bardziej radykalny niż radykalni. Krzycz najgłośniej. Pociąg wykoleisz później. Na razie musisz przejąć kontrolę nad maszynownią." Tak mogłaby brzmieć instrukcja obsługi wykolejenia niezależnych trendów, pomysłów i interpretacji.

Kontrolując media, mogą w prawie dowolny sposób manipulować opinią publiczną.

W kradzieży pierwszeństwa pomaga tworzenie różnych łańcuchów wsparcia. A popiera B, B chwali C, C pisze entuzjastyczną recenzję o pracy D, itd. Nieświadoma publika gubi się, bo nie jest w stanie ocenić tego łańcucha zależności.

Czy ktoś zastanawiał się, dlaczego Zaremba wychwala Wildsteina, Wildstein lansuje Migalskiego, Migalskiego ubloidy mianują "spin-doktorem", choć przypisany mu pomysł przerobienia logo Platformy Obywatelskiej na znak podobny do logo grupy The Rolling Stones jest wyjątkowo bezsensowny. Zamiast szkodzić PO, buduje jej pozytywny wizerunek wśród młodszych wyborców. Kto nie chciałby być atakowany za pomocą logo The Rolling Stones?

Dziś Migalski idzie dalej. Pod pozorem krytyki nazywa Michnika wielkim intelektualistą i używa słów pejoratywnych wobec PiS.

Lista lansowanych jest dłuższa.

czwartek, 23 lipca 2009

Zacieranie śladów

Jak można było podejrzewać, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Ministerstwo Sprawiedliwości energicznie zabrały się do zacierania śladów w sprawie śmierci strażnika nadzorującego jednego ze wspólników porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika.

Prokurator nie pojawił się na miejscu śmierci strażnika.

Bez przeprowadzenia żadnego śledztwa oświadczono, że przyczyną śmierci było samobójstwo na tle problemów osobistych i finansowych.

Mając na uwadze dotychczasową determinację służb MSWiA i Ministerstwa Sprawiedliwości w blokowaniu śledztwa w sprawie zabójstwa Krzysztofa Olewnika, nie można brać poważnie ustaleń w sprawie śmierci strażnika.

Media nie zadają podstawowych pytań w tej sprawie.

Dlaczego nikt nie powie, że do pilnowania więźnia feralnej nocy można było wytypować strażnika, który miał problemy pewnego typu. W tak poważnej sprawie i tak ewidentnie manipulowanej przez pracowników MSW przypuszczenie tego rodzaju jest oczywistością.

Profile psychologiczne strażników więziennych sporządzić jest bardzo łatwo i zapewne są one doskonale znane ludziom 'z branży'. Osoby z kręgu służb specjalnych nie mają z tym żadnych problemów. Wystarczy wytypować do pilnowania więźnia osobę, której profil psychologiczny zawiera problemy osobiste lub finansowe. Po zlikwidowaniu więźnia można wówczas uprawdopodobnić samobójstwo strażnika. Funkcjonariusze MSWiA i Min. Sprawiedliwości wiedzą, że mają się sprawie nie przyglądać i jej nie analizować.

Należy zapytać, czy strażnik nie został wzięty na cel znacznie wcześniej, a powiększenie długów nie było manipulowane.

Przypomnijmy wreszcie, że według oficjalnej wersji władze Ministerstwa Sprawiedliwości zostały poinformowane o śmierci strażnika kilka dni po fakcie. To znów brzmi niewiarygodnie. Widzieliśmy w tej sprawie zapewnienia, które brzmiały raczej jak przysłowiowe rżnięcie głupa. Wiadomo przecież, że po takim zdarzeniu powinna być przeprowadzona dokładna sekcja zwłok i wszelkie niezbędne badania. Tymczasem dowiadujemy się, że dopiero teraz badana jest próbka krwi z organizmu strażnika. Dopiero dziesięć dni po śmierci? Po tak długim czasie badanie może nie wykryć wielu istotnych śladów we krwi.

Zbigniew Więckiewicz powiedział na konferencji prasowej, iż obecnie badana jest próbka krwi zmarłego funkcjonariusza, aby stwierdzić, czy był on pod wpływem np. alkoholu. "Na podstawie zebranego materiału dowodowego można powiedzieć, że to nie była jego pierwsza myśl targnięcia się na swoje życie" - zaznaczył. Dodał, że "osoba znająca funkcjonariusza mówiła o planowanej próbie samobójczej sprzed roku lub dwóch lat".
W tak poważnej sprawie podstawienie świadka, który bąknie coś na ten temat też nie jest żadnym problemem.

Zadziwiające, że ani MSWiA, ani MS, ani media nie zadają prostych pytań i nie sprawdzają prostych przypuszczeń.

Na zakończenie konferencji prasowej w ostatni piątek wieczorem, po ujawnieniu śmierci strażnika, Andrzej Czuma zażartował o łapaniu komarów. To też fałszywy ton. Wysoki urzędnik państwowy występował przecież przed kamerami w bardzo bulwersującej i tragicznej sprawie. Dowcip to ostatnia rzecz, która powinna przyjść mu na myśl w czasie takiego wystąpienia.

Przypomnijmy też, że minister MSWiA, Andrzej Czuma, sam ma bardzo zagadkowe wątki w swoim życiorysie. Z dzisiejszej perspektywy mało wiarygodnie brzmi wersja, że był opozycjonistą w PRL. Owszem, jest to bardzo nagłośniona wersja, ale już wielokrotnie się okazywało, że tzw. opozycjoniści z czasu PRL, wobec których władze komunistyczne były wyjątkowo tolerancyjne, postępowali po 1989 w sposób sprzeczny z wizerunkiem wytworzonym w czasie PRL.

niedziela, 19 lipca 2009

Ubloid, pogróżki



W gazecie żaden z tych tekstów by się nie ukazał. Zostałyby usunięte. Ale w ubloidzie...

czwartek, 16 lipca 2009

Pogróżki funkcjonariusza Wildsteina

z okazji odejścia Dorna z PiS w ubiegłym roku.

W wystąpieniu opublikowanym w serwisie Youtube wygraża

"Byłoby to bardzo źle dla tej partii"

Wspomniał też ni stąd ni zowąd o Rokicie i udzielił mu wsparcia. A dalej

"partia PiS jest rzeczywiście nieomal własnością Jarosława Kaczyńskiego. To bardzo źle znowu mówi o sytuacji w tej partii"

"ta cała atmosfera pomówień i takich osobistych insynuacji jest bardzo gorsząca. Tutaj, znowu wina, spoczywa jednak, wydaje się, głównie po stronie Jarosława Kaczyńskiego"

"Ludwik Dorn (...) chciał wprowadzić dyskusję do partii"

"Partia, w której nie ma dyskusji, obumiera."

"były różne osobowości, takiej jak Marek Jurek, Kazimierz Ujazdowski"

"osobowość, jaką jest z pewnością Ludwik Dorn, ale osobowość, która zawsze związana była z Jarosławem Kaczyńskim"

"to niestety, kolejny raz muszę powtórzyć, źle wróży partii"

Jak to możliwe, że funkcjonariusze mediów, w tym Wildstein, nie zauważają, że w Polsce nie ma żadnego życia intelektualnego. Nie istnieją media.

Istnieją za to funkcjonariusze i ich pogróżki.

wtorek, 30 czerwca 2009

The Poland prison experiment

Sytuacja w Polsce przypomina obecnie eksperyment Stanleya Milgrama przeprowadzony w Yale University na początku lat sześćdziesiątych ubiegłego stulecia. Milgram sprawdzał zdolność do popełniania czynów sprzecznych z sumieniem uczestników eksperymentu w sytuacji, kiedy osoba odgrywająca rolę autorytetu nakazywała złamanie powszechnie obowiązujących reguł postępowania.

W każdej sesji eksperymentu udział brały trzy osoby: "autorytet", "nauczyciel" i "uczeń".

Autorytetem w tej sytuacji był naukowiec przeprowadzający eksperyment. Uczestnikom - "nauczycielom" nakazywano stosowanie coraz większych wstrząsów elektrycznych, jeśli trzecia osoba biorąca udział w tym teście udzieliła złej odpowiedzi na zadane pytanie. Wstrząsów elektrycznych w rzeczywistości nie było, ponieważ "uczniem" był aktor udający bolesną reakcję na każdy wstrząs. Jednak "nauczyciel" o tym nie wiedział. 65 procent uczestniczących decydowało się na zastosowanie najwyższego wstrząsu napięcia 450 V, mimo że miało świadomość cierpień zadawanych "uczniowi". Kluczem do zadawania cierpień była spokojna, rzeczowa perswazja "autorytetu".

Jest to wynik zdumiewający i bulwersujący. Okazało się, jak łatwo było manipulować uczestnikami eksperymentu i skłonić ich do popełnienia czynów całkowicie sprzecznych z ich sumieniem i z powszechnie obowiązującymi normami postępowania.

Jaki to ma związek z Polską? Uczestniczymy właśnie w podobnym eksperymencie przeprowadzanym w Polsce. W eksperymencie Milgrama wzięło udział 40 osób. Tutaj uczestników jest prawie 40 milionów. Idea eksperymentu jest podobna. Jak łatwo jest skłonić przeciętnego Polaka do popełnienia czynów niezgodnych z jego sumieniem.

Rolę "autorytetu" odgrywają tu osoby występujące w mediach. "Nauczycielem" jest każdy Polak siedzący przed telewizorem, słuchający radia, czytający gazetę lub przeglądający portal internetowy. "Uczniami" są Jarosław i Lech Kaczyńscy, a szerzej (w uproszczeniu) - wszyscy, którzy w dużym stopniu zgadzają się z ich poglądami i ich opisem polskiej rzeczywistości.

Atak mediów ma zaprogramować Polaka do nienawiści wobec "ucznia". Ma skłonić go do śmiania się z rzeczy, które nie są śmieszne, do szydzenia z rzeczy, z których szydzić nie wolno. Ma skłonić go do utożsamienia się z agresywnym "autorytetem".

Jest to sprzeczne z całym dorobkiem polskiej tradycji, kultury, religii dominującej w Polsce, społecznie przyjętych i akceptowanych norm postępowania. Jest to sprzeczne z tym, co powszechnie uważa się za sumienie człowieka.

Próbka populacji, na której Milgram przeprowadził swoje badania była niewielka. 26 osób spośród 40 wszystkich uczestników zastosowało najmocniejszy wstrząs elektryczny. To za mała próbka statystyczna, by na tej podstawie uogólnić na całe społeczeństwo.

Zdumiewające jest jednak to, że w eksperymencie przeprowadzanym właśnie w Polsce odsetek zdolnych do wyrażania bezpodstawnej agresji i nienawiści pod dyktando "autorytetu" jest podobny. Jest to mniej więcej 65 procent społeczeństwa. Tyle mniej więcej osób poddaje się agresji płynącej z mediów.

Zamiast normalnego dyskursu społecznego i politycznego, także ostrego, ale w ramach tradycyjnych norm, jest zalew agresji i podjudzanie do nienawiści.

Gdyby przepytać każdego z osobna, ogromna większość stwierdziłaby, że w życiu stara się robić rzeczy dobre i pożyteczne, że stara się nie szkodzić innym, że odrzuca agresję. Jednak pod wpływem mediów daje się programować do agresji i powtarza schematy zła.

Wre głuchy rytm roboty funkcjonariuszy.

P.S. Tytuł wpisu jest adaptacją innego eksperymentu psychologicznego, w którym wykazano łatwość wzniecania agresji i tendecji sadystycznych: The Stanford Prison Experiment, przeprowadzonego w 1971 przez Philipa Zimbardo.

czwartek, 25 czerwca 2009

Zagłuszarki na blogspot.com

Kiedy zacząłem prowadzić bloga Klient Nasz Pan, w witrynie blogerskiej blogspot.com zwrot klient nasz pan praktycznie nie istniał. A teraz zaroiło się od blogów, w których wyrażenie "klient nasz pan" pojawia się w tytule wpisów. Umieszczenie zwrotu w tytule wpisu poprawia jego ranking w algorytmie wyszukiwarki Google. Jeśli do blogów dodać odpowiednio wiele odsyłaczy z różnych internetowych witryn, blogi-zagłuszarki znajdą się odpowiednio wysoko w rankingu, spychając w dół rankingu cel zagłuszania.

O internetowym zagłuszaniu wspomniałem już wcześniej we wpisie Zagłuszanie w Internecie. Przykładów jest więcej.

Zagłuszanie w Internecie; Zagłuszanie bloga Klient Nasz Pan umieszczonego w witrynie blogerskiej blogspot.com; Internet jamming, blogspot.com and the jamming of the Klient Nasz Pan blog as an example

wtorek, 16 czerwca 2009

Zaciekły atak Wyborczej

Gazeta Wyborcza prowadzi kampanię agresji nasyconą słowami przemocy przeciwko polskim sportowcom. Jest to część całej kampanii przeciwko Polsce, przeciwko sukcesom Polaków.

16 czerwca 2009

Gazeta Wyborcza kontynuuje swoją kampanię agresji przeciwko siostrom Radwańskim, 16 czerwca 2009


Agnieszka Radwańska po prostu wygrała mecz ze swoją siostrą Urszulą.

Jeśli jest wzmianka o Rosjance, Wyborcza koniecznie podkreśla urodę.
9 czerwca 2009


A 17 czerwca 2009 Wyborcza znów atakuje. Serbka Ivanović (Serbia jest sojusznikiem Rosji) przegrała mecz w pierwszej rundzie turnieju, ale za to ubloid podkreśla, że sesja zdjęciowa była śliczna:



I znów 17 czerwca 2009. Po południu Wyborcza w ataku propagandowym używa Rosjanki Kurnikowej:



Wre głuchy rytm roboty. Cała propaganda całą dobę.

A 18 czerwca 2009 atakują słowem "horror". Zgodnie ze schematem.


23 czerwca 2009
W tytule pojawia się słowo "złość". Z treści artykułu wynika, że sędziowie sędziowali niesprawiedliwie i kilkakrotnie podjęli decyzje ewidentnie niesłuszne. Ojciec Agnieszki stwierdził

Ale pierwszy set mógł być wygrany jeszcze szybciej, tylko że nie popisali się sędziowie, którzy kilka razy skrzywdzili Agnieszkę - mówił tuż po meczu trener Robert Radwański.


Kolejny atak Wyborczej na wizerunek Agnieszki Radwańskiej. A co piszą o Domachowskiej? Że prawie najpiękniejsza. Konsekwentna propaganda wspierająca Domachowską, Rosjanki i Serbkę Ivanović.

Ostatni obrazek bardzo dobrze ilustruje bełkot ubloidu. To rzekomo rubryka sportowa. A nie ma w niej praktycznie nic na temat sportu.

Sport traktowany jest w ubloidzie jako narzędzie walki propagandowej. Tak samo jak w partii komunistycznej. Jedynie środki wyrazu są nieco inne.

czwartek, 11 czerwca 2009

Bełkot Ulasińskiego w prime time tv

8 czerwca 2009
Dziennik TVP 19:33

W wyborach do Parlamentu Europejskiego Prawo i Sprawiedliwość wygrało w województwach mazowieckim, kieleckim, lubelskim, małopolskim i podkarpackim.

Cezary Ulasiński, socjolog, komentuje ten wynik następująco

Tu trzeba pamiętać o tym komponencie takim ee... tradycyjno... że tak powiem... katolickim... chyba tak... i takim, który... w który uderza także ee... PiS i to, że tamto... tamta część społeczeństwa jest zdecydowanie starsza.
Średnia wieku w "tamtej" części społeczeństwa jest zdecydowanie wyższa niż w innych miejscach Polski? Bełkot.

Kuriozum. A można było milczeć. A redakcja Dziennika mogła to wyciąć. I po co tak się kompromitować?

Wygląda na to, że ta "młodsza" część społeczeństwa ma straszliwe problemy z logiką i skleceniem jednego lub dwóch sensownych zdań, które bez wstydu można byłoby puścić w tv.

środa, 10 czerwca 2009

Jazgot ubekistanu

Ubloidy preparują coraz to nowe sztucznie pompowane "afery". Najnowsza to rzekome pobicie osoby, która wystąpiła w spocie PiS.

Cała otoczka i cały mechanizm rozprowadzania tej sfałszowanej afery jest widoczny z daleka. Etap pierwszy został wykonany przez wyborami. Nagle pojawiły się artykuły o tym, że pani Cugier-Kotka siedziała Kurskiemu na kolanach. Ubloidy konsekwentnie przez parę dni wtłaczały ludziom do głów nowe nazwisko. "Nie miałam romansu z Kurskim", "Zobacz jak Cugier-Kotka uwodzi Kurskiego" itd.






Cugier-Kotka jest stylizowana na ofiarę przemocy domowej - tak wygląda na jednym ze zdjęć.

Trwa wściekły atak na wizerunek PiS. Kojarzenie przemocy domowej z PiS w mediach ubekistanu mieliśmy okazję oglądać podczas wywiadu Doroty Gawryluk z Jarosławem Kaczyńskim w Polsacie na początku lutego. Wtedy na pasku u dołu ekranu funkcjonariusze puszczali SMS-y rzekomo pochodzące od słuchaczy po audycji na temat bicia dzieci, którą nadano tuż przez wywiadem z Kaczyńskim.

Etap pierwszy operacji funkcjonariuszy zawsze polega na sztucznym lansowaniu jakiejś twarzy i wmawianiu, że jest ona twarzą PiS. Nieco później ta twarz jest kompromitowana poprzez umieszczenie jej w bardzo niekorzystnej oprawie skandalu.

Przy okazji ubekistan lansuje Kurskiego. Kurski służy do wypuszczania różnych pseudoafer i do osłabiania PiS. Jest bardzo potrzebny ubekistanowi.

Jarosław Kaczyński dał się nabrać i wypowiedział się publicznie na temat rzekomego ataku. A powinien był zignorować.

Nieustanny zaciekły atak ubekistanu na lidera PiS niczym się nie różni od ataku propagandy komunistycznej w PRL. Różnica polega tylko na tym, że teraz robią to dzieci i wnuki funkcjonariuszy reżimu totalitarnego.

P.S. Okładka z 21 czerwca 2009

Angora 20 czerwca 2009, okładka, Anna Cugier-Kotka, Jarosław Kaczyński, PiS, Donald Tusk, PO, Jacek Kurski

poniedziałek, 8 czerwca 2009

Kraj rad

"Life has become better, comrades, life has become gayer."

Gazeta Wyborcza, 7 czerwca 2009

czwartek, 4 czerwca 2009

Sex, Lies and Violence

Dziennik

4 czerwca 2009 w portalu dziennik.pl



Tego samego dnia w tym samym portalu wybielanie wizerunku dyktatora Jaruzelskiego metodą umieszczenia jego nazwiska w pozytywnym kontekście seksualnym: "pójść z gwiazdą do łóżka". To tytuł artykułu sąsiadujący z tytułem odnoszącym się do wypowiedzi córki Jaruzelskiego i jej zdjęciem. Nad tytułem artykułu o pójściu z gwiazdą do łóżka pojawia się zdjęcie kobiety w negliżu.

Jak widać, Kwaśniewską dołączono na drugim miejscu tej propagandowej wstawki, zaraz za córką Jaruzelskiego.



Nie trzeba tłumaczyć, że wybór ciepłego tytułu o Jaruzelskim to 100% wybór redakcji.

5 czerwca 2009

A następnego dnia nadal to samo. Propagandowej wre głuchy rytm roboty: